W województwie lubelskim wzrasta liczba zachorowań na szkarlatynę, zwaną również płonicą. Zdaniem ekspertów to efekt zniesienia reżimu sanitarnego po pandemii koronawirusa. W 2021 roku sanepid odnotował zaledwie 103 przypadki tej choroby, w 2023 roku było to już prawie 1400 zgłoszeń. Lekarze są też zgodni co do tego, że dzieci gorzej znoszą zakażenie paciorkowcami, a przebieg chorób spowodowanych tą bakterią jest cięższy, bo pandemiczna izolacja spowodowała osłabienie układu immunologicznego.
CZYTAJ: Ten korytarz ratuje życie. Kierowcy muszą znać kilka ważnych zasad [FILM]
– W tym roku w przychodni obserwujemy wzrost liczby zachorowań na szkarlatynę, w ubiegłym roku była to ospa wietrzna – przyznaje lekarz rodzinny, Anna Jakubaszek-Pałacha. – Szkarlatyna to, można powiedzieć, angina, tylko taka, która dodatkowo daje jeszcze wysypkę. Rzadko to można pomylić, ponieważ to jest nagły początek, nasilony ból gardła taki, że dziecko nie chce jeść. Z reguły temperatura jest powyżej 38,5 stopni C. To jedna z nielicznych chorób wieku dziecięcego, w której musimy wziąć antybiotyk. Nawet jeśli mamy jakieś wątpliwości przy rozpoznaniu, to ja wolę dać antybiotyk niż czekać. Ze względu na to, że szkarlatyna nieleczona może dać powikłania ze strony nerek, stawów, serca, układu nerwowego.
– Od ubiegłego roku obserwujemy większą ilość zakażeń paciorkowcowych, i to nawet porównując do czasu sprzed pandemii, kiedy średnio mieliśmy ok. 20 tysięcy przypadków płonicy w Polsce – mówi Barbara Hasiec, kierownik oddziału chorób zakaźnych dziecięcych Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego w Lublinie. – Od co najmniej roku mówi się, że dzieci chorują częściej i ciężej, bo przez okres pandemii, izolacji, ich układ immunologiczny był trochę izolowany.
CZYTAJ: Karta EKUZ dostępna w aplikacji mojeIKP
– Najbardziej charakterystyczna jest wysypka, która ma dość charakterystyczny wygląd – jest drobno plamista – mówi dr Sławomir Kiciak, lekarz kierujący oddziałem chorób zakaźnych dla dorosłych Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Lublinie. – To jest tak, jakby skóra była pokłuta szczotką ryżową. Również występują różnego rodzaju zmiany w zgięciach, na przykład łokciowych, kolanowych. Jest to niebezpieczne, bo tutaj w grę wchodzi nie samo działanie bakterii jako paciorkowca, tylko również działanie toksyny produkowanej właśnie przez tego paciorkowca. Najcięższym powikłaniem jest zgon, który może nastąpić w tym przypadku, natomiast w dobie antybiotykoterapii to raczej takie powikłania się bardzo rzadko zdarzają. Z takich powikłań to może być paciorkowcowe zapalenie płuc, paciorkowcowe zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych – to najczęstsze powikłania tej choroby.
– Jest to choroba przenoszona drogą kropelkową, wywoływana przez bakterie – mówi Agnieszka Dados, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie. – Zachowywanie podstawowych zasad higieny rąk, kaszlu, jest podstawą do tego, żeby unikać tego zakażenia. Po wprowadzeniu antybiotykoterapii dziecko zakaża do jednej doby. W momencie, kiedy dziecko jest nieleczone, ten patogen przenosi się do 21 dni.
– Nie mamy szczepionki na szkarlatynę, więc chodzi o ograniczenie kontaktu z chorymi dziećmi, mycie rąk, nie całowanie, nie picie z jednej butelki – mówi Anna Jakubaszek-Pałacha. – Przy wątpliwościach, czy to jest wirusowe zapalenie gardła czy bakteryjne, to jak najbardziej strep test – można taki test kupić w aptece i zrobić samemu. On nam bardzo ładnie pokazuje, czy mamy do czynienia z paciorkowcem czy z infekcją wirusową.
Zakażenia paciorkowcowe to nie tylko szkarlatyna, to także zakażenia inwazyjne np. gorączka popołogowa, róża, czy zakażenia bakteryjne w przebiegu ospy wietrznej. Do końca marca tego roku w całym kraju było prawie 23,5 tys. zachorowań spowodowanych przez paciorkowce. Zakażenia inwazyjne to stany zagrażające życiu. Im więcej zakażeń paciorkowcowych, tym większa szansa na wystąpienie zespołów wstrząsu toksycznego, posocznicy, czy martwiczego zapalenia powięzi.
RyK/ opr. DySzcz
Fot. pexels.com