W pełni komercyjną wersję analizatora wosku pszczelego zaprezentowali naukowcy z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Maszyna jest już dostępna na wolnym rynku.
Dobrej jakości wosk jest gwarantem dobrej jakości miodu. To właśnie z wosku zbudowana jest węza (szablon z wytłoczonymi kształtami komórek plastra pszczelego – red.) wsadzana do uli.
Woskomatowi przyjrzał się Filip Karman.
CZYTAJ: Pierwszy wynalazek naukowców z UMCS trafił na wolny rynek. Rozmowa z dr Jakubem Czerniakiem
Ma europejskie patenty
Wygląda jak ekspres do kawy i kosztuje 19 tys. zł. To woskomat WAXO, czyli maszyna do badania jakości wosku pszczelego. To pierwsze urządzenie jednocześnie wymyślone, zbudowane i sprzedawane przez UMCS.
Ma polskie i europejskie patenty, a jednym z jego pomysłodawców był prof. Marek Pietrow z Instytutu Fizyki Materiałowej UMCS: – Było ono robione z intencją, żeby zapełnić niszę dla urządzeń, które badają w prosty, przystępny, szybki i tani sposób wosk. W tej chwili raczej się stosuje metody organoleptyczne – sprawdzanie zapachu i wyglądu tego wosku. Pszczelarze naciskają na ten wosk, patrzą pod światło. To są metody zgrubne.
Stąd sukces wynalazku z Lublina. Obsługa maszyny jest banalnie prosta i nie wymaga od użytkowników fachowej wiedzy. – Jest stosunkowo tanie i szybkie, bo pomijając procedurę przygotowania próbki i jej kondycjonowania, to sam pomiar trwa około 100 sekund – dodaje prof. Marek Pietrow.
Wosk jest fałszowany
Drugim z ojców wynalazku jest biolog, prof. Mariusz Gagoś, prywatnie pszczelarz – stąd zainteresowanie woskiem. Okazuje się, że nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie woski są fałszowane przez producentów, którzy dodają do nich szkodliwe substancje. – Parafinę, stearynę, łoje bydlęce, pozostałości po zniczach oraz inne rzeczy. Można w nich naprawdę różne rzeczy znaleźć – wylicza prof. Mariusz Gagoś.
Ale po co ktoś ma fałszować wosk? – Kluczową rolę odgrywają pieniądze. Możemy kupić za 3 zł kilogram dodatku, który wygląda jak wosk, a prawdziwy wosk kosztuje 50 zł. Sprzedając kilogram prawdziwego wosku, wraz z tym dodatkami mamy 2 kilogramy. Podobnie jest z węzą – wyjaśnia prof. Mariusz Gagoś.
Zafałszowanie wosku powoduje totalną destrukcję
W Polsce nie ma określonych norm wosku pszczelego, przez co tak ważne jest jego badanie.
– Zafałszowany wosk w pszczelim ulu doprowadza do gorszej jakości miodu – przypomina Antoni Ożóg, prezes Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy w Opolu. To właśnie tam trafiły 4 z 5 sprzedanych dotychczas woskomatów z Lublina.
– Zafałszowanie wosku powoduje totalną destrukcję pszczelej rodziny. Po pierwsze taki wosk się łamie, a powinien mieć wybitnie duże właściwości fizyczne. Jeżeli on się łamie, wtedy ten czerw, czyli dzieci, które rozwijają się w tych komórkach, niestety giną i jest olbrzymia destrukcja. Po drugie zmienia się kwasowość mleczka pszczelego, które jest podstawowym pożywieniem w pierwszych dniach życia pszczół, a w odniesieniu do matek przez całe życie – wyjaśnia Antoni Ożóg.
Dla większości organizacji zakup takiego urządzenia nie jest wielkim wydatkiem, bo koszt komercyjnego badania jednej próbki wosku może wynosić nawet kilkaset złotych. – To nie są pieniądze, które mogą być problematyczne, chociażby dla kół pszczelarskich czy dla producentów węzy. To urządzenie będzie im ratować życie – dopowiada prof. Mariusz Gagoś.
Docelowo ma powstać tańsza wersja wynalazku, która będzie bardziej dostępna, nawet dla indywidualnych pszczelarzy.
Sprzedażą woskomatu zajmuje się spółka celowa powołana przez władze uniwersytetu. Urządzenie jest budowane w Lublinie – w Instytucie Fizyki UMCS.
W prace nad urządzeniem zaangażowany był także emerytowany już naukowiec – dr Jan Wawryszczuk.
FiKar / opr. AKos
Fot. Piotr Michalski