Dawca z rysunkami na ciele. U niektórych wciąż taka sytuacja wzbudza wiele wątpliwości. Obalamy te mity. Osoby z tatuażami wciąż mogą uratować komuś życie.
Piotr Kruszyński zarejestrował się w bazie DKMS już na studiach. Potem zrobił tatuaż, a kilka lat później, kiedy jechał już na spotkanie w sprawie kolejnego, zadzwonił telefon, że ktoś czeka na jego pomoc. – Biorcą była na tamten dzień 30-letnia dziewczyna z Argentyny. Mój tatuaż wygląda tak, że ma dwa puzzle i ten mniejszy, odłączający się od większego, jest pomalowany w kolorach flagi Argentyny. Pewnego dnia dostałem wiadomość na WhatsAppie od Blanki. Zrobiła kalkę kształtów, które mój tatuator u mnie zrobił. Tyle że u niej duży puzzel jest w kolorze Argentyny, a mały w kolorze flagi Polski. Mamy dwa takie same tatuaże. Blanka przed przeszczepem miała jeden mały tatuaż, a po przeszczepie, jak już wyzdrowiała, stwierdziła, że to muszą być moje geny, bo w tym momencie ma bardzo dużo tatuaży – opowiadał mi w 2019 roku. Puzzle, które mają wytatuowane Blanka i Piotrek, pochodzą od byłego loga DKMS-u, którym był właśnie puzzel.
CZYTAJ: ChatGPT oblał polski egzamin z chorób wewnętrznych
Wciąż jednak panuje mit o tym, że tatuaże wykluczają z bycia dawcą. Jak trzyma się ten mit na lubelskich ulicach? – Myślę, że tatuaż nie wyklucza z bycia dawcą szpiku bądź krwi. Jeżeli pacjent jest zdrowy, to nie ma takiego powodu. A co to ma za znaczenie? Przecież to skóra. To chyba nie przenika, o ile pamiętam z biologii. Nie jestem fachowcem, nie wiem, jak to wygląda od strony sanitarnej, ale uważam, że mogą być dawcami. Nie wiadomo, co przeniesiemy przez tatuaże. Mój chłopak zgłosił się na dawcę szpiku. Był na badaniach i mógł zostać dawcą, a ma tatuaże.
Tatuaże a dawstwo z medycznego punktu widzenia
A jak jest dokładnie, jeśli chodzi o tatuaże przy dawstwie szpiku – mówi lekarz-konsultant Fundacji DKMS Grzegorz Hensler. – Posiadanie tatuażu czy wykonanie tatuażu w niedawnej przeszłości nie stanowi przeciwskazania do tego, by zarejestrować się w bazie potencjalnych dawców szpiku. Również dawcy, którzy są zarejestrowani, nie muszą nas informować o fakcie wykonania tatuażu. W chwili obecnej nie blokujemy ich danych na 6 miesięcy po takim zabiegu, jak robiliśmy to w przeszłości. Również dawcy, którzy są w trakcie koordynacji pobrania dla konkretnego pacjenta, nie muszą obawiać się, że z tego powodu, iż w niedawnym czasie wykonali tatuaż, zostaną zdyskwalifikowani z donacji. To, czego obawialiśmy się w przeszłości, czyli ryzyka przeniesienia chorób zakaźnych takich jak wirusowe zapalenie wątroby typu B czy C, w chwili obecnej, gdy salony tatuażu korzystają ze sterylnych jednorazowych sprzętów, jest zbliżone do zera. Z drugiej strony metody diagnostyczne, które wykorzystujemy w chwili obecnej, czyli badania genetyczne, które wykrywają materiał genetyczny wirusów, pozwalają na wykrycie takiego zakażenia w bardzo krótkim czasie. To tradycyjne okienko serologiczne, które wynosiło właśnie 6 miesięcy, w chwili obecnej przeszło już do lamusa.
Co należy wiedzieć przy oddawaniu krwi?
– Nieco inaczej jest w przypadku oddawania krwi. Tu wciąż musimy poczekać, ale również już nie 6, a 4 miesiące od wykonania tatuażu – mówi dyrektor Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Lublinie Małgorzata Orzeł. – Obowiązujące rozporządzenie ministra zdrowia w sprawie kwalifikacji kandydatów na dawców i dawców krwi mówi o tym, że od zabiegu związanego z przerwaniem ciągłości skóry czy z nakłuciem skóry czy zabiegi endoskopowe, czyli jakieś gastroskopie, kolonoskopie itd., musi upłynąć 6 miesięcy bądź 4 miesiące, jeżeli badania w kierunku WZW typu B i C oraz wirusa HIV wykonywane są metodami biologii molekularnej. Od lat we wszystkich centrach krwiodawstwa w Polsce te badania wykonywane są z każdej donacji metodami biologii molekularnej. W związku z tym możemy odczekać 4 miesiące od wykonania tatuażu do momentu, kiedy możemy już bezpiecznie oddać krew.
CZYTAJ: Sezon na kleszcze rozpoczęty. O czym należy pamiętać?
To, czy mamy tatuaże czy nie, nie ma więc najmniejszego znaczenia, jeśli chcemy oddać szpik czy krew. Jest jednak pewien warunek. Aby oddać krew, musimy pozostawić możliwość wkłucia się w żyłę. – Gdyby tatuaż obejmował całe zgięcia łokciowe jednej i drugiej ręki, to uniemożliwiałoby wykonanie bezpiecznego nakłucia żyły. Więc te okolice zgięcia łokciowego muszą być wolne od tatuażu, żeby można było bezpiecznie pobierać krew – tłumaczy Małgorzata Orzeł.
Jakie warunki powinny panować w studiach tatuażu?
A żeby zadbać o zdrowie i móc wciąż być dawcą, robiąc tatuaż, warto zwrócić uwagę na warunki panujące w studiu, w którym chcemy go wykonać. – Po pierwsze należy zwrócić uwagę na czystość, czy nie ma kurzu – wskazuje tatuatorka Anna Strashkeva. – To taka podstawa – czy sprząta się codziennie to studio. To od razu widać. Ja np. zawsze składam stolik przy swoim kliencie, żeby zobaczył, że jest on dezynfekowany, owijany całościowo folią, wszystko jest robione w rękawiczkach. Igłę zawsze otwieram przy kliencie. Klientom też radzę, żeby zwracali uwagę, czy igły otwierane są przy nich, a potem wrzucane do specjalnego pojemnika. Wszystko musi być zapakowane, jednorazowe. Jest specjalny płyn do sterylizacji. Jeżeli czasem tatuażyście zdarzy się o czymś zapomnieć, trzeba dolać farby czy wziąć inną igłę, zwróćmy uwagę, czy tatuażysta zdejmuje przy tym rękawiczki, bierze to wszystko czystymi rękami, nalewa sobie farbę, bierze tę igłę, potem musi wziąć nowe rękawiczki. Te poprzednie muszą być wyrzucone. Rękawiczki muszą być sterylizowane specjalnymi płynami.
Dzięki zachowaniu szczególnej ostrożności zminimalizujemy ryzyko zakażenia wirusami, przenoszonymi poprzez kontakt z krwią, między innymi HCV czy HIV. Mimo że w obecnych czasach ryzyko to jest znikome, nie zaszkodzi dmuchać na zimne.
Z opublikowanych w 2022 roku badań CBOS wynika, że 10 procent Polaków ma tatuaż. Nieco ponad 1/3 z nich nie poprzestaje na jednym wzorze i ma tatuaże w widocznych miejscach. A wśród nich są dawcy, którzy swoim przykładem obalają mit związany z tatuażami.
EwKa / opr. WM
Fot. archiwum