Teleskop Hubble’a dostrzegł obiekt, który prawdopodobnie jest ogromną czarną dziurą, mknącą przez międzygalaktyczną przestrzeń. Ten wyjątkowy kosmiczny podróżnik pozostawia za sobą ogon zbudowany z nowopowstałych gwiazd, rozciągający się na połowę długości galaktyki.
Jak podaje NASA, “na wolności znalazł się potwór”
Naukowcy mają na myśli supermasywną – ważącą tyle, co 20 mln Słońc – czarną dziurę, która mknie przez międzygalaktyczną przestrzeń z taką prędkością, że z Ziemi do Księżyca dotarłaby w 14 minut.
Zamiast pochłaniać gwiazdy na swojej drodze, popycha przed sobą i rozgrzewa obecny w przestrzeni gaz, wyzwalając powstawanie nowych, układających się w wąskie pasmo gwiazd.
“Nigdy wcześniej czegoś takiego nikt nie zaobserwował” – stwierdzają eksperci NASA.
CZYTAJ TAKŻE: Startuje misja Juice. Sonda kosmiczna zbada księżyce Jowisza
“Uważamy, że widać ciągnący się za czarną dziurą ślad, w którym gaz się ochładza i powstają z niego gwiazdy. Widzimy więc formowanie się gwiazd ciągnących się za czarną dziurą. Oglądamy tego skutki. Przypomina to ciągnący się za statkiem kilwater – wyjaśnia Pieter van Dokkum z Yale University, współautor pracy opublikowanej w magazynie “The Astrophysical Journal Letters” (https://iopscience.iop.org/article/10.3847/2041-8213/acba86). – Ten ogon musi zawierać mnóstwo nowych gwiazd, biorąc pod uwagę, że jest prawie tak jasny, jak galaktyka, z której czarna dziura pochodzi”.
Odkrycie nie było planowane – naukowcy nie szukali czarnych dziur, tym bardziej uciekających z galaktyk. “To czysty przypadek, że na nią natrafiliśmy” – opowiada prof. van Dokkum.
On i jego współpracownicy poszukiwali kulistych gromad gwiazd w pobliskiej galaktyce karłowatej. “Skanowaliśmy niebo z pomocą Teleskopu Hubble’a i wtedy zauważyliśmy niewielką smugę. Od razu pomyślałem: ‘to kosmiczne promienie uderzają w kamerę detektora i wywołują liniowy artefakt’. Kiedy wyeliminowaliśmy działanie kosmicznych promieni – zobaczyliśmy, że ślad nadal jest obecny. Nie przypominał niczego, co widzieliśmy wcześniej” – relacjonuje astronom.
Naukowcy przeprowadzili więc dokładniejsze obserwacje z pomocą Teleskopów Kecka na Hawajach. Zdaniem odkrywców czarna dziura została wyrzucona z odległej, macierzystej galaktyki w wyniku wielu kolejnych zderzeń między supermasywnymi czarnymi dziurami. Stworzyli nawet dokładny model tego, co prawdopodobnie się działo.
Ok. 50 milionów lat temu miały się połączyć dwie galaktyki, a leżące w ich centrach czarne dziury zaczęły krążyć wokół siebie. Do układu dołączyła trzecia galaktyka, również z supermasywną czarną dziurą w centrum. Trzy czarne dziury utworzyły już wysoce niestabilny system.
“Dwójka to para, a trójka to tłum” – komentują eksperci agencji, przypominając popularne powiedzenie.
Jedna z czarnych dziur przejęła dużą część pędu pozostałych i pomknęła w przestrzeń. Zgodnie z zasadami dynamiki pozostałe dwie, krążące wokół siebie czarne dziury odleciały w przeciwną stronę. Ślad tego można zobaczyć na przeciwległej stronie galaktyki, a w jej centrum nie ma czarnej dziury, która teoretycznie powinna się tam znajdować.
Badacze planują już dalsze obserwacje, które zamierzają prowadzić za pomocą Teleskopu Jamesa Webba o Teleskopu Kosmicznego Chandra.
CZYTAJ TAKŻE: Naukowcy ustalili, jak często brał oddech jeden z największych roślinożernych dinozaurów
PAP / RL / opr. KS
Fot. screen NASA Goddard