Wolontariusz z Ukrainy: Sytuacja jest bardzo dynamiczna

23131245 1 2023 02 01 183339

Dojeżdżająca w całego świata pomoc humanitarna to często światełko w tunelu dla osób znajdujących się w przyfrontowych miastach. Odzież, jedzenie czy środki czystości to wyzwanie dla nich. Jednym z niewielu sposobów, aby otrzymać podstawowe dobra, są wolontariusze. 

Założyciel Charytatywnej Organizacji „OSA” Artem Datoczny twierdzi, że bez pomocy osób prywatnych ciężko byłoby poradzić z potrzebami cywilnej ludności na wyzwolonych czy przyfrontowych terenach.

Gdzie sytuacja jest najcięższa?

– W okolicach Bachmutu i Soledaru sytuacja jest ciężka. Dużo wolontariuszy jeździ do tzw. gorących punktów. Nie mieszka tam wielu cywilów. W tych miejscach pomocy humanitarnej jest wystarczająco. Dowozimy nie tylko jedzenie, także środki higieny osobistej, leki, materiały budowlane, a także karmę dla zwierząt – mówi Artem Datoczny.

CZYTAJ: Ukraińskie media: Rosjanie fortyfikują lotnisko w okupowanym Berdiańsku

Czy można, że w niektórych regionach jest kryzys humanitarny?

– Sytuacja jest bardzo dynamiczna. Wszystko zależy od miasta i od wydarzeń. Niestety, jeszcze wiele rzeczy zobaczymy podczas tej wojny. Kiedy sytuacja jest spokojna, to ludzie mogą sobie pójść i kupić produkty w sklepie, a kiedy sklepy nie działają to trzeba zadbać, by tych produktów było wystarczająco, wtedy nie warto mówić o tym, że jest spokojnie. Sytuacja jest stabilna. W ostatnim czasie linia frontu się nie zmieniła. Wiem na przykład, że w jednym z przyfrontowych miast ostatnio działał ryneczek. Ludzie mówią „nie wyobrażamy sobie innej możliwości, musimy jakoś żyć”. Nie wiadomo kiedy zostaną wyzwolone kolejne miasta i nie wiadomo co my tam zobaczymy. Myśleliśmy, że po Buczy Rosjanie stwierdzą, że masowe zbijanie ludności cywilnej to akt bestialstwa, ale potem odkryliśmy masowe groby pod Iziumem – podkreśla. 

Ostatnio świat usłyszał o wszystkich sprawach związanych z korupcją; były drożej sprzedawane produkty do pomocy humanitarnej, ktoś jeździł samochodem, który miał trafić na front. Co Pan myśli o tym, biorąc pod uwagę, że Pana organizacja utrzymuje się na zaufaniu ludzi?

– Niestety, cały czas jest korupcja. Wszystkie sytuacje powinna komentować policja i zajmujące się tym instytucje. Mam wielką nadzieję, wręcz jestem pewien, że jakieś działanie zostanie podjęte. Kiedy pół kraju walczy, mężowie, bracia są na froncie, a inni się zachowują w taki sposób to jest żenujące. Sytuacja hipotetyczna: być może był kiedyś jakiś sędzia, który brał łapówki, a teraz stracił kogoś w wojnie. I teraz, miejmy nadzieje, że jak będzie w podobnej sytuacji to pomyśli sobie, że właśnie przez takie zachowanie stracił kogoś bliskiego. Mam nadzieję, że między innymi tak będzie to działać – stwierdza wolontariusz.

Pana organizacja wspiera też armię. Dlaczego organizacje pozarządowe, charytatywne, działają w tym zakresie. Dlaczego nie przekładamy całego obowiązku na Ministerstwo Obrony?

– Wiele osób może czytać w wiadomościach, że otrzymaliśmy 50 milionów hrywien na jakieś działanie. Owszem, jest to duża kwota. Natomiast jak minister obrony Ukrainy Oleksij Rezników mówił, że około jednego miliarda dolarów idzie na wypłaty żołnierzom. Nie chodzi nawet o wypłaty dla rodzin, którzy stracili osoby bliskie. Kiedy moich przyjaciół mobilizują i pomagam im z wyposażeniem to potrzebuje około 5 tysięcy dolarów. To dużo. Państwo z podziałem środków radzi sobie dobrze, ale są rzeczy, które państwo, między innymi przez biurokracje nie może zrobić. Np. my kupujemy samochody używane od osób prywatnych. Państwo nie może tego zrobić. Oni nie mają nawet tyle osób, żeby ktoś tam pojechał do Europy, wybrał samochód, kupił i przewiózł na front. Państwo nie może tego zrobić – dodaje.

CZYTAJ: Światło z Lublina. Mieszkańcy mogą wesprzeć Ukraińców przekazując świece

Jaka jest rola współczesnych ludzi w trakcie wojny? O czym należy pamiętać?

– Zajmuje się wolontariatem od pierwszego dnia wojny. I czasem jest mi trochę ciężko, chociaż uważam, że na pewno nie tak jak wojskowym na froncie. Kiedy tak się czuję to przypominam sobie, że niektórzy moi przyjaciele już nie żyją. Przypominam, że moja młodsza siostra nie może normalnie chodzić do przedszkola. Przypominam sobie, że Rosjanie ukradli praktycznie wszystko. Skradli nasz czas, który mogliśmy spędzić z przyjaciółmi czy z rodziną. Moglibyśmy normalnie żyć. I to Rosjanie są winni. I o tym warto pamiętać – podkreśla.

Sztab generalny Ukrainy poinformował dziś, że minionej doby Rosjanie przeprowadzili pięć nalotów i sześć ataków rakietowych na terenie Ukrainy, Prowadzą oni nadal działanie ofensywne w obwodzie donieckim. 

InYa / opr. DomKla

Fot. PAP/Mykola Kalyeniak

Exit mobile version