Polsko-ukraińska grupa teatralna pomaga młodzieży przeżyć traumę wojenną. Młodzi aktorzy w taki sposób uwalniają emocje, które są ukryte w podświadomości.
– Wykonujemy różne zadania, rozmawiamy ze sobą, ćwiczymy – to wszystko daje spore efekty – mówi instruktorka teatralna Katarzyna Jóźwik. – Na początku myśleli, że to będzie coś bardzo trudnego, chociaż byli zaciekawieni. A później okazało się, że jeżeli wychodzi się od zabawy, od pasji, to potem można wchodzić w bardziej poważne klimaty. I tak u nas się zadziało, bo kiedy pytałam jaki spektakl wystawić, wszyscy byli zgodni co do tego, że baśń. I to było bardzo zrozumiałe, ponieważ to też jest rodzaj ucieczki od traum, które przecież mają. Ale po pewnym czasie przyszła także inna refleksja: że jednak też powiedzmy trochę o tym, co przeżywamy i czego doświadczyliśmy.
CZYTAJ: Uchodźcy: w Polsce znacznie łatwiej można znaleźć pracę niż w Ukrainie
– Oglądałam film o Mariupolu i zachciałam powiedzieć, jak naprawdę jest w Ukrainie, w moim mieście i w innych miastach – wyznaje Ksenia Kolesnyk, jedna z młodych aktorek. – Ja jestem głosem mojego miasta, które prawie jest zniszczone. Wyszliśmy i opowiedzieliśmy naszą historię, co przeżyliśmy, jakie mamy uczucia na ten temat. Jesteśmy aktorami, ale mamy swoją historię.
– Teatr jest takim miejscem, gdzie się gra na emocjach, ale też gdzie oswaja się emocje – twierdzi Katarzyna Jóźwik. – I wydaje mi się, że pewien warsztat, uważność, delikatność w traktowaniu tego tematu pozwoli im opowiedzieć o tym w sposób w miarę spokojny, choć nie mówię, że nie emocjonalny, czy nie wywołujący emocji.
– W naszym spektaklu gram rolę złej królowej – mówi Maria z miasta Browary w obwodzie kijowskim. – Jest to postać, która zupełnie się różni od mojej prawdziwej osobowości. Jednak wcielając się w nią, czuję się komfortowo. Gdy jestem na scenie, czuję się zupełnie inaczej niż w życiu. Mogę przyjść na zajęcia z gorszym nastrojem, a potem wychodzę na scenę i wszystko znika. Już nie myślę o swoich problemach, myślę tylko o roli, o tym jak ją zagrać. Myślę o tym, co mam dla widzów.
– Zaczęliśmy z myślą, że to będzie sposób na integrację – mówi Anna Prasolova, koordynatorka grupy teatralnej. – Ale okazało się, że te zajęcia dają dzieciom dużo więcej. Wykonujemy zadania, które uwalniają ukryte dziecięce emocje, nie zawsze można o nich powiedzieć np. rodzicom. W tych zadaniach często ujawniają się różne procesy, np. że nie potrafimy wyrazić swojego gniewu, a on nas przytłacza.
– Dzieciom, które uczestniczą w tej grupie, daje to możliwość otwarcia się na drugą osobę – zauważa Jacek Jęczmionka, koordynator Centrum Pomocy Migrantom i Uchodźcom w Lublinie. – Bardzo często młodzież, nie tylko ukraińska, ale i polska, jest bardzo wycofana. Na pewno te lata zamknięcia też zrobiły swoje. Często młodzi ludzie nie wiedzą nawet, jak ze sobą rozmawiać. A tutaj mają całkowitą przestrzeń do tego, żeby wyrazić siebie, poznać siebie nawzajem i współpracując robić coś naprawdę na wysokim poziomie.
CZYTAJ: Ukraińscy uchodźcy wojenni na dłużej w Polsce. Prezydent podpisał ustawę
Pomysłodawcą całej inicjatywy jest Caritas Archidiecezji Lubelskiej. Zajęcia odbywa się w czwartki o godzinie 18.00 w Domu Nadziei przy al. Unii Lubelskiej.
InYa / opr. LisA
Fot. pixabay.com