Miłość do grobowej deski istnieje? „Ta prawdziwa jest wieczna i nie przemija”

love 8622160 1280 2024 10 30 195353

Czy miłość do grobowej deski istnieje? Nad tym zastanawiali się wielcy myśliciele, poeci oraz filozofowie. Jednak odpowiedź na to pytanie można znaleźć też na cmentarzu przy ul. Lipowej w Lublinie.

CZYTAJ: „Zapal Pamięć”. Prawie 1500 zniczy zapłonie na puławskim cmentarzu

– Przekonują o tym nagrobki, które są ulokowane pomiędzy częścią rzymskokatolicką a ewangelicką – mówi wojewódzki konserwator zabytków Dariusz Kopciowski. – Wystarczy wejść bramą cmentarną na część rzymskokatolicką i przejść spory kawałek głównej alei prowadzącej do kaplicy. Tam zobaczymy – w miejscu przerwanego muru pomiędzy jednym a drugim cmentarzem – nagrobki rodzin, małżeństw np. Świdów, Piaskowskich, Sachsów, które były małżeństwami mieszanymi. Chcieli oni po śmierci spocząć razem, a w związku z tym, że to były dwa wyznania, te nagrobki pojawiły się na granicy cmentarzy.

Miłość ma moc

– Przypomniała mi się historia, kiedy to do kancelarii przyszedł pan z aktem zgonu – mówi proboszcz parafii św. Michała Archanioła w Lublinie, ks. Arkadiusz Paśnik. – Powiedział, że ma trudną sprawę, bo chciałby pochować mamę, ale i chciałby pochować tatę. Pomyślałem: „Co się stało. Może był jakiś wypadek i zginęli oboje”. Powiedziałem do niego, żeby przygotował akt zgonu. I on wyjmuje dwa akty zgonu: jeden nowy a drugi bardzo stary, mały, zielony. Spojrzałem na ten drugi i powiedziałem, że z aktu zgonu wynika, że tata umarł 20 lat temu. On odparł: „Ale mama nie pozwoliła go pochować”. Zamarłem. Dzisiaj jest to niemożliwe, ale kiedyś było tak, że kiedy dokonywała się kremacja, rodzina otrzymywała urnę. I matka tego pana tak kochała swojego męża, że nie pozwoliła go pochować. Trzymała tę urnę w domu. Powiedziała: „Kiedy umrę, pochowacie nas razem”. Byłem później na cmentarzu, chowając to małżeństwo. Nie mogłem się oprzeć, żeby nie powiedzieć, że jaką siłę ma miłość, iż żona przetrzymała męża do dnia swojego pogrzebu i nawet w tym dniu są razem.

Czy miłość do grobowej deski istnieje?

– Właściwe pytanie by było takie na ile pisarze, poeci wierzą w to, że taka miłość istnieje? – mówi prof. Aleksander Wójtowicz z Katedry Współczesnej Literatury i Kultury Polskiej UMCS. – I nie ma między nimi zgody, co do tego. Bo z jednej strony, sięgając po takie najbardziej rozpowszechnione w kulturze europejskiej zadurzenia, mamy mit Tristana i Izoldy, którzy po śmierci zostali połączeni poprzez symboliczny kwiat, który wyrasta na ich grobie. Mamy też Romeo i Julię, gdzie miłość nie była za bardzo szczęśliwa, natomiast ich wspólne odejście teoretycznie byłoby argumentem, że taka miłość do grobowej deski istnieje. Ale jednocześnie nietrudno oprzeć się pokusie zadania pytania: „Czy aby ta śmierć nie przyszła za wcześnie?”.

– Powiem krótko i na swoim przykładzie: dwa lata temu zmarł mój mąż, ale ja go wciąż kocham i nie wyobrażam sobie innego mężczyzny przy moim boku. Codzienne życie nam pokazuje, że taka miłość jest prawdziwa i faktycznie się zdarza. Ta osoba jest nam na tyle bliska, że wierzymy w to, że ta miłość będzie trwała aż po ostatni dzień – mówią lublinianie. 

Miłość prawdziwa nie przemija

– Miłość prawdziwa, która jest w stanie oddać za drugiego człowieka życie, poświęcić swój czas, wszystko, jest wieczna, ona nie przemija. Ludzie, którzy za życia tak się kochali, na pewno w wieczności będą razem. Miłość ma to do siebie, że się nie kończy. Święty Jan, pisząc o Bogu, nie ma lepszego słowa, aby go opisać, niż żeby powiedzieć, że Bóg jest miłością. Pisze, że miłość jest cierpliwa, łaskawa, nie zazdrości, nie unosi się pychą, nie dopuszcza się bezprawia, złego nie pamięta. Taka miłość jest wieczna. Śmierć tu nic nie zmienia – dodaje ks. Arkadiusz Paśnik.

CZYTAJ: Wiązanki i znicze nie są najważniejsze. Pamiętajmy o modlitwie za zmarłych!

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska w swoim wierszu „Miłość” pisze – „Nie widziałam cię już od miesiąca. I nic. Jestem może bledsza, trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca, lecz widać można żyć bez powietrza”.

InYa / opr. AKos

Fot. archiwum RL

Exit mobile version