Khirki to autorzy jednej z najciekawszych płyt roku 2024 jeśli chodzi o młode, rockowe podziemie. Greckie trio z powodzeniem łączy w swojej muzyce oldschoolowy rock’n’roll w stylu Motorhead z klasycznymi, folkowymi naleciałościami z własnego regionu. Formacja wystąpiła 20 października w Lublinie w ramach trzeciej edycji Heavy Attack, która odbyła się w Klubie Muzycznym CSK. Po koncercie lider grupy, Dimos Ioannou zgodził się na inspirującą pogawędkę o greckiej mitologii, rock’n’rollu oraz… cykadach.
Wywiad został oryginalnie opublikowany w ramach audycji Kołowrót, 29 listopada o godz. 19
Marcin Puszka: Dimos, zacznijmy od takiej rzeczy: Wasza muzyka wydaje się być bardzo organiczna, prosta, ale przemyślana. Jak wygląda u Was proces twórczy? Macie jakieś założenia wstępne zanim przystąpicie do tworzenia materiału?
Dimos Ioannou: Tak, przy okazji pierwszego albumu jedynym słowem jakie sobie powiedzieliśmy było to, że chcemy być bardzo energetyczni, dzicy. To jedyne słowo jakie padło, kiedy zaczynaliśmy pisać pierwszy album, “Ktinodia”. Jeśli zaś chodzi o drugi album którego dotyczy w zasadzie to pytanie, czyli “Kykeonas”, to była to płyta którą robiliśmy w trakcie pandemii. I wtedy jedynym słowem które powiedzieliśmy, było “cierpienie”. Chcieliśmy znaleźć artystyczny wyraz dla tego odczucia, które w tamtym czasie było dość uniwersalne w zasadzie dla wszystkich. Wiesz, to był czas kiedy wiele żyć zmieniło się w mgnieniu oka. Chcieliśmy więc wykreować coś, co przywoła to uczucie cierpienia. I tak właśnie pierwszym tytułem dla płyty o jakim myśleliśmy, było właśnie “Cierpienie” – z greckiego “Agoniya”. No ale w końcu stanęło na “Kykeonas”, które ma nieco bardziej majestatyczne odniesienia. No i jest to nazwa dla antycznego, greckiego napitku, co idealnie koresponduje z ogólnym konceptem Khirki. W końcu nasza nazwa nawiązuje do czarodziejów i czarów, a w “Odyseji” Homera czary dosłownie określane są jako Khirki. Tak czy inaczej, nazwaliśmy album “Kykeonas”, ale główny cel zakładał ukazanie na swój sposób ludzkie cierpienia.
MP: Wg mojej wiedzy “Kykeonas” to dość uniwersalne słowo w Greckim języku i choć docelowo odnosi się do starożytnego napitku, ma także drugie dno.
DI: Tak, jasne, jest w tym słowie nieco więcej znaczeń. W potocznej, greckiej nowomowie, słowo “Kykeonas” jest używane do opisania bardzo napiętej, chaotycznej sytuacji. Wiesz, spóźniasz się do pracy bo trafiasz na olbrzymi korek a chwilę potem masz stłuczkę, wszystko w jednym momencie. I wtedy właśnie mówimy: tkwię w niezłym “Kykeonas”. Więc jak widzisz, “Kykeonas” to określenie na bardzo kiepską sytuację, podczas której dzieje się wiele złych rzeczy. I tak właśnie używamy tego słówka w potocznej mowie. Ale tak, w antycznym języku greckim, znaczenie tego słowa faktycznie odnosi się do dawnego napitku ale też – tu swego rodzaju fun fact – w “Odyseji” Homera, kiedy Odyseusz i jego świta docierają na wyspę Czarodziejki, daje im ona właśnie “Kykeonas” do picia. I ten napitek jest czymś, co przemienia ich wszystkich w… świnie.
MP: To stąd świnia na Waszych koszulkach i wewnątrz albumu “Kykeonas”?
DI: Tak, dokładnie! Ogólnie świnia zaczyna być naszym duchowym zwierzęciem. W zasadzie to dzik, a nie świnia, wiesz o co mi chodzi. Właśnie dlatego. Wydaje mi się że ma to sens.
MP: Dimos, skoro drążymy takie wątki, chciałem zapytać Cię o utwór “Sympligades”, jeden z najciekawszych numerów na Waszej nowej płycie. Z tego co zdążyłem się zorientować, tytułowe Symplegady to dwie, ogromne skały, które musiał pokonać Jazon i jego Argonauci w wyprawie po złote runo…
DI: Tak, w tej legendzie opisującej misję argonautów, były dwie skały, ogromne, potężne skały przez które ich statek musiał przepłynąć. Skały te zamykały się i otwierały, i jeśli nie udałoby się im zmieścić, roztrzaskały by ich statek a oni sami poszliby na dno. I właśnie te zderzające się skały w języku greckim określane są mianem “Sympligades”. Ale dla nas znaczenie tego kawałka jest inne, on właśnie najdoskonalej i w najbardziej szczery sposób prezentuje rzeczone cierpienie na tym albumie. Ten kawałek nie traktuje bezpośrednio o tej antycznej historii, nie opowiada wprost tego mitu. Dotyczy bardziej żeglowania w stronę nieznanego, z bogami u boku, aby wszystko się udało. O tym właśnie jest ten kawałek. O odnajdywaniu odwagi w sobie i u Twoich towarzyszy, o próbowaniu czegoś czego nigdy w życiu nie robiłeś. Człowiek jest wiecznie niespokojny – to jest ludzka natura. Nigdy nie będzie wyluzowany kiedy robi coś po raz pierwszy. Zawsze będzie odczuwał swego rodzaju udrękę. Czasem życie przynosi Ci cierpienie tylko po to, aby pokazać że zmierzasz w dobrym kierunku.
MP: Dzięki za tą opowieść Dimos! Na Waszej pierwszej płycie, znajduje się natomiast utwór “Medea”. I znów kłania się mitologia, bo mityczna Medea to w zasadzie to samo uniwersum co Jazon i Argonauci. Idę o zakład że ten numer i omawiane już “Sympligades” są ze sobą w jakiś sposób połączone.
DI: “Medea” to taki numer, nagrany na nasz pierwszy album, który zawiera chyba największą dawkę greckiego folku w naszej twórczości. I to też jest 4 numer, tak samo jak “Sympligades” na nowej płycie, który w zasadzie też posiada dominujące nuty greckiego folku. Zdecydowanie więc te numery są ze sobą w jakiś sposób połączone. Wiesz, nie tworzymy rzeczy przypadkowo, wszystko jest skalkulowane, przemyślane.
MP: Tak swoją drogą, choć przeważającym językiem Waszej twórczości jest angielski, zdarza Wam się zaśpiewać w języku ojczystym – dwa utwory o których rozmawialiśmy są doskonałym przykładem. Z czego to wynika?
DI: Och, ta historia może Cię zaskoczyć! “Sympligades” w oryginale nosił tytuł “The Knife Dealers” – “Sprzedawcy Noży” – i miał w zasadzie być kawałkiem po angielsku który traktował o zdradzie, i to zdradzie z ręki przyjaciela. Tytułowy “Sprzedawca Noży” miał oznaczać przyjaciela, który za chwilę Cię zdradzi, dlatego handluje nożami. Próbowałem więc napisać tekst po angielsku ale… to po prostu nie działało. Za każdym razem kiedy próbowałem to zaśpiewać z angielskim tekstem, coś się nie udawało. Z tą konkretną melodią, po prostu to nie działało. W pewnym momencie byliśmy przekonani, że ten kawałek będzie instrumentalny. Ale pewnego dnia wybrałem się na taki krótki, pięciominutowy spacer i pomyślałem, że może grecki tekst zadziała w przypadku tego kawałka? I tak po wielu nieudanych próbach z angielskim tekstem, podczas tego pięciominutowego spaceru, napisałem w mojej głowie dwie pierwsze linijki tekstu. Kiedy wróciłem do domu, wziąłem swoją akustyczną gitarę i zaśpiewałem i zabrzmiało to wspaniale! Potem pokazałem to chłopakom a oni na to: hmmm, no nie wiem, czy to nie obciach? Spróbujmy to może nagrać i posłuchajmy. I tak właśnie zrobiliśmy. I kiedy odsłuchaliśmy efekty, każdy, zespół, producent, stwierdziliśmy: tak, to jest to. Masz rację, ten kawałek musi być po grecku. I tak oto stał się “Sympligades”. Było trochę tak, że kawałek wymagał ode mnie greckiego tekstu, bo angielskie słowa za każdym razem zawodziły.
MP: To ciekawe, zwłaszcza że tak jak wspomniałem, “Sympligades” to chyba mój faworyt z “Kykeonas”. Ogólnie, uważam że całkiem nieźle wychodzi Ci śpiewanie po Grecku, ma to swój niepowtarzalny, wyjątkowy klimat.
DI: Serio? To ciekawe, bo wiele osób nam o tym mówi. Nie chodzi tylko o fanów w Grecji, ale wiele osób z różnych stron świata wysyła nam wiadomości właśnie dotyczące konkretnie tego numeru. Ciężko mi w to uwierzyć tak szczerze mówiąc, bo kiedy album miał się ukazywać, ten numer nie był typowany na singel. Nie wydawało nam się że ta piosenka może okazać się sukcesem. Ja osobiście uważałem, że ten numer jest najsłabszym trackiem na płycie. Naprawdę, nie byłem pewny tej piosenki. Ale po tym wszystkim zdecydowanie zaufam sobie aby w przyszłości śpiewać więcej po grecku. Tak więc na naszym kolejnym albumie będzie więcej greckich kawałków.
MP: Trzymam Cię za słowo! Dimos, zdarza się że niektórzy dopinają Wam łatkę zespołu folk metalowego, choć dla mnie jest to zbyt duże uproszczenie. Natomiast jeśli faktycznie uznać że macie w swojej muzie elementy greckiego folku, to chyba niekoniecznie jest to ten najbardziej popularny folk a’la rebetiko, tylko coś znacznie bardziej rozbudowanego. Jak to widzisz?
DI: Rebetiko? W sumie to jestem zdziwiony że kojarzysz ten termin. To bardzo specyficzny typ muzyki greckiej który pojawił się jakieś 100 lat temu, w przewadze w Atenach i w Pireusie, który jest w zasadzie portową dzielnicą Aten. Rebetiko było grane przez różnego rodzaju rozbójników czy rzezimieszków którzy zwykle mieli problemy z policją czy narkotykami. To coś na kształt dawnych hip-hopowców którzy identyfikują się w ten sam sposób obecnie – wtedy Rebetes grali Rebetiko i robili tego typu nieobyczajne rzeczy. Dużo skali i progresji których oni używali używamy i my w naszych kawałkach, ale używamy też dużo skal molowych, więc ten element folkowy jest niejako osadzony w naszej muzyce z uwagi na jej budowę a nie ze względu na instrumenty których używamy. Jak dla mnie wiele folk metalowych zespołów nie jest zbyt wysokiej klasy, bo gdyby tak obedrzeć ich muzykę z tych wszystkich folkowych instrumentów, zostaliby zwykłymi zespołami metalowymi. Dla nas, dla Khirki, prawdziwy folkowy element powinien być osadzony w piosence w postaci melodii czy rytmów i podkładów rytmicznych. Pytaleś też o ten mitologiczny aspekt w naszych utworach. Uważam że nie możesz tego nadużywać, bo inaczej staniesz się parodią samego siebie. Musisz być powściągliwy, musisz słuchać utworu, jego melodii, tego czego dana piosenka od Ciebie wymaga. Więc nie każda nasza piosenka jest o antycznej Grecji. Mamy na naszej nowe płycie, “Kykeonas”, taki utwór jak “Pumping The Vein”, który tak naprawdę traktuje na temat ataku paniki. Słowa opisują wszystkie symptomy które towarzyszą Twojemu ciału i duszy, to wszystko czego doświadczasz podczas tego nieprzyjemnego zdarzenia. Więc jak widzisz nie wszystko zakotwiczone jest w greckiej mitologii, ale kiedy już się za takie tematy zabieramy, wydaje mi się że jesteśmy w tym efektywni, bo kawałki które wybieramy do takiego tematu, posiadają również odpowiednie melodie, które współgrają z tego typu konceptem.
MP: Mam wrażenie, że podchodzicie do Waszej muzyki niezwykle detalicznie. Ja osobiście uwielbiam wyłapywać różne smaczki w Waszych utworach, jak chociażby imitowanie shakerem odgłosów cykad w środkowej części “Featherless”. To był zamierzony element folklorystyczny?
DI: Człowieeeekuuu, mamy ogromny problem z cykadami w Grecji! Od czerwca do października, przez pięć miesięcy, przez prawie pół roku, cykady wydzierają się non stop! Gdziekolwiek byś w Grecji nie był! W zasadzie to nie mieliśmy tego na myśli jeśli chodzi o ten fragment o którym mówisz, wiesz, bazujemy bardzo mocno na podstawach perkusyjnych, używamy całej masy instrumentów perkusyjnych takich jak djembe, taburo… nie, nie taburo, nie pamiętam teraz tej nazwy. Tak czy inaczej używamy całej masy tych klasycznych, perkusyjnych instrumentów i tak, mamy też shaker. To zabawne że ten fragment przypomina Ci cykadę, szczerze mówiąc, nigdy o tym w ten sposób nie myślałem. Wiesz, dla nas kiedy tylko pojawia się ten motyw z shakerem, to raczej sygnał na zasadzie: rusz tyłek i tańcz! Dlatego to robimy. To wezwanie do tańca.
MP: W zasadzie wszystko się zgadza, bo cykady również ruszają swoim tyłkiem kiedy wydają ten charakterystyczny dźwięk!
DI: Tak, masz rację! Cykady to bardzo dziwne stworzenia. One mają ten motyw ze zrzucaniem swojej starej skóry, czasem możesz znaleźć ich starą skorupę, wiesz, takie małe, przezroczyste skorupki. Kiedy znajdziesz coś takiego i podniesiesz, to zobaczysz że ma to formę cykady, ale jest puste w środku. Pamiętam że kiedy byłem mały, byłem z moimi rodzicami na wakacjach na Krecie. Jeden z lokalsów zdjął wtedy cykadę z drzewa i dał mi. Teraz pewnie powiedziałbym mu, żeby zabrał tego robala sprzed moich oczu, ale wtedy, kiedy byłem dzieciakiem, wziąłem ją w palce i obserwowałem dość wnikliwie. Ciekawość dzieci jest niesamowita, czyni je totalnie odważnymi.
MP: Dimos, mam wrażenie że istnieje obecnie całkiem sporo Greckich grup które zaczynają liczyć się w Europie. Takie nazwy jak Planet of Zeus czy Villagers of Ioannina City są dość dobrze kojarzone przez fanów i regularnie koncertują w wielu miejscach na świecie. Czy Ty, jako reprezentant sceny greckiego rocka, zauważyłeś kształtowanie się swego rodzaju “ruchu”?
DI: Tak, obecnie jest sporo Greckich zespołów które zaczęły jeździć w tournee i w zasadzie jesteśmy im bardzo za to wdzięczni, bo otworzyli dla takich bandów jak my drzwi do Europy. Te wszystkie kapele jak Planet of Zeus, 1000 Mods, Villagers of Ioannina City, Nightstalker to zespoły starsze od nas, grające od jakichś 20 lat i mogę sobie tylko wyobrazić, jak trudne musiało być bookowanie dla nich tych pierwszych tras, na pewno trudniejsze niż jest to dla nas teraz. Reputacja greckiej sceny rockowej jest teraz naprawdę dobra. Kiedy gramy w Niemczech, ludzie mówią: tak, greckie bandy są super! Czesi mówią to samo: tak, greckie zespoły są ekstra, zawsze do nas wracają! I to wszystko jest właśnie dzięki nim. Przedtem, kiedy byłem młodym chłopakiem i czytałem wywiady z greckimi kapelami, zawsze pojawiały się wnioski, że grecki rock nie ma zbyt dobrej reputacji w Europie i świecie. Ale dzięki tym wszystkim zespołom fani stali się znacznie bardziej otwarci. I jesteśmy im za to niesamowicie wdzięczni. Jesteśmy w trakcie tournee i wygląda na to że zdecydowanie wrócimy na kolejne!
MP: Myślę że po tak dobrym gigu jak dzisiaj, nie macie innej opcji! Dobra, na koniec chciałem zapytać Cię o inspiracje. W Waszej muzie słyszę wiele odniesień do takich grup jak Mastodon, Kyuss czy Motorhead, ale idę o zakład że pewnie rzucisz mi kilka rzeczy o których dotąd nie pomyślałem. A może wpływ na kształt muzyki Khirki miały również jakieś Greckie bandy o których nigdy nie słyszałem?
DI: Zwykle czerpiemy inspirację raczej od nie-greckich zespołów. Nasze inspiracje to Tool, Opeth, Kvereltak, High on Fire, Mastodon, Iron Maiden czy nawet grupy black metalowe jak Immortal czy Wiegedood, wspaniały zespół z Belgii. To wszystko to oczywiście zespoły legendarne, każdy z nas ma swoje inspiracje i w jakiś sposób adaptujemy je do tego co robimy. Ale! Inspiruje nas także grecki folk, utwory tradycyjne. Jest oczywiście wiele bandów które grają obecnie tradycyjny folk grecki, biorą na warsztat stare utwory i je coverują. Zespoły jak Gidiki czy te bandy które grają swoje własne utwory które brzmią jakby były tradycyjne, na przykład Evritiki Zygia, kocham ten zespół. Pochodzą z Trasz, z północnego zachodu Grecji. Ale lubię też innych artystów folkowych, jak np Loreena McKennit albo zespół z Katalonii, z Hiszpanii, L’ham de Foc. Albo wykonawcy tureccy, jak ta dziewczyna ze Stambułu, bardzo popularna, niedługo przyjeżdża do Aten i na pewno wybiorę się na jej koncert, nie mogę niestety sobie teraz przypomnieć jej imienia. A są jeszcze takie zespoły jak King Gizzard and the Lizard Wizard, zwłaszcza wtedy kiedy grają anatolian rock i tak dalej. To są te obszary z których czerpiemy inspirację.
Rozmawiał: Marcin Puszka
Zdjęcia: Ewa Zielonka-Gawrylak / CSK