Kask ratuje zdrowie i życie. Ofiarami wypadków często dzieci

bicycle 2380576 1280 2023 08 30 173334

Kilkunastoletni chłopiec zmarł w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym po wypadku komunikacyjnym. Dziecko poruszało się rowerem bez kasku, który zapobiegłby nieszczęściu. Lekarze musieli stwierdzić śmierć mózgu. W lubelskiej placówce ciężkie przypadki z powodu braku kasku obserwowane są często. Lekarze zwracają się z apelem o rozsądek.

Jazda bez kasku może skończyć się kalectwem, a nawet śmiercią

Upadek na ziemię bez kasku na głowie – nawet z małej wysokości i przy niskiej prędkości – może skończyć się kalectwem, a nawet śmiercią. A nawet jeśli pozornie mieliśmy szczęście, możemy zmagać się z długofalowymi skutkami – mówi konsultant wojewódzki w dziedzinie neurologii dziecięcej prof. Magdalena Chrościńska-Krawczyk z Kliniki Neurologii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Lublinie. – Tego typu zdarzenia i wypadki kończą się różnie, począwszy od niegroźnych stłuczeń, wstrząśnienia mózgu, aż do wydarzeń bardzo dramatycznych, jak śmierć dziecka, co jest rzeczą tragiczną, biorąc pod uwagę, że można było temu zapobiec poprzez założenie przed wyjazdem na wycieczkę rowerową kasku.

CZYTAJ: Prof. Robert Rejdak doktorem honoris causa lwowskiego uniwersytetu

– Trafiają do nas te najcięższe przypadki – mówi kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Lublinie, prof. Beata Rybojad. – W ostatnim miesiącu mieliśmy 5 pacjentów, którzy byli bez kasków. To było 4 rowerzystów i 1 chłopiec na quadzie. Niestety jeśli chodzi o jednego z rowerzystów, można powiedzieć, że już na miejscu dokonało się wszystko, co miało się dokonać. Do nas przyjechał już właściwie tylko na potwierdzenie tego. Niestety nie byli to pierwsi i na pewno nie byli to ostatni nasi tacy smutni pacjenci. Część dzieci, która przeżyje, będzie wymagała długotrwałej rehabilitacji. Część z nich trafia do Kliniki Budzik, ale muszą spełnić określone kryteria. Jeżeli ktoś jest w zbyt złym stanie, to wiadomo, że niestety Klinika Budzik nawet w swojej rocznej rehabilitacji też z tego stanu nie wyprowadzi. Nawet jeśli powiedzą, że wybudzili, to ta rehabilitacja nie kończy się po tym roku w Budziku. Często, żeby osiągnąć sprawność – być może nigdy taką sprzed wypadku – są jeszcze lata ciężkiej i kosztownej pracy.

Powikłania po urazach głowy

– Powikłania po takich wypadkach bez kasku mogą być bardzo różne – od chwilowych problemów do takich nieodwracalnych – uzupełnia prof. Chrościńska-Krawczyk. – Prowadzą do nieodwracalnego uszczerbku na zdrowiu, w konsekwencji z niedowładami połowicznymi czy czterokończynowymi, zaburzeniami mowy, postrzegania i funkcjonowania pacjenta.

CZYTAJ: „To zmiana stylu życia”. Bialski szpital leczy dzieci z otyłością

Rzadko, ale jednak, zdarzają się dzieci, które miały dużo szczęścia i po kilku miesiącach wychodzą z tego mając jedynie nawracające bóle głowy. – Na łut szczęścia nie powinniśmy jednak liczyć – podkreśla prof. Rybojad. – Wystarczy mieć kask na głowie, wtedy ten łut szczęścia zwiększa się do kilkudziesięciu procent. Nigdy to nie da stuprocentowej gwarancji, ale na pewno da większą – tak jak zapięcie pasów w samochodzie – niż jak głowa będzie nieosłonięta. Nie wszystkie dzieci uratowaliśmy, nie wszystkie dzieci uratowaliśmy tak jakbyśmy chcieli, ponieważ jest coś najcenniejszego, czego nie zastąpimy niczym innym, a mianowicie mózg. A te mózgi nie są chronione. Praktycznie wszystkie dzieci, które trafiają do nas jako poszkodowani rowerzyści, nie miały na głowie kasków. Taki dobry kask kosztuje niecałe 400 zł – ze specjalnym systemem MIPS, który jest jakby kaskiem w kasku. Głowa jest dodatkowo chroniona, nawet po uderzeniu, po urazie. Oczywiście ten kask nie da stuprocentowej gwarancji, że dziecko przeżyje, bo mogą być takie uderzenia, że nic nie pomoże, natomiast jeżeli trafia do nas dziecko czy nastolatek, który był bez kasku i ma „jedynie” objawy śmierci mózgu, a wszystkie inne narządy i kończyny są całe, to nasuwa się jeden wniosek.

Zawsze pamiętajmy o kasku

– Nie pozwalajmy dzieciom wsiadać na rower, hulajnogę czy deskorolkę bez kasku – apeluje prof. Chrościńska-Krawczyk. – To naprawdę może uratować życie i zdrowie dziecka i zapobiec dramatom, z którymi mamy do czynienia. W dniu dzisiejszym jestem po 24-godzinnym dyżurze w Oddziale Neurologii. Patrząc na pacjentów, którzy byli przyjmowani w ciągu ostatniej doby na Szpitalny Oddział Ratunkowy, było kilku pacjentów po urazach głowy. Byli to rowerzyści, oczywiście jeżdżący bez kasku. Tacy pacjenci trafiają do nas na Oddział Chirurgii, Oddział Intensywnej Terapii i Oddział Neurologii Dziecięcej.

CZYTAJ: Będą bezpłatne leki dla dzieci i młodzieży oraz seniorów. Prezydent podpisał ustawę [WIDEO]

Dobry kask pochłania około 70 procent energii kinetycznej uderzenia. O tyle mniejszy będzie uraz powstały po wypadku.

Jeśli jeździmy bez kasku, to przy wypadku może dojść do złamania kości czaszki. Mogą także pojawić się krwiaki, które grożą nawet śmiercią. Lepiej więc chyba, żeby pękł nam kask niż czaszka.

Aktualnie na Oddziale Neurologii Dziecięcej przebywa dwóch chłopców, którzy zostali przekazani z Oddziału Intensywnej Terapii po wypadkach komunikacyjnych bez kasku. Obaj mają powikłania neurologiczne i wymagają długiej rehabilitacji.

EwKa / opr. WM

Fot. pixabay.com

Exit mobile version