25 lat temu Polska wstąpiła do NATO. Sojusz Północnoatlantycki miał być gwarancją wspólnej obrony w ramach zasady „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”.
Na ile te założenia są aktualne i jak wyglądała transformacja polskich sił powietrznych w okresie wejścia polski do NATO – o tym nasz reporter Łukasz Grabczak i jego gość gen. dyw. rez. pil. Jacek Pszczoła – były inspektor Sił Powietrznych, osoba, która wprowadziła samoloty F16 na polskie niebo, uczestniczył też w procesie NATO-wskich certyfikacji polskich lotników.
Znajdujemy się w Dęblinie, w miejscu dla pana szczególnym.
– Na pewno, bo tutaj z Dęblinem związałem się jako 15-letni chłopak, wstępując do liceum lotniczego. To był 1982 rok, stan wojenny. Spędziłem tutaj 4 lata liceum, zdałem maturę w 1986 roku i wstąpiłem do Oficerskiej Szkoły Lotniczej. Spędziłem tutaj 8 lat i zawsze z sentymentem wspomina Dęblin i z przyjemnością tutaj wracam.
Dzisiaj kolejne spotkanie w Dęblinie w szczególnym momencie, bo świętujemy 25-lecie wejścia Polski do NATO. Jak pan sobie pomyśli o roku 1999, to miał pan większe obawy czy nadzieje? Obawy, że trzeba będzie przeprowadzić trudny proces modernizacji Sił Zbrojnych czy nadzieje, że NATO będzie gwarantem bezpieczeństwa Polski?
– Miałem przede wszystkim nadzieje. Byłem przekonany, wręcz pewny, że dana nam szanse bycia członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego na pewno nie zostanie zmarnowana. Zaczynając od potencjału ludzkiego, ludzie byli pozytywnie nakręceni na to, że jesteśmy już w gwarancie bezpieczeństwa w tej części Europy czy świata, że NATO daje nam poczucie bezpieczeństwa. Zobowiązania, których się podjęliśmy w tym okresie, tak jak pan wspomniał, były bardzo trudne, bo myśląc i użytkując po wschodniemu, stajemy się członkiem Sojuszu. Czekały nas lata, aby udowodnić to, że pomimo tych niedoskonałości, będziemy pełnoprawnym członkiem, i udowodniliśmy to. Ludzie zdali egzamin. Pan na wstępie wspomniał, że ja to wprowadzałem, ja byłem jednym z trybików w tej wielkiej maszynie, która wprowadzała F-16 na uzbrojenie Polskich Sił Powietrznych. Ten entuzjazm udzielił się nam wszystkim. I tak powoli, czasami mozolnie, wprowadzaliśmy krok po kroku wymogi, które stawiał przez nami Sojusz. Dzisiaj, po ćwierćwieczu, jesteśmy pełnoprawnym, pełnowartościowym członkiem Sojuszu.
Te zmiany trwały. Bo przypomnijmy, że pierwszy samolot F-16 z polskim pilotem wylądował w Krzesinach w 2006 roku.
– Dla nas lotników 2006 rok to był taki przeskok generacyjny. To był jeden z takich elementów, kryteriów, które trzeba było spełnić. Jeśli chodzi o ten aspekt domeny lotniczej, lotnictwa, był to samolot zachodni, amerykański, więc spełnialiśmy tu kolejne kryterium. My jako lotnicy udowodniliśmy w bardzo krótkim czasie, że posiedliśmy sprzęt, potrafimy go wykorzystać, nauczyliśmy się go. Bardzo szybko weszliśmy w dyżury bojowe w systemie NATO-wskim, a później też nasze samoloty F-16 brały udział i biorą do tej pory w Air Policingu nad Bałtykiem. Wspomagamy tutaj naszych sojuszników. Zakup tego samolotu był strzałem w dziesiątkę, a my jako ludzie szybko się przeszkoliliśmy i udowodniliśmy, że wiemy, jak go wykorzystywać.
CZYTAJ: Jak zachowaliby się Polacy w wypadku wojny? Są wyniki sondażu
Jak zasiadł pan za sterami F-16, to zdał sobie pan sprawę, jak polskie lotnictwo było archaiczne?
– Powiem tak, że mój background to MiG-21 – to prawej dwie generacje wstecz. Widząc, jakie możliwości ma F-16, porównując je z możliwościami MiG-a 21, człowiek zdawał sobie sprawę, że był szkolny i latał MiG-iem 21, ale gdyby doszło do potencjalnej konfrontacji w powietrzu, to szanse przeżycia pilota MIG-a 21 w konfrontacji z F-16 i lotnikiem F-16, praktycznie spadały do zera. Dobrze się stało, że jesteśmy członkiem Sojuszu i mamy te samoloty. Latając nimi widziałem, że moje szanse w starciu nawet z samolotami, które są teraz na zbrojeniu Federacji Rosyjskiej, dają mi duże szanse, żeby wychodzić zwycięsko z pojedynku w powietrzu.
Czy Polska wykorzystała 25 lat obecności w Sojuszu?
– Oczywiście, że tak. Można się tutaj spierać w jakichś zakresach, że można było zrobić pewne przeczy lepiej, ale powiem tak, musimy pamiętać o tym, że w 1989 roku coś się skończyło. My jako Polska weszliśmy w nowy etap rozwoju. To jest jedna część życia państwa, Siły Zbrojne, w tym kontekście lotnictwo. Wchodziliśmy w wolny rynek, demokracja, cywilna kontrola nad armią. Sumując to wszystko, nasze 25 lat członkostwa w Sojuszu, zrobiliśmy dużo dobrego, ale róbmy to dalej w tym kierunku, żeby doskonalić się jeszcze bardziej.
– I zwiększać ten potencjał obronnościowy? Ile PKB kraje Sojuszu powinny wydawać na obronność? Bo nie wszystkie kraje spełniają te 2%, Polska jest tu akurat w czołówce.
– Powtarzając słowa rządzących polityków, dla nas państwa frontowego 3% to jest takie minimum minimorum. Jak jeszcze byłem w służbie i rozmawiało się z partnerami z Sojuszu, to im dalej państwo było oddalone od Rosji, to postrzeganie zagrożenia ze strony Rosji jest inne. Ale te 3% po tym, co się wydarzyło i co dzieje się na Ukrainie, to jest to minimum minimorum.
Państwa frontowe wschodniej flanki NATO 3%, pozostałe kraje 2%?
– Pozostałe kraje też 3%. Artykuł 5 mówi o tym, że jak ktoś nas zaatakuje, to my oczekujemy od państw sojuszniczych, że przyjdą do nas z pomocą, a wtedy będzie już za późno, żeby zwiększać czy przechodzić na pełne tryby wojenne, jeśli chodzi o np. gospodarkę. Ja oczekiwałbym od naszych partnerów zachodnich, żeby też myśleli o tym, żeby to PKB wynosiło 3% na wydatki na zbrojenia i rozwój sił zbrojnych.
Na ile NATO jest obecnie gwarantem bezpieczeństwa Polski?
– Nie ma obecnie innego gwarantu, innego sojuszu. Nawet z całym szacunek do Unii Europejskiej, projektów utworzenia Sił Zbrojnych Unii Europejskiej, to dla mnie osobiście NATO jest takim gwarantem. To jest największy sojusz militarno-polityczny na świecie i w tej części świata, w Europie, NATO jest według mnie tym gwarantem bezpieczeństwa naszego i naszych sąsiadów. Nie widzę tutaj innej instytucji, która mogłaby na dzień dzisiejszy w krótkim czasie takie standardy bezpieczeństwa zagwarantować.
Generał dywizji Jacek Pszczoła był dziś gościem Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie w ramach cyklu „Generalnie o lotnictwie”. Od 2019 roku generałowie sił powietrznych odwiedzają dęblińskie muzeum, by opowiadać o doświadczeniu zawodowym i refleksjach związanych ze służbą w wojsku.
ŁuG / opr. AKos
Na zdj. spotkanie w Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie. Fot. K. Kasprzak, J. Zagożdżon, M Przychodzeń / Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie