Przed Sądem Okręgowym w Lublinie ruszył w piątek (05.01) proces 72-letniego Jana D. z Włodawy oskarżonego o usiłowanie zabójstwa swojej sąsiadki. Według ustaleń śledczych, kobietę zaatakował siekierą, bo rzekomo miała ukraść mu pieniądze. Mężczyzna nie przyznaje się do winy.
Prokuratura Rejonowa we Włodawie oskarżyła 72-letniego Jana D. o usiłowanie zabójstwa 57-letniej sąsiadki. Według ustaleń śledczych, gdy kobieta leżała w łóżku, próbował uderzyć ją siekierą w głowę, ale pokrzywdzona zasłoniła się rękę – w którą została zraniona – i uciekła z mieszkania. Do zdarzenia doszło wieczorem 20 maja 2023 roku.
CZYTAJ: Zarzucał sąsiadce kradzież. Zaatakował ją siekierą
Sąsiedzi dobrze się znali
Sąsiedzi od kilku lat mieszkali w jednym bloku socjalnym we Włodawie. Dobrze się znali i spędzali ze sobą dużo czasu.
Podczas rozpoczęcia procesu w piątek przed Sądem Okręgowym w Lublinie pokrzywdzona zeznała, że tego dnia pili razem alkohol w mieszkaniu oskarżonego. Po kilku godzinach źle się poczuła i poszła się położyć do łóżka w swoim mieszkaniu. – Obudziłam się, gdy już stał nade mną z siekierą. Pytał, gdzie są jego pieniądze. Oskarżył mnie, że ja mu ukradłam pieniądze. Powiedziałam, że “ani grosza ci nie wzięłam”, a on się zamachnął siekierą; ja się osłoniłam ręką, bo inaczej dostałabym w głowę. Siekiera trafiła mnie w przedramię. Drugi raz nie próbował się zamachnąć, ponieważ odepchnęłam go nogami i wybiegłam z mieszkania. Pobiegłam do sąsiadów, aby zatelefonować na policję – opisała pokrzywdzona.
Siekiera cały czas stała w domu
Oskarżony składał przed sądem obszerne wyjaśnienia, nazywając kobietę “kochaną sąsiadeczką” i zdrabniając jej imię. Podkreślał, że łączyły ich serdeczne, sąsiedzkie relacje. 72-latek nie przyznawał się do winy. Twierdził, że kobieta musi być zapewne pod czyimś wpływem, skoro kieruje wobec niego takie oskarżenia. Wyjaśniał, że siekiera cały czas stała w domu oparta o piec kaflowy. Używał ją do rąbania drewna na dworze. – Nie wiem, skąd ta krew znalazła się na siekierze (…) Nie wiem, czy ona naprawdę była w użyciu przez kogoś – mówił Jan D.
Jego zdaniem rana przedramienia może być spowodowana wcześniejszym upadkiem kobiety ze schodów. – Nie było takiej sytuacji. Gdybym się przewróciła, to miałabym rozbitą głowę – dodała pokrzywdzona.
“Był dobrym sąsiadem”
57-latka przyznawała przed sądem, że Jan D. był dobrym sąsiadem i dużo jej pomagał. Stwierdziła, że nigdy nie był taki agresywny. – On tego nie zrobił, tylko zrobił to alkohol – dodała.
Za zarzucane 72-latkowi czyny grozi dożywocie.
RL / PAP / opr. ToMa
Fot. Policja Lubelska / archiwum