Dorohusk: przewoźnicy złożyli odwołanie od decyzji wójta ws. protestu [ZDJĘCIA, WIDEO]

20231212 110502 2023 12 12 115754

Polscy przewoźnicy, uczestnicy rozwiązanego przez wójta protestu przed przejściem granicznym w Dorohusku, odwołali się od tej decyzji.

– Nie zgadzamy się z żadnym z argumentów wójta – tłumaczy jeden z przewoźników, Rafał Mekler. – Były tam dwa argumenty. Jeden, który mówił o tym, że granica była zablokowana, że nie były przepuszczane samochody, co było nieprawdą, było w okolicach 50% normalnej przepustowości tej granicy. A drugi mówił o stratach z tytułu protestu. Przecież jeżeli chodzi chociażby o przedsiębiorców, to nie musi mieć miejsca, przecież jest jeszcze kolej, są inne przejścia, przecież wcale nie trzeba jechać akurat na polskie przejścia. Można jechać na inne.

Swoją decyzję o rozwiązaniu zgromadzenia przewoźników protestujących przed przejściem granicznym wójt Dorohuska tłumaczy zagrożeniem mienia w znacznych rozmiarach. 

– Protest trwał kolejny tydzień – mówi wójt Wojciech Sawa. – Oczywiście różne kancelarie prawne, firmy pojawiały się u nas, pisały maile o udostępnienie informacji publicznej. Decyzja była wyłącznie moja. Zastanawiałem się nad nią bardzo długo. To też miało wpływ na to, że protest trwał już prawie 40 dni. Nikt się tym protestem nie interesował. Sporo firm i mieszkańców z terenu mojej gminy i nie tylko, z terenu województwa, z Polski informowało mnie, że tracą płynność finansową. Ludzie zaczęli tracić pracę. To tez mną kierowało podejmując tę decyzję. Jestem wójtem Dorohuska i powinienem dbać o swoich mieszkańców.

– Wójt o swojej decyzji powiadomił przewodniczącego wczoraj o godzinie 11 – mówi jedna z organizatorek zakończonego protestu, Edyta Ozygała. – Dopiero o godzinie 13 przyjechał tutaj na zgromadzenie, dając pierwsze upomnienie, a po 15 minutach drugie upomnienie dla zgromadzonych. Po drugim upomnieniu miał dopiero możliwość rozwiązania tego protestu. Przyjeżdżając tu na protest, pan wójt miał już gotową decyzję. To niezgodne z wytycznymi do rozwiązania naszego zgromadzenia.

– Wcześniejsze przekazanie informacji telefonicznie było wyrazem naszej dobrej woli – odpowiada wójt gminy Dorohusk, Wojciech Sawa. – Mogłem w ogóle tego nie robić, ale w związku z tym, że współpraca z panem przewodniczącym układała się bardzo dobrze, poinformowałem go wcześniej, że wybieramy się z przedstawicielem gminy, który poinformuje protestujących o decyzji, która została podjęta w dniu wczorajszym.

Chociaż protest na przejściu granicznym w Dorohusku został rozwiązany, to przejazdu do terminala granicznego wciąż nie ma. 

Niespełna 3 kilometry przed terminalem granicznym w Dorohusku stoi ustawiona w poprzek drogi naczepa, która – jak mówi jej właścicielka Edyta Ozygała – zepsuła się. – Pojazd uległ uszkodzeniu, bo stał 36 dni na proteście, miał prawo się zepsuć. To tylko rzecz, a w związku z tym, że zachodzi podejrzenie i niebezpieczeństwo, że może to ulec zdewastowaniu, pilnujemy tutaj pojazdu.

Na miejscu jest kilka osób, które wcześniej brały udział w proteście polskich przewoźników. Swoją obecność tłumaczą pilnowaniem mienia. Jednocześnie dodają, że czekają na mechanika, bo wezwany wczoraj na miejsce holownik nie poradził sobie ze ściągnięciem samochodu z drogi. Miejsce, w którym droga jest nieprzejezdna, zabezpiecza policja.

Jak przekazał wójt, do urzędu gminy wpłynął wniosek o organizacji kolejnego protestu, który miałby trwać od 18 grudnia do 8 marca. 

Nadal trwa protest w Hrebennem.

MaK / FiKar / opr. WM / PrzeG

Fot. i film: Magdalena Kowalska

Exit mobile version