14 lat temu sami doświadczyli powodzi i ogromnego wsparcia. Mieszkańcy gminy Wilków ze łzami w oczach patrzą na sytuację w południowo-zachodniej Polsce. Pamiętają, jak trudno było podnieść się po tym dramacie.
– To jest żywioł. Woda idzie, zabiera wszystko po drodze. Żeby tylko zdążyć uciec z życiem. Szybko się nie dochodzi do siebie. To jest trauma. Minęło tyle lat… Mimo że już jestem stara, to jeszcze dziś mam dreszcze. Jak widzę to w telewizji, to płaczę, bo wiem, co to znaczy – mówi jedna z mieszkanek.
CZYTAJ: Wzrasta poziom wody na Bobrze w Nowogrodzie Bobrzańskim
– Przypomina się. Lepiej, żeby nic takiego u nas nie było – mówi Daniel Kuś, wójt Gminy Wilków (a w 2010 roku mieszkaniec gminy i pracownik urzędu Gminy Wilków). – W innym rejonie Polski mają chyba dużo gorsze zniszczenia jak w 2010 roku w Wilkowie. Wtedy było bardzo szybko, niespodziewanie. Nikt nie wiedział, ile tej wody napłynie, jak ona będzie wyglądała i co potrafi zrobić. Mieszkańcy urodzeni w 1920/30 roku przeżywali już powodzie. To była woda, której nikt wcześniej nie widział, nikt nie potrafił powiedzieć, ile jej będzie i ile będzie schodziła.
Fot. PAP/Lech Muszyński
Czego w pierwszych dniach po ustąpieniu wody najbardziej potrzeba?
– Jest kilka płaszczyzn. Był wtedy inny miesiąc – czerwiec – podkreśla wójt Daniel Kuś. – Teraz mamy wrzesień, za moment zima – to zupełnie inna perspektywa. Na początek wszystkie sprawy związane z zapotrzebowaniem socjalnym. W pierwszych dniach brakowało na przykład podpasek – o tym się nie mówiło, ale to było niedostępne. Podstawowe artykuły spożywcze, które można przygotować bez prądu i wody – chleb i konserwy. Środki higieniczne, potem środki do dezynfekcji, do mycia mieszkań – za jakiś tydzień, jak ta woda stopniowo zejdzie.
– My też przeżyliśmy tę wielką powódź – mówi Anna Kramek z wioski Szkuciska. – Dwukrotnie. Łączymy się z tymi, których teraz ta tragedia dotknęła i bardzo byśmy prosili, żeby pomoc dotarła do wszystkich właściwych ludzi. Bo to jest bardzo różnie. Rzeczy pierwszej potrzeby były nam niezbędne – papier toaletowy, mydło, ręcznik, środki czystości. Strażacy dowozili nam chleb. Mój mąż pojechał po worki do Janowca, żeby bronić tamte wioski, a nie dowierzał, że tutaj będzie ta powódź. Ta woda wdarła się do nas w godzinach wieczornych, ale cieszymy się bardzo, że z terenu gminy nikt nie zginął, nikt się nie utopił. Gdyby to było późną nocą, na pewno doszłoby do tragedii.
CZYTAJ: Mieszkańcy Oławy: obronimy miasto
– Moją miejscowość, Zebrzydów (woj. dolnośląskie), zalało – mówi Wojciech Gąsior z gminy Marcinowice. – Mieszkania, gospodarstwa. Dwa razy. Woda zaczęła schodzić i po 12 godzinach przyszła następna fala – zalało gospodarstwo, mieszkanie. Teraz przyjechałem po towar, wożę go na rynek wrocławski, hurtowy. U nas zalało wszystko. Pola zalane, maliny zalane, truskawka zalana. A zobowiązania wobec hurtowni są, dlatego przyjeżdżam tutaj. Ale już jesteśmy, można powiedzieć, po. Wczoraj wszystko było posprzątane, woda zeszła. U nas, bo my tak naprawdę jesteśmy w pierwszej linii tamy Zagórze. Wczoraj już powstawiali kontenery na rzeczy, które są zalane, do wyrzucenia. Wszystko jest zapakowane, wywiezione.
Spotykamy się w Wilkowie, na terenie, który w 2010 roku też był zalany. – Tak, wiem, bo mojego kolegę zalało. Ja jeżdżę tu już parę lat, oglądałem zdjęcia, także znam sytuację – mówi Wojciech Gąsior.
Mieszkańcy też się organizują, chcą pomóc. – Wiem o tym, bo osoby, od których biorę towar już proszą o kontakt z naszymi sołectwami, pytają jak mogą pomóc, zbierają dary – podkreśla Wojciech Gąsior. – Aczkolwiek my nie jesteśmy aż tak mocno pokrzywdzeni – dlatego, że byliśmy przygotowani. Jeżeli chodzi o Kłodzko, Lwówek – tam jest tragedia. Nie ma dróg, bruków, domów – wszystko jest bardzo zniszczone.
Jak pomoc dla powodzian będzie organizowana tutaj?
– Dzisiaj mamy robocze spotkanie zorganizowane z sołtysami i radnymi – mówi wójt Daniel Kuś. – Wydaje mi się, że na tę chwilę będziemy próbowali zebrać środki finansowe, które przekażemy potem jakiejś gminie. Rozważamy też wynajęcie firmy, która mogłaby odbudować zniszczony urząd gminy, jeżeli takowy jest, żeby ślad po Wilkowie na Dolnym Śląsku pozostał. Jeśli chodzi o dary spożywcze, o środki czystości, to będziemy próbowali zbierać za pośrednictwem straży, biblioteki, sołtysów. Jak to uzbieramy, to najprawdopodobniej z panem wojewodą do PCK lubelskiego przekażemy i tam niech dysponują.
Do powodzi na Lubelszczyźnie doszło w maju i w czerwcu 2010 roku. Pod wodą znalazło się wiele miejscowości między innymi z gmin: Wilków i Janowiec. Straty materialne według szacunków MSWiA wyniosły ponad 10 mld złotych.
CZYTAJ: Lublinianie nie zawiedli! Ruszyli tłumnie z darami dla powodzian
ŁuG/ opr. DySzcz
Na zdj. zalania w Żaganiu w woj. lubuskim, 18 bm, fot. PAP/Lech Muszyński