Wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej i szefowa europejskiej dyplomacji Kaja Kallas napisała, że wczorajsze (13.09) naruszenie rumuńskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony jest niedopuszczalne. Tymczasem rumuńskie wojsko tłumaczy, dlaczego nie zestrzelono rosyjskiej maszyny – podaje Informacyjna Agencja Radiowa.
CZYTAJ: Syreny alarmowe w regionie. Specjalne lekcje i akcja informacyjna w Chełmie
Estońska polityk napisała w portalu społecznościowym, że lekkomyślna eskalacja sytuacji w tym rejonie świata przez Rosję zagraża bezpieczeństwu regionalnemu. Dodała, że Komisja Europejska solidaryzuje się z Rumunią. Ma także ciągły, bliski kontakt z rządem w Bukareszcie.
W sobotnie popołudnie dwa razy podrywano wojskowe myśliwce – raz dwa rumuńskie F-16, raz dwa niemieckie Eurofightery stacjonujące w tym kraju. Za pierwszym razem rzeczywiście rosyjski dron wleciał w przestrzeń powietrzną i kilkadziesiąt minut latał po rumuńskim niebie. Resort obrony opublikował dziś oświadczenie, w którym napisano, że piloci dostali zgodę na zestrzelenie maszyny, ale po przeanalizowaniu, jakie skutki uboczne mogłoby to przynieść, zdecydowali się jedynie na jego obserwację. W ocenie pilotów większą szkodę mieszkańcom okolic Tulczy w delcie Dunaju mogły przynieść spadające z nieba szczątki zestrzelonego rosyjskiego drona.
Informacyjna Agencja Radiowa / RL / opr. WM
Fot. pixabay.com