Niedziela (26.11) to 20. dzień protestu polskich przewoźników. Blokują oni przejścia graniczne w województwie lubelskim oraz podkarpackim.
CZYTAJ: Ukraina zorganizowała ewakuację kierowców z kolejki do granicy [ZDJĘCIA]
– Jeśli protestujący chcieli doprowadzić do kryzysu energetycznego w Ukrainie, to im to się zaczyna udawać – mówi wiceminister infrastruktury Ukrainy Serhij Derkacz. – Otrzymujemy przez terytorium Polski ok. 30 procent wszystkiego, czego potrzebujemy dla naszego sektora energetycznego. Teraz mamy sytuację, że ponad miesiąc cysterny stoją w kolejkach. Nie dostajemy wystarczającej ilości paliwa, która jest nam potrzebna.
– Zgodnie z ustaleniami przepuszczamy 3 TIR-y na godzinę, a dodatkowo transport humanitarny lub wojskowy – mówi jeden z protestujących Piotr Krzyżankiewicz. – Priorytetem jest przepuszczanie ładunków ADR. Są to materiały, które mają służyć jako paliwa i itd. Są też inne rodzaje ADR, które mają podwójne zastosowanie – mogą służyć dla celów wojskowych i cywilnych. I one też są przepuszczane. Natomiast są takie towary, które – pomimo tego że są ADR-em – zastosowań wojskowych i strategicznych nie mają.
CZYTAJ: Protest przebiega spokojnie. Kolejki ciężarówek przed polsko-ukraińskimi przejściami
W sobotę (25.11) wiceminister infrastruktury Ukrainy Serhij Derkacz podczas wizyty w Dorohusku spotkał się z oczekującymi ukraińskimi kierowcami. Zapowiedział dla nich transport ewakuacyjny. Dodatkowo podczas spotkania rozdawana była pomoc humanitarna.
Polscy przewoźnicy od 6 listopada blokują granice w Dorohusku i Hrebennem w województwie lubelskim, a także w Korczowej na Podkarpaciu. W czwartek zablokowano również przejście w Medyce. Protestujący domagają się między innymi wprowadzenia zakazu rejestrowania w Polsce firm transportowych z zagranicznym kapitałem oraz rozwiązania problemów z ukraińskim systemem kolejki elektronicznej.
InYa / opr. ToMa
Fot. Inna Yasnitska