W okresie międzywojennym oraz w PRL-u działały w Lublinie słynne restauracje, kawiarnie i cukiernie, które po dziś wspominane są z rozrzewnieniem przez mieszkańców Lublina.
Przypomnijmy sobie, z jakich dań słynęły: „Polonia”, „Europa”, „Powszechna” czy inne, trochę mniej renomowane, ale niemniej popularne lokale. Jakie atrakcje czekały na gości w „Czarciej Łapie”, „Astorii”, czy „Victorii”? Czy pamiętamy jeszcze, w którym lokalu zatrudniano aż tysiąc osób w latach 70.?
Zatrzymamy się dłużej w miejscu nieistniejącej już cukierni, którą chętnie odwiedzali Stefan Żeromski, Józef Czechowicz i Bolesław Prus. Wędrując szlakiem kulinarnym, będziemy nawiązywać do wydarzeń z historii naszego miasta, przedstawimy ciekawostki na temat znanych i nieistniejących już lokali, które opowiedzieli Radiu Lublin przewodnicy PTTK.
CZYTAJ TAKŻE: Lublin uznany „miastem z włoskim klimatem”. Kogo tak zachwyciliśmy?
Restauracja Czarcia Łapa
Jest to miejsce, które można nazwać pomnikiem historii. Kiedy stajemy plecami do naszej Bramy Krakowskiej, możemy po prawej stronie zauważyć, że niestety nie ma już wyjątkowego szyldu z odbitą czarcią łapą.
– W PRL-u nie było pubów ani coffee housów, były za to kawiarnie. A najsłynniejszą kawiarnią w Lublinie była „Czarcia Łapa”, która powstała na przełomie lat 50. i 60. Słynęła m.in. z lodów cassate. Były to wielosmakowe lody w kształcie półkuli. Innym charakterystycznym przysmakiem, którego można było tam spróbować był krem sułtański – bardzo słodki krem ze śmietanką, kakao i dodatkami W kawiarni działał również słynny kabaret Czart. Pierwsze kroki stawiali tutaj m.in. Kazimierz Grześkowiak i Piotr Szczepanik. Były tu także organizowane podwieczorki przy mikrofonie. Wielokrotnie zmieniali się właściciele, zmieniała się nazwa, kiedyś było tu logo, a teraz kolejny właściciel ma zamiar otworzyć tu swój lokal. Z łapą wiąże się oczywiście najsłynniejsza legenda Lublina. Dla przypomnienia tutaj w rynku kamienicy na polichromii przedstawiony jest sąd czartowski, na którym widzimy sędziów siedzących wokół okrągłego stołu, ubranych w togi i birety. Kto ma dobry wzrok, zauważy, że spod biretów wystają rogi. Była to w zasadzie jedyna kawiarnia na Starym Mieście, dlatego starsi mieszkańcy Lublina wspominają ją z sentymentem. Później już w latach 70. można było kupić pączki z Czarciej Łapy – opowiada pani Ewa Cisak, przewodniczka z PTTK w Lublinie.
Od roku 1960 w głębokich piwnicach restauracji występował kabaret Czart, który z przerwami działał aż do około 2005 roku. Właśnie na deskach tego kabaretu debiutował pochodzący z Lublina Piotr Szczepanik. Z Czartem wiąże się pewna ciekawa anegdota.
– W latach 70 budowano w Lublinie Zalew Zemborzycki. Wyczytałem taką informację, że do każdej półlitrówki dodawano 50 gr na konto budowy tego zalewu. Kabaret podchwycił temat i na tę okazję wymyślił rymowankę: „Każdy swoją cegiełkę dołożył, by nam ten zalew powstał i ożył, a wódki wypito w potrzebie tyle samo, ile wody w zalewie. Tak że cel był szczytny” – wspomina ze śmiechem jeden z przewodników.
Restauracja Polonia
Pozostając jeszcze w czasach PRL trzeba wspomnieć o restauracji Polonia, która znajdowała się przy Krakowskim Przedmieściu 2. Była to pierwsza restauracja, która serwowała dania dietetyczne, korzystano nawet tutaj z konsultacji lekarskich. Według wielu źródeł w Polonii sprzedawano dziennie około tysiąca obiadów. Wśród nich były dania dla dzieci, dania z kuchni staropolskiej, np. antrykot po partyzancku, pieczeń myśliwska czy pieczeń cygańska. Do posiłków podawano nalewki, a alkohol mógł być serwowany dopiero od godziny 13:00. Restauracja prowadziła tzw. działalność rozrywkową, czyli wieczorne dancingi.
– Z tą restauracją wiąże się zabawna historia. W latach 70. prezydentem Lublina był pan Stanisław Bora. Pewnego dnia do ratusza przyjechała delegacja z Węgier. Pan prezydent w towarzystwie kolegów z delegacji przyszedł do Polonii. Niektórzy może pamietają, że miał on tik nerwowy, który polegał na częstym mruganiu. Wszyscy współpracownicy o tym wiedzieli, nawet jego węgierscy koledzy. Pan prezydent zamówił danie, przyszedł kelner, jeszcze nie było godziny 13. Kelner pomyślał, że tym mruganiem pan Bora daje mu znak. Zrozumiał, że miał przynieść alkohol i wrócił z butelką wódki. Pan prezydent znieruchomiał, kiedy zobaczył butelkę na stole (nie pił alkoholu przyp.red.), tik znowu go chwycił, więc mrugnął drugi raz. Wtedy kelner przyniósł jeszcze jedną butelkę wódki – kontynuuje pani Ewa Cisak.
Restauracja Powszechna
Restauracja mieściła się w gmachu dzisiejszego Grand Hotelu w pobliżu kawiarni Lublinianka. Zapisała się w pamięci klientów lokalu jako jedna z lepszych restauracji w Lublinie. Podawano tu m.in bryzole, rumsztyki, czy Boeuf Strogonowa. Część sali zastawiona była stolikami, a resztę przestrzeni zajmował parkiet do tańca. W restauracji regularnie odbywały się dancingi z muzyką na żywo. To miejsce słynęło przede wszystkim z podawania śniadań.
Restauracja „Powszechna” w Lublinie (Autor: Wojciech Leon Turżański, 1957 – )
Cukiernia Semadenich
Była to najbardziej ekskluzywna cukiernia w Lublinie, mieszczaca się w kamienicy na rogu ul. Krakowskie Przedmieście i Staszica (wtedy Początkowskiej). Pochodzący z cukierniczej rodziny bracia Kacper i Aleksander Semadeni po przybyciu do Lublina, wykupili całą kamienicę i otworzyli cukiernię kontynuując rodzinną tradycję. Semadeniowie jako pierwsi w kraju wprowadzili zwyczaj nakładania przez kelnerów na talerzyki tortów i ciastek specjalnymi szczypcami. W lokalu znajdowała się setka stolików o marmurowych blatach a na zewnątrz weranda w paryskim stylu.
– Był tam bilard i tzw. gazety na kiju. Można było przyjść na kawę, poczytać prasę. Pani Julia Hartwig, która mieszkała w pobliżu, opisywała zapachy, które kojarzą jej się z dzieciństwem, pochodzące z tej kawiarni. Na ulicy dobudowana została weranda. Było to miejsce artystyczne, w którym serwowano głównie kawę i ciastka. Przebywali tu różni artyści i pisarze. Bardzo często przychodził tu Józef Czechowicz, a także Stefan Żeromski. Bracia Semadeni władali kawiarnią przez ponad 80 lat. Później w latach międzywojennych przeszła w ręce rodziny Domańskich, którzy zmienili wystrój, w zewnetrznej części powstała wtedy przeszklona weranda. Miejsce było doskonałe, w pobliżu hotelu Victoria i Hotelu Europejskiego. Odjeżdżał stamtąd konny omnibus do Sławinka w stronę wód leczniczych, a przed samą kawiarnią od roku 1911 regularnie kursował autobus do Zamościa. Po wojnie w latach 70. działała tutaj kawiarnia regionalna – relacjonuje Ewa Cisak.
Wnętrze kawiarni Semadenich w Lublinie, lata 30. XX wieku. (Autor: Stanisław Magierski)
Cukiernia Chmielewskiego
Cofamy się do lat międzywojennych. Cukiernia Chmielewskiego jest najstarszą w Lublinie. Obecnie właścicielem jest pan Krzysztof Chmielewski i jego siostra. Historia jego rodziny jest bardzo ciekawa, a wszystko zaczęło się od jego dziadka, który pod koniec XIX wieku uczył się zawodu cukiernika w Warszawie.
Jak opowiada pani Ewa Cisak, otrzymał on dyplom mistrza, nastepnie przyjechał do Lublina, gdzie się ożenił, a małżonka wniosła w posagu kamienicę przy Krakowskim Przedmieściu 8. Tam otworzyli mały sklepik z cukiernią, ale cały czas marzyło im się, żeby to był lokal z prawdziwego zdarzenia, gdzie można by było zjeść i napić się kawy przy stoliku. W końcu dosłownie uśmiechnął się do nich los. Jeden z klientów nie miał pieniędzy i zapłacił losem, który kupił na loterii. Los okazał się szczęśliwy, a za pieniądze z wygranej państwo Chmielewscy kupili obecny już lokal i otworzyli cukiernię, o jakiej marzyli. W czasie remontu kamienicy w roku 1918 zostały znalezione XVII-wieczne złote monety węgierskie. Dziadek pana Krzysztofa Chmielewskiego zatrzymał jedną na pamiątkę, a resztę zainwestował. Na górze budynku mieścił się bilard, gdzie przychodzili panowie. Było tam czuć zapach papierosów, a paniom nie wypadało w tym miejscu przebywać. Panie siedziały na parterze z dziećmi, kelner przynosił klosz kolorowych ciasteczek, płaciło się od sztuki. Kawiarnię odwiedzała Hanka Ordonówna i prawdopodobnie Józef Czechowicz uchodzący wśród znajomych za łasucha. W czasie II wojny światowej cukiernia przeszła w ręce niemieckie. Po wojnie działała tu upaństwowiona kawiarnia ratuszowa, a w połowie lat 70. herbaciarnia. Tutaj podawano np. herbatę z mandarynkami i z rodzynkami, co było już wtedy ewenementem. W roku 1991 lokal przeszedł już w ręce pierwotnych właścicieli. Słynna dwupiętrowa cukiernia została wystylizowana na lata 20. i 30. Szczególnie dobrą opinią cieszyły się pączki u Chmielewskiego, które były uważane przez wielu za lepsze niż słynne pączki od Bliklego z Warszawy.
Hotel Victoria
Luksusowy, nieistniejący już hotel Victoria mieścił się na rogu ulic Krakowskie Przedmieście i Kapucyńskiej. Został zniszczony w czasie bombardowania Lublina w 1939 roku, a rozebrano go w roku 1945. W czasach PRL w miejscu hotelu urządzono plac, a w pobliżu zbudowano Państwowy Dom Towarowy, znany jako Pedet.
– Hotel Victoria upodobał sobie Józef Piłsudski. Był w Lublinie kilkakrotnie, np. w roku 1924 na otwarciu budynku Poczty Głównej po renowacji, otrzymał wtedy miniaturkę pomnika Unii Lubelskiej i hotel bardzo przypadł mu do gustu. Było miejsce, gdzie zmieściło się 90 powozów konnych, była kawiarnia i sklep z węgrzynem, a pan marszałek gustował w dobrych trunkach. Hotel znajdował się przy ulicy Pryncypalnej, posiadał widne pokoje gościnne. Podczas bombardowania przebywał tu Józef Czechowicz, który przyjechał z Warszawy akurat we wrześniu i niestety wtedy zginął. Był bardzo ciekawą osobowością i awangardowym pisarzem – opowiada Ewa Cisek.
CZYTAJ TAKŻE: Co warto zwiedzić w Kraśniku i okolicy? [MAPY]
Hotel Europejski
Luksusowy hotel wybudowany w roku 1867 na wzór warszawkiego Hotelu Europejskiego jest prawdziwą perełką Lublina. Nie miał może takiej rangi jak jego warszawski odpowiednik, jednak posiadał własną renomę. Od początku przyciagał bogatych gości swoją nowoczesnoscią i standardem. W obiekcie mieściły się sklep z galanterią, wytwórnia rekawiczek, perfumeria oraz restauracja z cukiernią. Został tutaj założony pierwszy telefon sprowadzony przez Jakuba Brilanta, ówczesnego właściciela obiektu, a także pierwszy zakład optyczny. Często przebywał tu marszałek Rydz Śmigły, który gustował w pączkach i bułeczkach cynamonowych.
Na zdj. Hotel Europejski, autor: nieznany, Ośrodek „Brama Grodzka – Teatr NN” w Lublinie
Kawiarnia u Rutkowskiego
W dawnej kasie przemysłowców lubelskich, budynku w stylu eklektycznym projektu Gustawa Landau-Gutentegera, mieściła się słynna kawiarnia u Rutkowskiego, w skrócie „u Rutka”, jak mawiali wszyscy.
– To była restauracja bardzo przyjazna, ale spotkałam się z informacjami, że to, co podawano w tej kawiarni, było nie najwyższych lotów: kawa lura, ciastka nieszczególne, a nawet niedobre, ale jak przyszedł Józef Czechowicz, to nawet te nie najwyższych lotów ciastka konsumował. Był tam słynny kelner, pan Aleksander, który znał dobrze klientów, pamiętał o ich urodzinach, nawet szykował dla nich drobne prezenciki – mówi pani Ewa Cisak. – W czasach miedzywojennych imię Aleksander było bardzo popularne. Jesli któryś z kelnerów miał tak samo na imię, musiał przybrać inne, bo imię Aleksander było zarezerwowane dla tego jednego kelnera z kawiarni u Rutka. Była tutaj pokaźnych rozmiarów oszklona weranda ze zdobieniami secesyjnymi. Z koszy kwiatowych zwisały girlandy od Krakowskiego Przedmieścia aż do ulicy Kołłątaja. Nie było tu wyszynku, jedynie kawa i ciastka.
Restauracje Wisła i Astoria
Kombinat gastronomiczny Astoria, autor: Bielawski (Stary Lublin FB)
W latach 50. znajdująca się obok Ogrodu Saskiego Wisła była jedną z najbardziej popularnych restauracji w Lublinie. Miejsce to nazywano milicyjno-wojskowym, ponieważ prowadzone było przez przedsiębiorstwo Konsumy, które działało na rzecz milicji i Służby Bezpieczeństwa. Przychodząc tutaj trzeba było pokazać legitymację, potwierdzając że jest się z branży, ale czasami po znajomościach, mógł także wejść ktoś z cywilów. W „Wiśle” serwowano tatara i śledzia, a alkohol był dostępny prawie cały czas. Była tam prowadzona również działalność artystyczna. W połowie lat 60. lokal zrezygnowal z podawania alkoholu, co spowodowało spadek obrotów.
Słynna Astoria z kolei była kombinatem gastronomicznym, w którym zatrudnionych zostało ponad tysiąc osób. Ten modernistyczny budynek powstał pod koniec lat 60. Tutaj po raz pierwszy w Lublinie, w połowie lat 70. można było napić się oryginalnej coca coli. Otworzono tu również taras z widokiem na Ogród Saski.
Nieco dalej w roku 1972 wybudowano hotel i restaurację Victoria, w której do późnych godzin nocnych odbywały się dancingi. To właśnie w tym miejscu odbył się pierwszy striptiz z Lublinie, który cieszył się dużą popularnością.
Udając się w kierunku Alei Racławickich możemy przypomnieć sobie również lokale takie jak Fafik i Tip Top oraz różne bary mleczne. W miejscu obecnej informacji turystycznej funkcjonował tzw. „Bar z krówką”, gdzie znajdowało się charakterystyczne logo z krową z wymionami. Jak wspomina pani Ewa Cisak w momencie budowy informacji turystycznej skrobano tynki i kładziono mnóstwo nowych warstw, ponieważ zapach przypalonego mleka był niezwykle trudny do pozbycia.
Artykuł powstał na podstawie materiału Magdaleny Lipiec-Jaremek, „Podróże małe i duże – dawne smaki Lublina – (Lublin) nie na żarty” / opr. LisA
POSŁUCHAJ: 02.04.2023 Podróże małe i duże
Inne źródła: wikipedia.org, Teatr NN