Zabytkowe mercedesy, żuki i polonezy zaparkowały pod Areną Lublin. Po zimowej przerwie powróciły cykliczne spotkania Lubelskich Klasyków Nocą.
Na pierwszy w tym roku zlot przyjechało kilkadziesiąt aut – niektóre zachowane w oryginale, a inne po kompleksowych renowacjach, kosztujących często kilkadziesiąt tysięcy złotych.
To jedyny taki pontiac w Polsce
– To jest pontiac torpedo coupe, 1947 rok – mówi Dariusz Łobudzki, kolekcjoner, pasjonat. – To bardzo rzadka wersja, bo wyszło jej 9,8 tys. sztuk. To jedyny w Polsce egzemplarz. Został kupiony od człowieka, który jeździł na zloty. Odnowiony został środek, bo był w strasznie złym stanie, i lakier.
– Uczestnikami spotkań są osoby, które posiadają auta wyprodukowane nie później modelowo niż grudzień 1989 roku, czyli np. maluch z 2000 roku – jako ostatni rok produkcji – też się łapie – mówi Krzysztof Żurawski, dyrektor Lubelskich Klasyków Nocą. – To nie jest sport tylko dla bogatych. Można powiedzieć krótko: samochód, który są w tym momencie najmłodsze, czyli z lat 90, też wchodzą w grę. To są samochody relatywnie tanie. Można je kupić nawet od 2-3 tys. zł.
Klasyki nocą. Spotkanie miłośników starej motoryzacji
– Mam syrenę 101 – mówi Witold Agaciak z Lublina. – Jest to samochód, który moja mama dwa tygodnie przed ślubem wygrała na książeczki oszczędnościowe. Trzeba było mieć 6 tys. zł wkładu. Książeczki brały udział w losowaniu i moja mama miała szczęście, że wylosowała ten samochód. Oczywiście wkład zostawał. Ten samochód jest sprawny. Jak się urodziłem, czyli 56 lat temu – tak samo jak mój starszy brat – zostałem nim przewieziony ze szpitala. Mając 16 lat, zrobiłem prawo jazdy. Zacząłem jeździć tym samochodem i mogę powiedzieć, że jeżdżę nim całe życie. Za jego kierownicą spędziłem już 40 lat.
– Są maluchy, duże fiaty. Są produkty polskie, włoskie, niemieckie. Naprawdę tu jest wachlarz samochodów od najtańszych do najdroższych. Nie robimy tego w ten sposób, że tutaj mogą stać tylko dane marki. Nie, nikogo nie szufladkujemy. Może stanąć maluch, syrena koło porsche, ferrari, mercedesa. Nam to nie przeszkadza, im też nie. Ale nie tolerujemy samochodów, które są obdarte z lakierów, wybebeszone w środku, „zrobione” do sportu typu drift. Tego raczej nie wpuszczamy, bo to źle wygląda, nie komponuje się – dodaje Krzysztof Żurawski.
Co jest takiego w polskiej motoryzacji, że przyjeżdżają tutaj żuki, nysy, polonezy, duże fiaty?
– To jest jakaś polska forma patriotyzmu – mówi dr Leszek Gardyński z Politechniki Lubelskiej, prywatnie pasjonat motoryzacji. – Poza tym to jest nasza młodość. Każdy kiedyś marzył o jakimś samochodzie. W mało którym domu był samochód, w moim nie było. Marzyłem, żeby był kupiony chociaż maluch. Mama się do niego przemierzała, ale nic z tego nie wyszło. I teraz, jak mam tyle lat, co mam, z sentymentem wracam do dawnych pojazdów. Cieszę się, że zobaczę nyskę, żuka czy syrenkę. Sam mam żuka, wprawdzie 6×6 – bo jestem zakręcony na punkcie terenówek – i lubię sobie przyjechać na te klasyki.
Żuk 6×6 to samochód, który nigdy nie opuścił murów lubelskiej fabryki. Jak to się stało, że on powstał?
– Fabryka nie zdążyła takiego samochodu wyprodukować. Ma napęd na wszystkie koła, hamulce na wszystkie koła, wywracaną kabinę jak w ciężarówce, włazy w dachu. Jest wciągarka, wywrotka i szereg innych usprawnień. Silnik jest nieseryjny. Wszystkie mosty są z UAZ-a – przedni i dwa tylne. Do tego można dołączyć ostatni most i potem jeszcze przedni – opowiada Leszek Gardzyński.
– Podoba mi się tamten żuk z sześcioma kołami – mówią chłopcy, którzy przyszli na Lubelskie Klasyki Nocą. – Podobają mi się te kolory, takie wojskowe. A mi się podobają stare samochody, bo ja lubię takie rzeczy. Nie ma ich na ulicach. Lubię je oglądać, bo interesuje się takimi zabytkami.
Spotkania Lubelskich Klasyków Nocą będą odbywać się w każdy czwartek o godzinie 20:00 pod Areną Lublin. Wjazd zarówno dla właścicieli aut, jak i odwiedzających jest bezpłatny.
FiKar / opr. AKos
Fot. Piotr Michalski