Niebo nad Polską jest zanieczyszczone światłem. Nie ma nad naszym krajem obszarów wolnych od zaświecenia – wynika z raportu grupy eksperckiej Light Pollution Think Tank. Zjawisko zanieczyszczenia światłem jest powszechne i nasila się.
Nasza atmosfera świeci za mocno
– Chodzi o nadmierne światło – mówi Grzegorz Iwanicki z Instytutu Geografii Społeczno-Ekonomicznej Gospodarki Przestrzennej UMCS, jeden z twórców raportu. – Skierowane w nieodpowiednich kierunkach, o zbyt dużej intensywności, nieodpowiedniej barwie, zbyt jasnej i wycelowane w miejsca, w których nie jest potrzebne.
– Większość ludzi, którzy nie mają możliwości, żeby wyjechać z dala od wielkomiejskich świateł do terenów wiejskich, w góry, nigdy w życiu nie zobaczą Drogi Mlecznej – mówi Marek Więckowski z Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii (oddział w Lublinie). – Jedyne przypadki, które są, to są na przykład wielkie awarie oświetlenia, które zdarzały się – na przykład była w latach 90. spektakularna awaria w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie, gdzie ludzie po raz pierwszy w obszarach wielkomiejskich zobaczyli Drogę Mleczną. Dzwonili na policję pytając się, co to jest na niebie, bo nie wiedzieli, że ten jasny pas, który świeci w poprzek nieba, to wnętrze naszej galaktyki, którą widzimy z punktu widzenia naszego Układu Słonecznego.
CZYTAJ: Raport: naturalne nocne niebo nad Polską już nie występuje
– Nasza atmosfera świeci za mocno – mówi Amelia Staszowska z Katedry Jakości Powietrza Wewnętrznego i Zewnętrznego Politechniki Lubelskiej. – Ona blokuje naturalne światło nocne, natomiast my tego nadmiarowego światła mamy w swoim otoczeniu zbyt dużo. Kwestia ekonomiczna – to światło, które wysyłamy w atmosferę to jest strata konkretnych miliardów euro, dolarów, ponieważ energia w wielu miejscach nadal jest produkowana ze źródeł konwencjonalnych. Produkujemy też dwutlenek węgla, gazy cieplarniane po nic, ponieważ 98 procent światła, które generujemy, tego zewnętrznego oświetlenia, jest totalnie zbędne.
Fot. wfa.uni.wroc.pl
– Widać łunę znad miasta. Tam, gdzie jest ciemniej, nasze oczy nie są już tak skuteczne w ocenianiu tego, jak dużo jest tego zanieczyszczenia światłem – mówi Grzegorz Iwanicki. – W naszym raporcie wskazaliśmy dwie główne metody – jedna to pomiary satelitarne z orbity okołoziemskiej. Wtedy możemy stwierdzić ile światła, kolokwialnie mówiąc, wyświetlane jest w kosmos. Drugie pomiary – możemy uzupełniać nimi pomiary satelitarne – to pomiary naziemne, na przykład z użyciem mierników. Wtedy możemy mierzyć poświatę, czy też jasność nocnego nieba nad naszymi głowami. Według naszych wyników, największe zanieczyszczenie obecnie panuje nad Warszawą – jasność nocnego nieba jest 6 tysięcy razy większa niż nad naturalnie ciemnym niebem. Z większych miast Lublin jest na drugim miejscu po Warszawie jeśli chodzi o ilość światła wyświetlanego na jednostkę powierzchni.
Problem zanieczyszczenia światłem w skali całego globu ziemskiego powiększa się
– Mamy taki wewnętrzny zegar biologiczny, który działa na podstawie impulsów, które dostarcza nam światło – mówi Amelia Staszowska. – Na przykład metabolizm tłuszczy, cukrów, węglowodanów jest regulowany przez dopływ lub brak promieni słonecznych. Hormony, które mamy w swoim organizmie, też są produkowane w określonych porach, najczęściej w nocy – na przykład kortyzol czy melatonina. Natomiast jeżeli zaburzamy ten zegar biologiczny poprzez nadmiarowość tego światła, jednocześnie pojawiają się problemy zdrowotne – z zasypianiem, z otyłością, nawet z powstawaniem nowotworów, ponieważ te hormony, które powinniśmy wyprodukować podczas nocy, nie powstają, bo ciągle dostarczamy bodźców świetlnych i organizm ciągle „myśli” – mówiąc już bardzo prosto – że nadal jest dzień.
CZYTAJ: Dotarli do podziemnego wrzątku. Najgłębszy odwiert geotermalny w Polsce ma już 5 km
– Zdecydowanie problem zanieczyszczenia światłem w skali całego globu ziemskiego powiększa się – mówi Marek Więckowski. – Szczególnie w krajach rozwiniętych, wysoko uprzemysłowionych praktycznie nie ma w tej chwili warunków do naukowego obserwowania nieba. Większość profesjonalnych obserwatoriów astronomicznych wyemigrowało z kontynentu europejskiego. Są tylko niektóre miejsca wysoko w górach bądź tam, gdzie jest niskie zagęszczenie ludności – tam można by było prowadzić obserwacje astronomiczne, natomiast będzie to okupione tym, że trzeba stosować specjalne techniki i tyko niektóre rodzaje badań naukowych mogłyby być prowadzone.
– Ten wpływ światła to także flora i fauna, cykl rozwojowy zwierząt, ich okresy żerowania, także przemieszczanie się też są regulowane dopływem światła – mówi Amelia Staszowska. – Odnotowuje się też straty w niektórych gatunkach, które są typowo nocne. Akurat w przypadku roślin, jeśli jest roślina, która potrzebuje fazy ciemnej do rozwoju i my to światło dostarczamy jej nocą, to też zostanie zachwiany jej cykl rozwojowy.
– Problemem jest to, że samorządy często inwestują w sieć oświetlania zewnętrznego, popularne od lat ledy, które emitują chłodne światło o zbyt dużej mocy i skierowane we wszystkie możliwe kierunki, w tym na przykład w kierunku fasad budynków, bezpośrednio na okna. I to jest przyczyną tego zanieczyszczenia światłem, które część z nas może odczuwać na własnej skórze – mówi Grzegorz Iwanicki.
Stowarzyszenie Polaris koordynuje powstawanie na terenie Polski obszarów wolnych od zaświecenia.
Z Internetu można także pobrać petycję do lokalnych władz samorządowych w sprawie ulicznego oświetlenia.
LilKa/ opr. DySzcz
Fot. Data: Marc Imhoff/NASA GSFC, Christopher Elvidge/NOAA NGDC; Image: Craig Mayhew and Robert Simmon/NASA GSFC, Public domain, via Wikimedia Commons