Na początku poczujemy milion ostrych igiełek wbijanych w skórę, napięcie mięśni i przyspieszony oddech oraz chęć jak najszybszej ucieczki. Później nastąpi istna eksplozja endorfin i adrenaliny. Tak pokrótce można, by opisać pierwsze chwile po zanurzeniu się w lodowatej wodzie. Dla wielu osób to przepis na szczęście, a także remedium na przeziębienia, infekcje, ale…. i codzienny stres. Dla innych to moment, w którym pasja staje się naturalnym antydepresantem.
Bo jak się okazuje morsowanie hartuje nie tylko ciało, ale i duszę.
Morsowanie najogólniej można określić jako zanurzenie lub krótkotrwałą kąpiel w zimnej wodzie. A zimna woda dla tych najbardziej zagorzałych morsów to ta poniżej pięciu stopni Celsjusza.
Jak to się dzieje, że gdy umysł krzyczy uciekaj, potrafimy osiągnąć pełnię szczęścia i satysfakcjonujący relaks? To wszystko wyjaśnią nam prezes Lubelskiego Klubu Morsów Paweł Drozd oraz psycholog i psychoterapeuta prywatnie także miłośniczka lodowatych kąpieli Celina Pryma.
Zapraszam w sobotę po godzinie 13.00, Agata Zalewska.
Fot. archiwum