Pierwszy przypadek wścieklizny w tym roku w Polsce potwierdzono w województwie lubelskim. Chodzi o padłego lisa znalezionego w miejscowości Struża w powiecie świdnickim. Z tego powodu na terenie powiatu świdnickiego oraz powiatów przyległych wprowadzono nowe rozporządzenie wojewody w sprawie zwalczania wścieklizny.
CZYTAJ: Chory na wściekliznę lis znaleziony w gminie Trawniki. Wprowadzono listę nakazów
– To jest taki teren właściwie na granicy powiatu chełmskiego, który też bezpośrednio graniczy z Ukrainą – mówi Lubelski Wojewódzki Lekarz Weterynarii, Paweł Piotrowski. – Lisy z tych miejsc często migrują i wchodzą na teren Polski, dlatego większość zakażeń znajduje się głównie w pasach przygranicznych. To jest o tyle niebezpieczne, że ten wirus jest od paru tysięcy lat i nie dało się go zlikwidować. W Polsce do niedawna w ogóle nie było wścieklizny. Zaczęła się pojawiać od jakiego czasu. W tej chwili trwają badania i analizy, które próbują ustalić, skąd to się wzięło, zwłaszcza w województwie mazowieckim, które jest odległe od granicy z Ukrainą czy Białorusią. Ale na pewno do dnia dzisiejszego na wściekliznę umiera rocznie w granicach do 60 tysięcy osób na świecie. Jest rozpowszechniona wszędzie – była w Norwegii, jest na wschodzie, na Bliskim Wschodzie, w Ameryce Południowej. W miejscach, gdzie jest dużo zwierząt, nie ma prowadzonych akcji – ona tam występuje powszechnie.
Zazwyczaj, gdy słyszymy o wściekliźnie, pada to w kontekście znalezionego padłego lisa. Czy te zwierzęta są bardziej narażone na tę chorobę? – Można powiedzieć, że to nie jest choroba lisów, a wszystkich zwierząt – podkreśla Paweł Piotrowski. – Lisy są objęte monitoringiem ze względu na to, że jest to gatunek, który jest najbardziej inwazyjny w różnych kierunkach. W mojej ocenie powinno się również badać borsuki, jenoty, jeżeli występują – szopy pracze, czy tez zajęczaki, ponieważ u nich też wścieklizna też występuje.
CZYTAJ: Kot domowy uznany za „inwazyjny gatunek obcy”. Co to oznacza?
Czy objawy są zawsze takie same czy zależy to od konkretnego gatunku zwierząt? – Jest to choroba układu nerwowego, także objawy są ze strony układu nerwowego – mówi Paweł Piotrowski. – U różnych gatunków rozwija się różnie czasowo, natomiast u takich zwierząt mięsożernych, m.in. psów czy kotów, przebiega dość szybko i gwałtownie. Objawy są różne – od drgawek, poprzez paraliże, skurcze, ślinotok, wodowstręt – zawsze kończy się to śmiercią zwierzęcia.
Jak dużym zagrożeniem jest wścieklizna dla człowieka i co ma robić osoba, która na przykład została ugryziona przez zwierzę i nie wie, czy było szczepione? – Jeżeli to zwierzę jest możliwe do zidentyfikowania i ewentualnie złapania – bo to może być pies czy kot, a pogryzienia przez zwierzęta dzikie zdarzają się dość rzadko, natomiast częste są pogryzienia przez psy i koty – powinien z takim zwierzęciem udać się do powiatowego lekarza, który wyznacza miejsce obserwacji na wściekliznę – podkreśla Paweł Piotrowski. – Trzeba pamiętać o tym, że nie każdy lekarz weterynarii może obserwować wściekliznę – to są czynności z wyznaczenia, wydane na drodze decyzji administracyjnej. Duże znaczenie ma jaki to jest rodzaj zwierzęcia, bo jeżeli jest to zwierzę domowe, które ugryzło właściciela w palec i cały czas przebywa pod kontrolą, to taka obserwacja nie ma sensu, dodatkowo jeżeli jeszcze jest szczepione. Głównie wściekliźnie podlegają zwierzęta, które uciekają, koty, które się wałęsają, ale mają kontakt z domownikiem. Takie zwierzęta się obserwuje. Obserwacja polega na tym, że w kilku odstępach kilkudniowych obserwuje się to zwierzę ze względu na objawy. Jedną z zasad jest taka zasada, że od pogryzienia w granicach 12 dni zwierzę, w przypadku gdy jest chore na wściekliznę, powinno paść. A taka obserwacja trwa 15 dni.
– Okres inkubacji u ludzi to dwa miesiące – mówi Paweł Piotrowski. – Jeżeli w ciągu tych 15 dni stwierdzimy wściekliznę u zwierzęcia, to taki człowiek powinien się wtedy udać do lekarza i powinien przyjąć surowicę. Natomiast to nie jest tak, że u niego w takim samym tempie będzie to postępowało, jak u zwierzęcia. U bydła okresy inkubacji są kilkumiesięczne.
CZYTAJ: „Nie każdy pies jest dla każdego”. Adopcja lub zakup zwierzęcia to odpowiedzialna decyzja
Jakie działania zostały wprowadzone w województwie lubelskim w związku z przypadkiem padłego lisa chorego na wściekliznę? – Wydaje się przepis prawa miejscowego, jaki już istnieje na terenie kilku naszych powiatów, tych graniczących z województwem mazowieckim, gdzie wścieklizny jest sporo – mówi Paweł Piotrowski. – Jest to m.in. nakaz szczepienia psów i kotów i zakaz ich wypuszczania na zewnątrz w celu uniknięcia kontaktu z innymi zwierzętami. Oprócz tego będą prowadzone kontrole tych zwierząt z zakresu szczepienia na wściekliznę, ponieważ w naszym prawodawstwie tylko ten obowiązek dotyczy psów. Koty zostaną dołączone do tego obowiązku rozporządzeniem wojewody.
Jakie działania prowadzone są na terenie województwa lubelskiego w celu zabezpieczania dzikich zwierząt przed wścieklizną? – Szczepienie było u nas standardowo prowadzone kiedyś dwukrotnie – była akcja wiosenna i jesienna – mówi Paweł Piotrowski. – W tej chwili mieliśmy jeszcze dodatkowe szczepienie, w zeszłym roku. Zrzucane są preparaty z wirusem atenuowanym, które pobierają zwierzęta dzikie. Jest to zrobione drogą lotniczą. W miejscach mniej dostępnych zrzucana jest ręcznie. Są odpowiednie liczniki, żeby to przeliczać. Tę szczepionkę pobierają wtedy wszystkie zwierzęta, również psy i koty, które są poza domem. To jest standardowa rzecz, która dzieje się u nas od wielu lat.
Najlepszym sposobem na zapobieganie wściekliźnie jest szczepienie zwierząt w naszym otoczeniu. Trzeba o tym pamiętać, bo wścieklizna to choroba śmiertelna zarówno dla zwierząt, jak i ludzi. W Polsce ostatni przypadek śmierci człowieka z powodu tej choroby odnotowano w 2002 roku.
MaK/ opr. DySzcz
Fot. pixabay.com