Unia Europejska ostatecznie zgodziła się na przedłużenie bezcłowego handlu z Ukrainą do czerwca 2025 roku, ale z ograniczeniami w imporcie. To była tylko formalność po tym, jak propozycję Komisji przyjął kilka tygodni temu Parlament Europejski. choć stało się to przy sprzeciwie większości polskich deputowanych z PO, PSL i PiS-u.
Wcześniej przeciwko umowie protestowali polscy rolnicy. Polska jako kraj frontowy jest najbardziej narażona na nadmierny import napływ produktów z Ukrainy.
CZYTAJ: Unia Europejska wycofa z Zielonego Ładu część wymogów dla rolników
Umowa, która zacznie obowiązywać od 6 czerwca przez kolejny rok, jest i tak lepsza od tej, która obowiązuje teraz. Zmiany były możliwe, bo najpierw Komisja Europejska poparła pomysły komisarza do spraw rolnictwa Janusza Wojciechowskiego, później kolejne ograniczenia zostały wprowadzone dzięki forsowanym przez Polskę i Francję postulatom oraz poprawkom złożonym przez polskiego europosła Andrzeja Halickiego.
Limity w imporcie z Ukrainy obejmą jaja, cukier, drób, kukurydzę, owies, kasze i miód. Ograniczenia zostaną wyznaczone na podstawie wysokości importu od połowy 2021 do końca ubiegłego roku. Na liście produktów objętych limitami nie ma pszenicy, bo nie było na to zgody w Unii. Jest natomiast zobowiązanie Komisji do ścisłego monitorowania sytuacji i reagowania, jeśli będzie dochodziło do zakłóceń na rynku.
Ponadto – na wniosek między innymi Polski – do umowy wpisano tak zwane hamulce bezpieczeństwa. Wystarczy destabilizacja na rynku rolnym tylko w jednym kraju, by Komisja w ciągu dwóch tygodni wprowadziła ograniczenia w imporcie danego produktu. Dotychczas trzeba było wykazać zakłócenia na rynku całej Unii, by Bruksela mogła interweniować.
RL / IAR / opr. ToMa
Fot. pixabay.com