Ćwiczenia w zakresie pomocy poszkodowanym radiacyjnie odbyły się w Lublinie. W ramach scenariusza strażacy, a także pracownicy medyczni, musieli się zmierzyć z konsekwencjami wybuchu brudnej bomby na terenie miasta. Do zadań służb należało rozłożenia specjalnego namiotu, przewiezienie pacjentów do niego, a następnie usunięcie substancji potencjalnie toksycznych.
Akcja ratownicza zaczynała się od telefonu na izbie przyjęć.
– Scenariusz ćwiczeń zakładał wypadek drogowy na obwodnicy Lublina – mówi starszy kapitan Andrzej Szacoń, oficer prasowy komendy miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Lublinie. – W wyniku wypadku doszło do wybuchu „brudnej” bomby. Skażeniu reaktywnemu uległo 40 osób. Część z tych osób wymaga hospitalizacji. Rozstawiamy namiot dekontaminacyjny, który będzie służył do dekontaminacji osób poszkodowanych. Dekontaminacja polega na rozebraniu tych osób, obmyciu odpowiednimi środkami, sprawdzeniu stopnia napromieniowania, a także przekazaniu służbom medycznym. Jest to tzw. dekontaminacja wstępna. Dekontaminacja docelowa odbywa się już na terenie placówki medycznej.
CZYTAJ: Nadciśnienie w młodszym wieku zwiększa ryzyko demencji w przyszłości
– Każdy szpital powinien takich pacjentów przyjąć – uważa płk Aleksander Michalski, komendant 1 Wojskowego Szpitala Klinicznego w Lublinie. – Istotnym elementem jest właśnie dekontaminacja, która teraz ma tutaj miejsce. Pacjent, który jest skażony, może stanowić potencjalne zagrożenie dla personelu oraz dla innych pacjentów. Przed przyjęciem pacjenta do szpitala należy usunąć z niego pozostałości substancji radioaktywnych, które może mieć na swoim ciele lub na ubraniu. Po redukcji tego zanieczyszczenia do odpowiedniej wielkości taki pacjent może być leczony normalnie z pozostałymi pacjentami, gdyż nie stanowi już dla nich zagrożenia. Na początku na izbę przyjęć, tam monitorowany jest jego stan zdrowia. Na izbie przyjęć jest tzw. triaż, czyli ocena stanu zdrowia i dalszego postępowania. Następnie trafia na oddział.
Ćwiczenia w zakresie pomocy poszkodowanym radiacyjnie
– Ćwiczenia są po to, żebyśmy doskonalili nasze umiejętności, współpracę z innymi służbami, z dyrekcją szpitala, z personelem medycznym – opowiada starszy kapitan Andrzej Szacoń. – Jest taka zasada, że im więcej potu w ćwiczeniach, tym mniej krwi w boju. Są nowe zagrożenia, sprzęt, nowe procedury, dlatego musimy doskonalić nasze umiejętności na wielu płaszczyznach.
– To szkolenie nie polega na straszeniu – zapewnia Andrzej Odyniec, dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego. – Ma przede wszystkim odpowiedzieć na pytanie, czy służby państwa polskiego są przygotowane na takie ewentualności. Tutaj akurat jest wypadek i zdarzenie ma charakter radiacyjny. Współpraca przede wszystkim komponentu militarnego ze służbami pozamilitarnymi. Współpraca służb medycznych, szpitala, wojsk obrony terytorialnej, straży pożarnej jak również służb wojewody. Chcemy sprawdzić, czy te procedury, które obowiązują, sprawdzają się. Ewentualnie dokonać jakichś korekt i udoskonaleń.
CZYTAJ: Mistrzowska pierwsza pomoc. Uczniowie rywalizowali w Zamościu [ZDJĘCIA]
Dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego podkreślał, że jest to działanie prewencyjne. Jak mówił, takie szkolenia odbywają się w naszym regionie raz do roku.
InYa / opr. PrzeG
Fot. Iwona Burdzanowska