Żywa lekcja historii. Zwiedzający poznali tajemnice lubelskiego Archiwum [ZDJĘCIA]

dsc 9291 2023 06 09 183532

Fiolki z trucizną czy zatruty weselny tort. Prawdziwy kryminał w Lublinie można zobaczyć w Archiwum Państwowym. Dziś z okazji Międzynarodowego Dnia Archiwów placówka otworzyła swoje drzwi dla zwiedzających. 

Nasza reporterka wraz z mieszkańcami miasta zwiedziła niedostępne na co dzień miejsca archiwum.

Żywa lekcja historii

– Najważniejszą rzeczą jest to, że to są materiały historyczne – zaznacza Bartosz Staręgowski z Archiwum Państwowego w Lublinie. – Gdzie indziej, jak nie tu, mamy możliwość żywego obcowania z historią? Są to materiały oryginalne. Z przepastnych magazynów archiwów czerpiemy wiedzę o historii. Dlatego też wydaje mi się, że taka żywa, bogata lekcja historii jak tutaj w archiwach dla każdego będzie z pożytkiem. To główny czynnik, dla którego warto odwiedzać archiwum. Jeśli chodzi o użycie skanerów ręcznych, na razie jest to zabronione. Natomiast fotografować można, tyle że bez flesza. To światło źle wpływa na materiały archiwalne.

CZYTAJ: Niecodzienna interwencja. Po ulicy wędrował żółw uciekinier

– Przez lata funkcjonował stereotyp, że archiwum to starzy brodaci ludzie krążący między regałami magazynów w szarych fartuchach. Próbujemy zmienić ten obraz – mówi Marek Krzykała, starszy archiwista Archiwum Państwowego w Lublinie. – Nie ukrywam, że czasem mamy dosyć. Bo pokutuje to, co widać nawet w niedawnym serialu, gdzie archiwista pracował w tym szarym, brudnym starym fartuchu, miał brodę, okulary, był starszym panem. Magazyn, w którym pracował, był ciemny, nieoświetlony i zakurzony. To rzeczy, których w archiwum tak naprawdę nie uświadczymy. Nie wolno nam prowadzić archiwum w taki sposób. Archiwum to porządek, czystość, jasność, odpowiednie warunki, temperatura, wilgotność.

Niemal 14 kilometrów akt

– Każdy magazyn jest dostosowany do tego, żeby spełniał określone warunki, czyli 14-18 stopni; jeśli chodzi o wilgotność, to 55-65 proc. Te wszystkie czynniki muszą być spełnione – wskazuje Bartosz Staręgowski. – Zasób archiwum jest ogromny. To prawie 14 kilometrów akt. Niemożliwością jest, żeby wiedzieć, gdzie wszystko się znajduje. Choć oczywiście długoletni pracownicy posiedli część tej tajemnej wiedzy. Pod tym względem to udogodnienie. Oczywiście dysponujemy środkami ewidencyjnymi, żeby jakoś się w tym poruszać. Tak czy inaczej, ta liczba jest ogromna. Nie da się wiedzieć wszystkiego o każdym obiekcie, o każdej karcie.

ZOBACZ ZDJĘCIA:

– Tu mamy sprawy ze starostwa powiatowego hrubieszowskiego z lat 1920-1930. W tych jednostkach mamy także paszporty – mówi Agnieszka Nowak z Archiwum Państwowego w Lublinie. – Wiele osób szuka tutaj korzeni polskich. Wpływa do nas bardzo dużo podań lub ewentualnie ludzie mogą przyjść sami, jeżeli znają język. Dużo jednostek mamy w języku rosyjskim lub niemieckim. Możemy odszukać nazwisko, osobiste dokumenty.

– To kwintesencja tego, jak dawniej wyglądały archiwa. Ten specyficzny zapach starego papieru. Pod tym względem to nietypowe doświadczenie – dodaje Bartosz Staręgowski.

– Nigdy nie byłam w archiwum, teraz jestem po raz pierwszy – mówi zwiedzająca. – Kilka razy widziałam relacje z archiwum, ale najczęściej ograniczały się do jednego pomieszczenia. Tutaj mam okazję wejść tam, gdzie przeciętny zainteresowany nie może. To dla mnie coś nowego i bardzo ciekawego. 

Co nietypowego znajdziemy w archiwum?

– Znajdujemy np. majtki. Mamy bogaty zbiór akt sądowych z okresu międzywojennego. Do akt sprawy dołączane były czy to w formie koperty, czy takiego załącznika materiały dowodowe służące w danej sprawie – opowiada Marek Krzykała. – Jakiś czas temu znaleźliśmy majtki młodocianej prostytutki, która została aresztowana. Znaleźliśmy fiolki po truciźnie ze sprawy zabójstwa małego dziecka. Znaleźliśmy też kawałek tortu, który był zatruty, a którym poczęstowano gości weselnych. Akta sądowe są pełne takich scenariuszy na całkiem niezłe odcinki filmów kryminalnych.

CZYTAJ: Unikatowe podziemne labirynty. Są na Lubelszczyźnie [ZDJĘCIA]

Archiwum Państwowe w Lublinie posiada około 14 kilometrów materiałów archiwalnych, są to zapisy genologiczne, tekstowe czy sprawy sądowe. Jednym z najstarszych i najcenniejszych dokumentów w zasobach placówki jest akt lokacyjny miasta Lublin. Dokument pochodzi z 15 sierpnia 1317 roku. 

InYa / opr. WM

Fot. Krzysztof Radzki

Exit mobile version