– To jest tylko i wyłącznie wywieranie nacisków; my się nie poddamy – powiedział we wtorek minister rolnictwa i rozwoju wsi Robert Telus w Milejowie (powiat łęczyńskim) komentując ukraińską zapowiedź wprowadzenia zakazu importu niektórych towarów z Polski.
“Kolejne siłowanie się z Polską”
We wtorek (19.09) premier Ukrainy Denys Szmyhal na Telegramie oznajmił, że jeśli Polska i Węgry nie cofną zakazu wwozu ukraińskich produktów rolnych, to Kijów wprowadzi zakaz importu do Ukrainy “niektórych kategorii towarów ze wspomnianych krajów”.
Komentując słowa Szmyhala podczas briefingu w zakładzie produkcyjnym Dawtona w Milejowie-Osadzie, Telus powiedział, że “to jest tylko i wyłącznie wywieranie nacisków”. – My się nie poddamy, bo to jest w interesie polskich rolników, a dla nas to jest najważniejsze – zaznaczył.
Szef MRiRW poddał w wątpliwość wprowadzenie zakazu wwozu polskich produktów na Ukrainę. – Myślę, że się tak nie skończy – powiedział. – Myślę, że to siłowanie się z Polską, żeby Polska zeszła z tej drogi. A Polska nie zejdzie z tej drogi, – Polska będzie dbała o polskich rolników. Będzie dbała o polski interes, o to, żeby to zboże nie jechało. Myślę, że już niejednokrotnie pokazaliśmy, że jesteśmy pod tym względem twardzi, bo to jest ważne i to przynosi dobre owoce – stwierdził Telus. – My się nie poddamy, bo to jest w interesie polskich rolników.
Po decyzji Komisji Europejskiej, która w piątek nie przedłużyła embarga na ukraińskie zboże dla pięciu krajów, Polska, Słowacja i Węgry przedłużyły zakaz importu produktów rolnych z Ukrainy. Rumunia z decyzjami w tej kwestii wstrzymuje się do 18 września, czekając na propozycje Kijowa w sprawie środków kontroli eksportu ukraińskiej produkcji rolnej.
W piątek wieczorem na stronach Rządowego Centrum Legislacji opublikowano projekt rozporządzenia Ministra Rozwoju i Technologii w sprawie zakazu przywozu z Ukrainy do Polski produktów rolnych, m.in. pszenicy, kukurydzy, nasion rzepaku, słonecznika. Rozporządzenie weszło w życie w sobotę 16 września.
TSpi / PAP / opr. ToMa
Fot. PAP/Wojtek Jargiło