W Charkowie katolicy po raz trzeci obchodzą święta Wielkanocne w cieniu wojny. Dyrektor Caritas-Spes w Charkowie ksiądz Wojciech Stasiewicz powiedział, że pomimo podniosłych momentów i skupienia na modlitwie nie da się zapomnieć o zagrożeniu.
Mimo wypchnięcia Rosjan spod Charkowa w 2022 roku miasto cały czas żyje w napięciu. W nocy na ulicach gaśnie światło. Co chwila słychać wyjące syreny alarmowe. Ksiądz Wojciech Stasiewicz podkreśla, że organizacja i odpowiednia celebracja świąt w Charkowie wiąże się z wieloma problemami. – Przez sześć lub osiem godzin nie ma światła, co też jest dla wielu z nas wyzwaniem. Pojawiają się problemy z dojazdem do katedry. To również kwestia światła w samej katedrze – dodał.
CZYTAJ: Ukraina: 2. rocznica wyzwolenia Buczy
Na Charków cały czas spadają rosyjskie rakiety oraz drony. Ksiądz Wojciech Stasiewicz zaznaczył, że od początku roku ostrzał stale się wzmaga, a Rosjanie atakują miasto już nie tylko w nocy, lecz także w ciągu dnia, gdy ruch na ulicach jest największy.
Kapłan podkreśla, że mieszkańcy pilnie śledzą informacje z frontu i obawiają się nowej dużej rosyjskiej ofensywy, której celem miałoby być zajęcie miasta. – Każdego dnia są próby przebicia się przez ukraińską obronę. Ataków bombowych jest coraz więcej – powiedział ksiądz Wojciech Stasiewicz.
Wokół charkowskiej katedry Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny skupiona jest wspólnota około 200 katolików. W czasie świąt Wielkiejnocy w świątyni jest jednak znacznie więcej osób, wśród nich są między innymi polscy wolontariusze, którzy zjeżdżają się z różnych stron wschodniej Ukrainy.
IAR / RL / opr. AKos
Fot. archiwum RL