Zablokowana droga krajowa nr 12 i wstrzymane odprawy ciężarówek na polsko-ukraińskim przejściu granicznym w Dorohusku – w miejscowości Okopy trwa protest środowisk rolniczych.
Protestujący domagają się m.in. większej kontroli transportów zboża technicznego oraz rozwiązania problemu niekontrolowanego napływu zboża z Ukrainy, który powoduje spadek cen w polskich skupach, ponieważ – jak mówią – dotychczasowe akcje nie przyniosły skutku.
– Dotychczasowe propozycje wicepremiera, ministra Henryka Kowalczyka nas nie satysfakcjonują – mówi organizator protestu Wojciech Łoś. – Ceny spadły. Co z tego że minister powie, że będzie dopłacał po 200 zł do tony pszenicy? Ale nie powiedział, że tylko do 3 ton. Teraz pszenica kosztuje od 900 zł do 1100 zł. Tracimy w granicach 500 zł na tonie pszenicy. Na hektarze to w granicach 4 tysięcy. Na samej pszenicy, a co z kukurydzą czy rzepakiem? W gospodarstwach we Włodawie, Białej Podlaskiej uprawia się też pszenżyto, żyto… O tym nic się nie mówi. Minister o tych ludziach zapomniał. Na rzepaku mamy straty 1500 zł na tonie.
Na miejscu, jak szacuje policja, jest około 300 rolników. – Jesteśmy na miejscu, czuwamy nad bezpieczeństwem – mówi oficer prasowy Komendanta Miejskiego Policji w Chełmie, komisarz Ewa Czyż. – Czuwamy nad bezpieczeństwem osób protestujących, osób przejeżdżających pojazdami, jak też okolicznych mieszkańców. Naszym zadaniem jest zapewnienie w miarę możliwości płynności przejazdu, a także niedopuszczenie do niebezpiecznych incydentów, które zagrażałyby bezpieczeństwu osób, jak też mieniu. Na chwilę obecną szacujemy, że w proteście uczestniczy ok. 300 osób, które przyjechały tu pojazdami, zarówno samochodami osobowymi, jak i ciągnikami rolniczymi.
„Jesteśmy pełni obaw”
– Sytuacja jest taka, że dzisiaj nie obawiamy się już tylko o sprzedaż tych plonów, które mamy z 2022 roku, ale też o rok obecny – mówi Wiesław Gryn. – Nasze zboże zalega w magazynach. Wygląda na to, że 10 milionów ton zostanie na następne żniwa, a my sobie jeszcze beztrosko sprowadzamy zboże z Ukrainy. Zapowiedzi naszych rządzących były całkiem inne: że to zboże przejedzie korytarzem solidarnościowym do portu i popłynie do krajów Afryki albo Bliskiego Wschodu. Dzisiaj widzimy, że to były tylko obiecanki.
– Chłop jest nauczony tak, że czy się opłaca czy nie, będzie robił żniwa. Co nam pozostało? Za coś trzeba żyć. Można brać kredyt, ale trzeba go kiedyś spłacić. Te ciągniki, maszyny – to wszystko jest za pieniądze bankowe. Niech miasto nie myśli, że jesteśmy tacy zamożni – mówi Andrzej Makuch.
CZYTAJ: Protest rolników w Okopach. Wstrzymano odprawę ciężarówek na przejściu granicznym
– Jesteśmy pełni obaw o jakość tego zboża – zaznacza Wiesław Gryn. – Dzisiaj produkujemy w całkiem innych standardach. Unia wymogła na rolnikach wysokie standardy bezpieczeństwa żywnościowego. Mamy program „Od pola do stołu”, Zielony Ład. Jesteśmy ograniczeni w stosowaniu pestycydów. W Ukrainie można produkować w dowolny sposób, jest pełen liberalizm.
Rolników niepokoi jakość wjeżdżającego zboża
– Kontrole zaczęły się dopiero od stycznia. Jakość tego zboża jest sprawdzana sporadycznie – mówi Piotr Olszewski, jeden z koordynatorów protestu. – Zboże było zamoczone, zbrylone, była w nim wysoka zawartość mykotoksyn, które trafiły do paszy. A niektóre pszenice pojechały także do młynów. Już dzisiaj mąka wróciła z Niemiec. Nie mamy dowodów, że ta mąka nie trafiła na polskie stoły. Z pewnych źródeł mamy informację, że wyjeżdżało tylko 20 procent tranzytu, ale mówi się nawet, że to 10 procent. To śladowe ilości.
– Chodzi o to, że panuje tam wojna. A zboże, które tu wjeżdża, wcale nie jest rolników ukraińskich, tylko koncernów zachodnich – stwierdza Wojciech Łoś. – Koncerny kupują je od rolników, zarabiają na tym pieniądze. A poza tym zarabiają jeszcze u nas, na naszym zdrowiu. To zboże jest pryskane wszystkimi substancjami, które w Unii są wycofane. Główny lekarz weterynarii powiedział, że badanie jest robione tylko 3 razy w tygodniu, wyrywkowo. A minister mówi, że badania są. Nie ma. I truje się ludzi.
CZYTAJ: Środowiska rolnicze protestują przed przejściem granicznym. Chcą większej kontroli zbóż [ZDJĘCIA]
– Rząd nie pomaga nam, tylko innym krajom – uważa Kamil Chęć z gminy Leśniowice. – Można powiedzieć, że to nie jest nawet zboże Ukraińców. Przecież tam duże gospodarstwa mają Niemcy, Holendrzy, Francuzi. Straty są bardzo duże. Rozmawialiśmy z ministrem w sierpniu. Kazał nam trzymać zboże do końca roku, żeby była większa cena. Posłuchaliśmy. Zakupiliśmy nawozy, bo mówił, ze na wiosnę nie będzie nawozów. Straty są rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych. Nie ma widoków na lepszą przyszłość.
– Zboże, które wjechało, musi opuścić nasz kraj. Innego rozwiązania nie ma. Paszarnie są zapchane po korek, młyny tak samo. Żadna dopłata ze strony ministerstwa nie pomoże nam w tej sytuacji. Nie chcemy, żeby nam dawali pieniądze, niech przestaną nam je zabierać – dodaje Piotr Olszewski.
Rząd przyjął przepisy określające warunki pomocy przy skupie zbóż
Wicepremier oraz minister rolnictwa i rozwoju wsi Henryk Kowalczyk powiedział wczoraj (15.02) w Polskim Radiu 24, że rząd przyjął przepisy określające warunki pomocy przy skupie zbóż. Jak dodał, przepisy te muszą być notyfikowane przez Komisję Europejską, bo inaczej mogłaby to być niedozwolona pomoc publiczna. Henryk Kowalczyk zaznaczył, że dopłaty dotyczyłyby skupu pszenicy i kukurydzy.
CZYTAJ: Wicepremier Kowalczyk: będzie pomoc dla producentów zbóż
– Dopłaty będą trochę uzależnione od tego, gdzie rolnicy przebywają – wskazał wicepremier. – Największe będą dla województw podkarpackiego i lubelskiego. Średnio to 250 zł do tony, chociaż przelicznik jest na hektary i na plony. Również 200 zł do tony dla województw świętokrzyskiego, mazowieckiego, małopolskiego i podlaskiego. Dla pozostałych – 150 zł.
Wicepremier Henryk Kowalczyk powiedział, że resort wyszedł z propozycją dopłat do sprzedanego zboża dla rolników, ponieważ ceny spadły bardziej niż przewidywano.
Protest rolników w Okopach ma potrwać do jutra (17.02) do północy. Protestujący, w porozumieniu z policją, przepuszczają jedynie autokary i pomoc humanitarną oraz transporty z paliwem i żywym zwierzętami.
EwKa / opr. WM
Fot. Krzysztof Radzki