To nie był spokojny rok na naszej wschodniej granicy. Poza próbami nielegalnego jej przekroczenia na granicy polsko-białoruskiej, doświadczaliśmy protestów rolników na granicy polsko-ukraińskiej i przewoźników zarówno na jednej jak na drugiej.
Zaczęło się od niekontrolowanego przewozu ukraińskiego zboża, które zamiast trafiać na rynki zagraniczne, zostawało w Polsce, w lokalnych skupach.
CZYTAJ: „W kolejce do granicy ustawiło się blisko 900 ciężarówek”. Protest rolników w Okopach
– Tu nie chodzi o pieniądze – mówił wówczas Wiesław Gryn z Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego. – Do żniw jest coraz bliżej, a nasze magazyny są pełne. Pytam, gdzie my zmieścimy teraz następne zbiory? Jak czuje się rolnik po całym roku ciężkiej pracy, gdy efekty jego pracy zalegają na kupie?
Rozpoczęły się protesty. Już w połowie stycznia rolnicy zablokowali centrum Chełma, potem Hrebenne, Okopy przed Dorohuskiem. W kwietniu dojazd do torów kolejowych w Hrubieszowie.
Jednym z postulatów protestujących było wprowadzenie cła. Przekonywał ówczesny lider Agrounii, dziś wiceminister rolnictwa, Michał Kołodziejczak.
– To jest jedyny sposób żeby dziś uratować polskie rolnictwo. Trzeba walczyć o przywrócenie cła nie tylko u nas, ale w całej Unii Europejskiej. Żaden tranzyt, żaden przejazd nic nie zrobi. Jeżeli chcecie pomóc Ukrainie to zróbcie, żeby te towary przejechały tam gdzie mają przejechać. Do Afryki, do krajów bliskiego Wschodu – tłumaczył Kołodziejczak.
Od 6 czerwca w Polsce obowiązuje zakaz rozładowywania pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika z Ukrainy. Dozwolony jest jedynie tranzyt.
CZYTAJ: Protest rolników na przejściu granicznym w Dorohusku
Jesienią rolnicy zaprotestowali ponownie. Domagają się uregulowania cen na kukurydzę oraz zatrzymania importu cukru z Ukrainy. Żądania rolników udało się zaspokoić na tyle, że przed świętami zawiesili strajk. W budżecie na ten rok wygospodarowano dla nich dopłaty.
Tego nie można powiedzieć o sytuacji polskich przewoźników. Od 6 listopada blokują drogi dojazdowe do przejść granicznych w Dorohusku, Hrebennem oraz w województwie podkarpackim. Poza kolejnością przepuszczane są ciężarówki z pomocą humanitarną, wojskową oraz te wiozące świeże owoce, warzywa i paliwo. Reszta musi czekać wiele dni.
– Stoję, pauzuje, jadę. Dwa tygodnie. I co z tego? Nic. Żeby wjechać do Polski też dwa tygodnie. I miesiąc poszedł – mówi jeden z kierowców.
CZYTAJ: Dorohusk: 1600 ciężarówek czeka na wyjazd. Trwa protest przewoźników
Tworzą się wielokilometrowe kolejki, są utrudnienia w ruchu. Wzdłuż dróg krajowych nr 12 i 17 dochodzi do przepychanek i blokowania drogi nr 12 przez ukraińskich kierowców. Kilkukrotnie interweniowała policja.
Postulaty przewoźników dotyczą m.in. zakazu rejestrowania w Polsce firm transportowych z zagranicznym kapitałem oraz rozwiązania problemu z ukraińskim systemem kolejki elektronicznej. Dla usprawnienia kolejek w grudniu wprowadzono na przejściu w Dołhobyczowie odprawy pustych ciężarówek. Do protestujących dołączyli transportowcy z całej Polski. Przewoźnicy są zmęczeni, ale i zdeterminowani.
– Nie zejdziemy z barykad. Będziemy stali dopóki strona ukraińska nie ustąpi choćby z tymi kolejkami. Żeby coś zrobili, na chwilę obecną nic się nie dzieje w tej sprawie – uważają protestujący.
Protest w Hrebennem potrwa do 3 stycznia. Zapowiedziano już jego kontynuację. W Dorohusku blokada może potrwać nawet do marca.
Protesty miały też miejsce na towarowym drogowym przejściu w Koroszczynie. W maju wjazd ciężarówek na Białoruś blokowali przewoźnicy, którzy domagali się zakazu wjazdu do Polski białoruskich i rosyjskich naczep. Jak powiedział nam przewoźnik Kazimierz Błażejczyk, w polską branżę transportową uderzają firmy białoruskie z zagranicznym kapitałem, które rejestrują się w Polsce.
– Białoruscy przedsiębiorcy zakładają w Polsce firmy i jeżdżą na białoruskich naczepach. Ładują ładunki bezpośrednio do Moskwy, natomiast my nie możemy jechać bezpośrednio do Moskwy, tylko do Białorusi, do Brześcia. Zabierają nam rynek, są bardziej konkurencyjni – dodaje.
Część postulatów protestujących spełniono. Od czerwca ruch towarowy na granicy z Białorusią został zawieszony dla pojazdów pochodzących z Białorusi i Rosji. We wrześniu z kolei wprowadzono zakaz wjazdu do Polski wszystkich samochodów rejestrowanych w Federacji Rosyjskiej. Zakaz ogłosił na przejściu granicznym w Terespolu ówczesny minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński, który podkreślał, że jest to kolejny element sankcji nałożonych na Rosję w związku z wojnę w Ukrainie.
– Oznacza to, że żaden samochód osobowy zarejestrowany w Rosji nie będzie mógł wjechać na teren państwa polskiego. Dotyczy to wszystkich samochodów. Zarówno tych, które są wykorzystywane komercyjnie, jak również samochodów prywatnych.
Kierowcy ciężarówek, zwykle Białorusini pracujący dla polskich przewoźników, często narzekali na długie, kilkudziesięciokilometrowe kolejki tirów, jakie tworzyły się przed przejściem granicznym w Koroszczynie.
– Skończyła się żywność, a sklepów nie ma. Nie ma też toalet. Są tylko nerwy. Nam trzeba pracować, a nie stać w kolejce. Stoimy w polu.
– Została jedna granica. Zamknęli Kuźnicę, Bobrowniki i wszyscy są tu.
CZYTAJ: Protest przewoźników. Czy widać szansę na rozwiązanie problemu? [ZDJĘCIA]
W związku z kryzysem migracyjnym w lutym zamknięto przejście graniczne z Białorusią w Bobrownikach. Wcześniej, pod koniec 2022 roku, zamknięto przejście drogowe w Kuźnicy. To powoduje, że kolejki na granicy w Koroszczynie tworzą się dość często.
Jak informowała Marzena Siemieniuk z Izby Administracji Skarbowej w Lublinie, kolejki tirów przed przejściem granicznym w Koroszczynie tworzyły się zwłaszcza w okresie przed nowym rokiem. Miało to związek ze zwiększonym ruchem towarowym oraz zamykaniem kontraktów rocznych przez przedsiębiorców.
Według Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej w minionym roku w województwie lubelskim na granicy z Białorusią i Ukrainą udaremniono ponad 160 prób nielegalnego przekroczenia granic.
To nie wszystkie protesty w naszym województwie. Trzeba tu wspomnieć Elżbietę, Annopol i Opole Lubelskie – w tych miejscowościach protestowali plantatorzy owoców miękkich. Ich zdaniem nasz kraj zalewają mrożone owoce z Ukrainy, których cena jest bardzo niska, gdyż zostały wyprodukowane bez żadnych norm i badań.
Natomiast Wólka Orłowska na krajowej „17” to stałe miejsce protestujących mieszkańców z powiatów zamojskiego i krasnostawskiego. Protestują oni przeciwko budowie Centralnego Portu Komunikacyjnego – chodzi o trasę szybkich pociągów tzw. szprychy nr 5 (Trawniki-Hrebenne), która prowadzi według planów przez wiele gospodarstw i domów.
AP / MaT / opr. PrzeG
Fot. archiwum