Rolnicy domagają się zapłaty. Protest przed siedzibą Kampol-Fruit w Rykach

20230103 094037 2023 01 03 171351

Kilku rolników zablokowało dziś (03.01) wjazd dla samochodów ciężarowych na teren firmy Kampol-Fruit w Rykach. Plantatorzy domagają się w ten sposób zapłaty za dostarczone owoce i warzywa. Protest ma być prowadzony co najmniej do końca tygodnia – w godzinach od 8.00 do 16.00.

Kilkuset rolników nie otrzymało pieniędzy za warzywa i owoce przekazane do ryckiego zakładu. W ramach restrukturyzacji spółki otrzymali propozycję wypłaty w ratach jedynie połowy należnej im kwoty.

– Mnie spółka jest winna ok. 200 tys. zł. Takich wierzycieli jak ja, powyżej 100 tys. zł, jest ok. 40, poniżej 100 tys. jest ok. 80. Wszystkich wierzycieli jest 503, łącznie z ZUS-em, łącznie z bankami – mówi jeden z rolników. 

– Całe zadłużenie opiewa na ponad 70 mln zł, jeżeli chodzi o zobowiązania w stosunku do dostawców. Pamiętajmy o tym, że obejmuje to 3 województwa i poszczególnych dostawców z całej Polski. Co lepsze, jeżeli rozbijemy tych 500 wierzycieli na punkty skupowe czy też inne firmy, które obracają tym owocem, to skala może wyjść ponad 1000 osób – zaznacza kolejny rolnik. 

CZYTAJ: Ryki: Rolnicy i przedsiębiorcy żądają swoich pieniędzy. Kolejna odsłona problemów firmy Kampol-Fruit

– Chciałem dodać, że jeżeli weźmiemy pod uwagę banki, ZUS – wszystkich wierzycieli, to jest to suma rzędu 253 mln zł. To jest kolosalna suma. Można powiedzieć, że przekręt na miarę Amber Gold – dopowiada następny rolnik. 

– W grę wchodzi około 38 tysięcy złotych i jeszcze z 2021 r., za truskawki i pomidory, ok. 10 tysięcy. Takie zaległości są akurat w mojej firmie. Nie są zbyt wielkie. U nas jest gorzej, bo naszej firmie zalega około 4 milionów złotych. My oczywiście musieliśmy rolnikom zapłacić za towar, więc automatycznie musieliśmy wziąć kredyt. Jest tu kilkaset osób. Są rolnicy indywidualni, którzy mają po 200-300 tysięcy, są też firmy, które mają po 2-3 miliony złotych – dodają kolejni rolnicy.

– Warunki restrukturyzacji nie są dla nas korzystne – przekonują rolnicy. – Sam wniosek, który został złożony do sądu, miał za zadanie przede wszystkim ochronić firmę przed upadłością, stąd mamy w ogóle restrukturyzację. Sąd widział teoretycznie światełko w tunelu dla tej firmy, więc pojawia się restrukturyzacja. Restrukturyzacja polega na tym, by nie doprowadzić firmy do stanu upadłości, a wierzycieli spłacić w taki, a nie inny sposób. Jeżeli zagłębimy się w dokumentację naprawczą owej restrukturyzacji, to widzimy, że nie ma tam logiki, bo widnieje pozycja, w której w pierwszej kolejności mówi się o sprzedaży zakładu; jeżeli to nie dojdzie do skutku, to wprowadzenie usług przez tę firmę. Tak czy owak znika firma albo pozbywamy się tej firmy. Jeżeli ktoś nie przetwarza owoców i warzyw, a idzie w usługę, to jedna firma znika, pojawia się następna.

Nikt z przedstawicieli spółki nie zdecydował się na komentarz w tej sprawie. Rolnicy także mają trudności, by skontaktować się z zarządem. – Nic nie wiemy. Mimo prób kontaktu z firmą Kampol-Fruit nikt nie odbiera telefonów. Jeżeli wysyłamy maile, to pozostają bez odpowiedzi – skarżą się rolnicy. – Kolega zapraszał zarząd mailowo do spotkania i do rozmów. W momencie, kiedy dostaliśmy proponowany układ, nikt nie rozmawiał z rolnikami ani z dostawcami. Zostaliśmy postawieni pod ścianą: albo bierzecie to, albo nie bierzecie niczego. Przy czym jeszcze restrukturyzator przed ogłoszeniem układu rozmawiał praktycznie z każdym zainteresowanym, przedstawiając sytuację spółki. Co ciekawe, restrukturyzator informował też i podkreślał, co się stanie, kiedy odmówimy przyjęcia układu, czyli będziemy mieć inne zdanie niż 50 procent swoich pieniędzy rozłożonych w 30 ratach. Mówił, że firma zniknie, a my nie dostaniemy nic. 

– Początkowo nic nie zapowiadało problemów z płatnością – przypominają plantatorzy, którzy przez wiele miesięcy współpracowali z ryckim zakładem. – Dział handlowy, dział zakupu surowca obiecywał, że płacą na bieżąco. Przywozimy towar i tego dnia wychodzi płatność. Nagle okazuje się, że ktoś kogoś oszukuje.

– Sprzedawałem porzeczkę i fasolę szparagową. Porzeczkę zbiera się w lipcu. Miałem zapewnienia, że pieniądze będą na koncie w przeciągu 7, maksymalnie 14 dni. Bez problemu woziliśmy, mieliśmy stuprocentowe zapewnienia. Przecież mogliśmy to sprzedać do innych zakładów – mówi jeden z plantatorów. 

– Nasza firma jest bardzo duża, kupujemy bardzo dużo owoców. Dobry jeden dzień to około miliona złotych obrotu. Nie byliśmy nawet w stanie skontrolować, jak duże to pieniądze, dlatego że na początku cały czas wpływało. Wiadomo, nie ma tak, że dzisiaj przywieziemy towar, a jutro jest zapłata. Trzeba było czekać te 14-30 dni. Tych pieniędzy automatycznie narosło bardzo dużo. Było obiecywane, że wszystko będzie zapłacone. Nawet syn prezesa zapewniał, że pieniądze będą za 2-3 dni, aby tylko dostarczać. Dział surowcowy obiecywał, że pieniądze na pewno będą. Jak widać, nic z tego nie wynikło – opowiadają plantatorzy.

Rolnicy zgłosili sprawę do prokuratury. Kilka tygodni temu zostało wszczęte śledztwo, które dotyczy dwóch zawiadomień. – Chodzi o podejrzenie oszustwa na szkodę podmiotów rolniczych – informuje rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie, prok. Agnieszka Kępka. – Rolnicy przekazali owoce do danej firmy celem ich skupu, natomiast nie otrzymali pieniędzy za te owoce. Łączna kwota wyłudzeń, które dotyczą tych dwóch zawiadomień, to kwota prawie 400 tys. zł. Wszczęliśmy śledztwo w kierunku art. 286 Kodeksu karnego, czyli w kierunku oszustwa. Przyjęliśmy, że kwota tego wyłudzenia jest kwotą o znacznej wartości, w związku z tym to podwyższa zagrożenie kary pozbawienia wolności aż do 10 lat. W tej chwili śledztwo jest w toku. Przesłuchujemy świadków i zbieramy dokumentację związaną z tymi transakcjami. Postępowanie toczy się w sprawie, nie ma jeszcze podejrzanych. Natomiast dysponujemy zawiadomieniami, więc na podstawie zawiadomień i wszystkich informacji, które mamy, wykonujemy czynności, które myślę, że doprowadzą do dokonania ustaleń, czy doszło do popełnienia przestępstwa, czy nie.

CZYTAJ: Wicepremier zawiadamia prokuraturę, a rolnicy czekają na swoje pieniądze. Problemy spółki Kampol-Fruit

Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez spółkę Kampol-Fruit złożył także wicepremier, minister rolnictwa i rozwoju wsi Henryk Kowalczyk. Jeśli chodzi o pokrzywdzonych rolników, szansą dla nich mógłby być wykup zakładu przez Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa. To jeden z ich postulatów.

– Takie były plany, a jak sytuacja rozgrywa się na wyższych szczeblach, nikt nic nie wie na ten temat. Każdemu chodzi tylko o to, żeby odzyskać pieniądze i żeby to się dalej kręciło. Zależy nam na tym, żeby przyszedł ktoś uczciwy, kto pospłaca poprzednie zobowiązania i będzie kupował. Tu jest bardzo duży zakład, nasz region jest owocowo-warzywny i taki zakład jest każdemu potrzebny jak powietrze – podkreśla jeden z rolników.

Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa nie proceduje zakupu firmy Kampol-Fruit. To stanowisko, które otrzymaliśmy z tej instytucji.

ŁuG / opr. WM

Fot. Łukasz Grabczak

 

Exit mobile version