Kolędy w Polsce stanowią ważny element tradycji bożonarodzeniowej. Są obecne w kulturze od wieków. Śpiewane są w okresie świąt Bożego Narodzenia, zarówno w domach rodzinnych, kościołach, jak i podczas wydarzeń artystycznych i obrzędowych. Polskie kolędy łączą treści religijne z motywami ludowymi, opowiadając o narodzeniu Jezusa, życiu codziennym oraz dawnych zwyczajach. O symbolice kolędowania oraz związanych z nim tradycjach opowiada Patryk Dziubek z Muzeum Wsi Lubelskiej.
– Kolędowali kawalerowie, którzy mieli mniej więcej 16-18 lat. Chodzili od domu do domu, pukali w okienko czy w drzwi i mogli zostać wpuszczeni albo nie. Najpierw składano życzenia gospodarzowi, jego żonie, jego rodzinie. Śpiewano też kolędy życzące, gospodarskie. Życzono gospodarzowi obfitości w jego trzodzie, w jego zbiorach. Jeżeli w domu była panna na wydaniu, to ją obśpiewywano. Bo to też był taki moment dla kawalerów, że oni mogli się pokazać z takiej dobrej strony; że dobrze śpiewają, dobrze opowiadają, dobrze tańczą. To był taki moment, gdzie mogła się para spotkać. Dlaczego tylko mężczyźni mogli kolędować? Bo był ttaki świat patriarchalny i to mężczyźni mogli wychodzić, mieli więcej praw, więcej możliwości, więcej wolności, swobody. Kolędowanie kobiet, dziewcząt zaczęło się dość późno – opowiada Patryk Dziubek.
CZYTAJ: Kolejna tradycja z Lubelskiego na prestiżowej liście!
– Mamy różne kolędy. Po pierwsze bożonarodzeniowe, na przykład kolędy maryjne. Po drugie kolędy gospodarskie, noworoczne. Te drugie to były takie kolędy życzące, które życzyły gospodarzowi obfitości w polu, żeby obrodził jęczmień, żeby obrodziły też zwierzęta, żeby się wiele ich narodziło. 300 byczków na przykład. Nie 1, nie 5, ale 300 ze złotymi nóżkami, ze złotymi rogami. Generalnie chodziło o życzenie obfitości na nowy rok – wyjaśnia Patryk Dziubek.
– Noworoczne kolędy nie są powszechnie znane. Znają je głównie ludzie ze środowiska muzyki tradycyjnej czy etnografowie. Ale mogą być znane, jeżeli będziemy je rozpowszechniać i edukować ludzi. Bo to jest tak ciekawe, tak kolorowe i niesamowite, że to jest nasz skarb. To też forma tożsamości naszej, mieszkańców tych ziem – stwierdza Patryk Dziubek.
Jaka jest różnica między kolędami bożonarodzeniowymi i noworocznymi?
– W tych bożonarodzeniowych narracja jest o tym, co się dzieje po urodzeniu Jezusa; na przykład kiedy Maryja go powiła, gdzie go powiła, jakie cuda się wydarzały w międzyczasie, jak go nazwała, kto był ojcem czy matką chrzestną Jezusa. A w noworocznych jest zupełnie inna tematyka i inna symbolika. Gospodarskie kolędy są najstarsze. Tam jest zachowana warstwa jeszcze przedchrześcijańska. I to jest niesamowite. Ostały się do tej pory przedchrześcijańskie pieśni. Jest symbolika drzewa życia i tego, że świnie ryją złoto pod liliją. Wątek chrześcijański pojawia się w tych kolędach gospodarskich na sam koniec – wyjaśnia Patryk Dziubek.
– Co zrobić, żeby ta tradycja kolędowania nie zanikła? Rozpowszechniać ją. Czyli chodzić po mieście z kolędowaniem, chodzić do dzieci do szkoły, pokazywać im formy kolędowania czy tych Herodów. Edukować, bo to jest nasza tradycja, która jest wspaniała, kolorowa. Jest to zwłaszcza potrzebne w zimie, kiedy jest szaro, buro i i chłodno, bo podtrzymuje naszego ducha wewnętrznego, dodaje nam energii, światła. Bo kolędowanie to też jest takie budzenie przyrody do życia. Ta koza, która chodzi z kolędnikami, bodząc rogami, bodzie jakby przyrodę do do życia, żeby wstawała. Jest to też forma po prostu spędzania czasu razem. Chodzi o to, żeby stworzyć wspólnotę – dodaje Patryk Dziubek.
KovA / opr. ToMa
Fot. Piotr Michalski / archiwum RL
