Skwer w Łucku otrzymał imię generała Andersa [ZDJĘCIA]

dsc03191 2023 05 19 174213

W Łucku, stolicy obwodu wołyńskiego w Ukrainie, władze miasta przekazały w opiekę skwer przy moście Brackim na starym mieście Wołyńskiemu Klubowi Automobilowemu. Ten niewielki pas zieleni otrzymał imię generała Władysława Andersa.

– Chcemy upamiętnić osobę zasłużoną dla Polaków na Wschodzie, dla armii, która wyzwoliła Włochy – mówi prezes Wołyńskiego Klubu Automobilowego Jacek Szczot. – Chcielibyśmy upamiętnić w sposób dość znaczący i doniosły. Rozmawiamy z władzami Łucka w jaki sposób dokonać tego upamiętnienia. Prezydent miasta Łucka zgodził się z naszą inicjatywą, aby nadać imię temu skwerowi generała Władysława Andersa jako pewną formę podziękowania dla Polaków za pomoc Ukraińcom. Trwają prace nad zaprojektowaniem całego skweru, zorganizowaniem pomnika, formą upamiętnienia patrona skweru i Polaków, którzy kiedyś tu mieszkali i żyli.

CZYTAJ: „Ważne na skalę europejską”. Polski generał ma skwer w Ukrainie [ZDJĘCIA]

– Kiedyś tu była ulica Królowej Jadwigi, a na dole była rzeka Głuszec. Dalej mamy most Kazimierza Wielkiego. Pozostał tylko ten element – mówi Sergiusz Prozorowski, wiceprezes Wołyńskiego Klubu Automobilowego. – Był zbudowany w 1920 roku. Miejsce rzeki Głuszec było zasypane śmieciem budowlanym w latach 60-70. Od tego czasu położono drogę, a ten skwer powstał w 2012 roku, natomiast nazwę skweru otrzymał 25 stycznia 2023 roku.

– Wołyński Klub Automobilowy, który został reaktywowany kilka lat temu oparł się w całości na dokumentacji przedwojennego Wołyńskiego Klubu utworzonego w 1929 roku – podkreśla Jacek Szczot. – Bazujemy na statucie z tamtego okresu, nie zmieniając niczego, co w tamtym statucie było.

– W tym czasie pułkownik Anders mieszkał tutaj, na Wołyniu, ale to był historyczny Wołyń, czyli obwód rówieński i część obwodu tarnopolskiego wchodziła do województwa wołyńskiego – mówi Sergiusz Prozorowski. – Mieszkań w Równym, a tutaj przyjeżdżał załatwiać sprawy w Łucku, bo była tutaj komenda. Często bywał w Łucku, brał udział w Wołyńskim Klubie, jak również w wyścigach jazdy konnej. W 1930 roku został wybrany komandorem Rajdu Wołyńskiego, ale kilka dni później musiał wyjechać w sprawach wojskowych i niestety nie było go już na rajdzie, ale mamy dokument, że był wybrany na komandora tego rajdu.

CZYTAJ: Inni nie dali rady. 79 lat temu Polacy zdobyli Monte Cassino [ZDJĘCIA]

– Dzisiaj generał Anders kojarzony jest przede wszystkim z 2 Korpusem, z bitwą o Monte Cassino, ale to była postać, która jest pewnym symbolem czasów, w których żyła, symbolem odzyskiwania przez Polskę niepodległości – mówi Bartosz Czajka z Instytutu im. Generała Andersa, Katolicki Uniwersytet Lubelski i Centrum Badań nad Historią Polskiego Państwa na Uchodźstwie. – Walczył najpierw w armii rosyjskiej, zaborczej, później w wojsku Polskim, gdzie stawiał czoła m.in. bolszewikom. Później mamy 20-lecie międzywojenne, II wojnę światową i chyba najmniej znany epizod jego życia na emigracji, kiedy próbował te środowiska emigracyjne jednoczyć, kiedy stał się takim symbolem niezłomności, symbolem tego legalnego państwa polskiego, które istniało na emigracji w przeciwieństwie do państwa komunistycznego, które było w Polsce. Przez lata propaganda komunistyczna przedstawiała go jako tego, który ma wrócić na białym koniu.

ZOBACZ ZDJĘCIA: Symboliczne przekazanie w opiekę Wołyńskiemu Klubowi Automobilowemu skweru im. Andersa 

– Jestem prawnukiem Andrzeja Łajko, chorążego armii generała Andersa, uczestnika bitwy pod Monte Cassino, przymusowego emigranta do Wielkiej Brytanii – mówi Taras Pyłypowicz, nauczyciel historii. – Dziadek opowiadał w listach do rodziny o trudach wędrówki przez Irak, Iran, Libię, Syrię aż do Włoch i tragiczną bitwę pod Monte Cassino. Jestem dumny ze swojego przodka, uczestnika walk z reżimem nazistowskim. Kiedy byłem mały i przyjeżdżałem do babci, widziałem zdjęcie pradziadka w nieznanym mi mundurze. Zaciekawiło mnie to, ale nikt nie chciał mi o tym opowiedzieć. Taki był czas, że nie było można. Wciągnęło mnie to do tego stopnia, że życie zawodowe i naukowe poświęciłem armii Andersa i swojemu pradziadkowi.

– Znam historię Polski, która dotyczy mojej rodziny, od strony mamy i taty – mówi Witek Gryglicki. – Z rodziny walczyli u boku Andersa, jako jedna armia. I tułaczka. Jeśli chodzi o poszczególne dni ich przemarszu przez Europę – o tum nie opowiadali, ale było ciężko i tragicznie, jak twierdzili. Z mojej rodziny kilka osób walczyło pod Monte Cassino razem z Andersem, zdobywając w zasadzie Monte Cassino. Ta tułaczka ludzi wykończyła – z tego względu, że w młodym wieku, po wojnie, dosłownie po paru latach, niestety zmarli.

– Bitwa o Monte Cassino miała ogromne znaczenie wówczas, bo to był chrzest bojowy 2 Korpusu Polskiego – mówi Bartosz Czajka. – To była w dużej mierze decyzja polityczna, ponieważ wtedy jeszcze 2 Korpus nie brał udziału w walkach. Komuniści polscy stawiali go jako zły przykład, ponieważ żołnierze armii Berlinga już walczyli u boku Sowietów, a tu zarzucano polskim żołnierzom, że się migają od walki. Drugi powód był taki, że bitwa o Monte Cassino, kiedy generał Anders podejmował decyzję pod koniec marca 1944 roku, już była słynna, ponieważ kolejne szturmy żołnierzy alianckich na Monte Cassino i Linię Gustawa kończyły się klęską. Sukces mógłby nagłośnić sprawę polską, która już wtedy, po konferencji w Teheranie, stała pod znakiem zapytania.

CZYTAJ: Szpital z Lubelskiego planem filmowym. Powstaje dokument o wojnie w Ukrainie

– Dziadek mojej żony walczył pod Monte Cassino, brał udział w szturmie na klasztor – mówi Jacek Krzysiak z miejscowości Spiczyn spod Lublina. – Mamy pamiątki z tego okresu, nawet odznaczenie dziadka. Mundur niestety się nie zachował. Nazywał się Jan Zając, był kanonierem. Dużo osób z jego plutonu przeżyło, ponieważ wysuwali tylko swoje działa wtedy, kiedy była potrzeba. Kilka wystrzałów i chowali się w pieczarach. Dożył sędziwego wieku i mówił do mnie „Wnuczku, cieszę się, że tu jestem”. Śmiertelność była bardzo duża, i na Syberii i po drodze.

– W dużej mierze ta bitwa mała znaczenie strategiczne, gdyż polscy żołnierze związali bardzo duże siły niemieckie, pozwoliło to na sukcesy wojsk brytyjskich – mówi – mówi Bartosz Czajka. – Stało się to symbolem krwawego poświęcenia Polaków w walce o swoje prawa, o niepodległość Polski. Niestety wielu z nich, szczególnie oficerów, nie mogło już nigdy wrócić do Polski.

– Dziadek nigdy nie wrócił do kraju, nie założył też nowej rodziny na obczyźnie – mówi Taras Pyłypowicz. – Pisał listy do rodziny, które są dla nas jak relikwia. Na jego grobie jest napisane „Urodziłem się na Wołyniu, umarłem na obczyźnie nie doczekawszy wolności i niepodległości Ukrainy”. Skwer Andersa będzie symbolem solidarności obu narodów i tej armii tworzonej przez Polaków, Ukraińców i Żydów, którzy wspólnie walczyli z wrogiem.

Na cmentarzu wojennym pod Monte Cassino spoczywa 1054 polskich żołnierzy, w tym 18 żołnierzy narodowości ukraińskiej, 8 z Łucka i powiatu łuckiego.

Pieśń „Czerwone maki na Monte Cassino” wykonał narodowy artysta Ukrainy, prof. Wasyl Czepeluk z Łucka.

ZOBACZ ZDJĘCIA: Konferencja w 89. rocznicę bitwy pod Monte Cassino

AP/ opr. DySzcz

Fot. Piotr Piela

Exit mobile version