Krwotoki, a właściwie brak umiejętności ich hamowania, są jedną z głównych przyczyn śmierci w wypadkach komunikacyjnych czy rolniczych. Rozmawiali o tym dziś (20.06) w Centrum Symulacji Medycznej lekarze i ratownicy medyczni.
Wiedza, która ratuje życie
– Wiedza o tym, jak hamować lub spowolnić krwotok, jest na wagę życia – mówi wprost Konrad Szast, ratownik medyczny z Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Lublinie. – Tak naprawdę krwawienia i krwotoki to jest główna przyczyna zgonów możliwych do uniknięcia w opiece przedszpitalnej. W sytuacji wypadków urazowych jest to przyczyna, z którą możemy sobie poradzić, której możemy zapobiegać. Myślę, że możemy śmiało powiedzieć, że to jest główna przyczyna śmierci jeśli chodzi o wypadki. Bezwzględnie ważne jest to, żeby każdy potrafił ten krwotok zatamować lub przynajmniej spowolnić do przyjazdu pogotowia.
CZYTAJ: Zmarł prof. Tomasz Zubilewicz, wybitny lubelski lekarz
– Oprócz tego, że pracuję w Warszawskim Uniwersytecie Medycznym jako nauczyciel, latam w Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym i z tym się na co dzień spotykamy – opowiada Patryk Rzońca z Zakładu Anatomii Człowieka w Warszawskim Uniwersytecie Medycznym. – Te krwotoki, których nie zatamujemy czy nie zdiagnozujemy, one zabijają nam pacjentów. Jeżeli dojdzie do uszkodzenia dużego naczynia to nawet w kilka sekund. Jeżeli dojdzie do uszkodzenia aorty, czyli głównej tętnicy w organizmie człowieka, to jest to 30 sekund, do minuty.
– Żeby potrafić, trzeba wiedzieć – podkreśla Maja Chrzanowska – Wąsik, lekarz, adiunkt w Katedrze Ratownictwa Medycznego Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. – Udzielanie pierwszej pomocy jest obowiązkiem każdej osoby. Pracując w Centrum Symulacji wiemy, że robią to nawet dzieci. Nawet przedszkolaki świetnie sobie radzą. Musimy tylko pokazać im podstawowe narzędzia. Najpierw chęci, potem wiedza, a później praktyka. Bez tego nie uda nam się uratować nikomu życia.
Czy potrafię pomóc?
– Nie potrafię, boję się krwi, niestety.
– Umiem, ponieważ mam kwalifikowaną pierwszą pomoc. Jestem ratownikiem. Ludzie boją się, zresztą nie dziwię się. Boją się konsekwencji, że jakaś odpowiedzialność na nich spłynie. Przez to niestety ta pomoc nie jest udzielana. Nie chodzi o konsekwencje prawne. Obawiamy się, że zaszkodzimy.
– Trzeba upewnić się, że osoba nie jest w niebezpiecznym miejscu, np. koło ognia albo pod czymś, co może na nią runąć. Trzeba ją odciągnąć. Trzeba sprawdzić, czy osoba jest przytomna i czy oddycha. W przypadku krwotoku trzeba jak najszybciej zatamować. Najlepiej oderwać kawałek materiału i zawiązać dosyć ciasno, aby przestało krwawić. Miałem w liceum szkolenia z BHP. Myślę, że trochę mi tego w głowie zostało.
– Było w szkole. Myślę, że dałabym radę. Nie boję się krwi.
CZYTAJ: O zdrowiu Polaków po pandemii. Spotkanie ekspertów w Lublinie
Co robić, zanim przyjedzie pogotowie?
– Najważniejsza rzecz w ratownictwie to bezpieczeństwo ratownika – podkreśla Maja Chrzanowska – Wąsik. – Jeżeli nie ma rękawic, to na własne ryzyko udziela tej pomocy. Poza tym najważniejsza jest ocena, co się wydarzyło, wezwanie pomocy i uciśnięcie w miejscu krwawienia z zastosowaniem opatrunku uciskowego. Tym opatrunkiem może być szalik, koszulka, raczej nie chusteczka higieniczna. Każdy materiał, który może stanowić rodzaj tamponu i ręka, która uciśnie ranę. I to wystarczy. Nie trzeba żadnego innego sprzętu.
– Często się zdarza tak, że przyjeżdżamy do pacjenta, który ma jakiś uraz i albo jest to malutka rana, która po przetarciu gazikiem i założeniu plastra jest zaopatrzona, a inne przypadki, np. w rolnictwie, dochodzi do bardzo ciężkich obrażeń – wspomina Patryk Rzońca. – Są to bardzo duże uszkodzenia ciała, bardzo duże krwawienia i nie jest nic zrobione.
W ramach projektu „Krwotok jako zagrożenie życia. Pierwsza pomoc w zapobieganiu zgonom. Apteczka pierwszej pomocy” realizowanego w Centrum Symulacji Medycznej w Lublinie przeszkolonych zostało ponad 230 osób – seniorów oraz uczniów szkół.
PaSe / opr. PrzeG
Fot. pixabay.com