Choinka, łamanie się opłatkiem czy puste miejsce przy stole – to najbardziej znane zwyczaje wigilijne. Ale nie tylko one mieściły się w polskiej tradycji związanej z dniem poprzedzającym Boże Narodzenie. A nawet te najbardziej znane obyczaje mają ukrytą w sobie symbolikę, która nie jest oczywiste dla każdego współczesnego człowieka.
Na przyszły rok
Niegdyś, w czasach pogańskich na 24 grudnia przypadał początek nowego roku. Od tego czasu bowiem dni stawały się dłuższe, a noce krótsze. Stąd uważano, że to, co stanie się tego dnia, będzie stanowić zapowiedź całego przyszłego roku. Wstawano więc wcześnie, aby zapewnić sobie chęć do pracy i zdrowie na kolejne 12 miesięcy. Jeśli pierwszą spotkaną obcą osobą był mężczyzna, wróżyło to pomyślność, gdy zaś kobieta, miało wiązać się z nieszczęściem. Najlepiej zresztą, aby jako pierwszy do domu wszedł mężczyzna silny, zdrowy, młody i bogaty. Zapowiadało to, iż takimi przymiotami będzie obdarzony cały nowy rok. Z kolei dziewczyna, która tarła mak w Wigilię, mogła liczyć na szybkie zamążpójście.
Fot. archiwum RL
Choinka
Z Wigilią wiąże się ubieranie choinki. Ale wbrew pozorom to stosunkowo nowa tradycja. Narodziła się w XVI wieku w Alzacji i dotarła do Polski pod koniec XVIII wieku. Ale na wsiach we wschodniej części naszego kraju rozpowszechniła się dopiero w okresie międzywojennym.
Choinka w polskiej kulturze tradycyjnej ma zapewnić pomyślność, szczęście, bogactwo, płodność. – Wszystko, co zimą zielone, jest wiecznie żywe. Zaś kłujące igły na drzewku mają chronić nas przed nieszczęściem, złymi mocami, chorobami. Choinka musi być też pachnąca i prosta, aby w całym nadchodzącym roku wszystko było dla nas proste i łatwe – opowiada prof. Katarzyna Smyk z Instytutu Nauk o Kulturze Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.
Na czubku choinki pierwotnie królowała gwiazda, choć w niektórych regionach zastępował ją anioł albo św. Mikołaj. Dopiero później rozpowszechnił się szpic wskazujący niebo.
Początkowo choinki dekorowano ozdobami z papieru oraz jabłkami. Wieszane na gałęziach orzechy miały zapewnić mądrość. Oplatający choinkę łańcuch symbolizował węża z drzewa poznania dobra i zła, zaś samo jabłko nawiązywało do tego, które Ewa podarowała Adamowi. – Ten owoc miał jednak również inne znaczenie, bardziej matrymonialne – wyjaśnia prof. Katarzyna Smyk. – Jabłkiem panna częstowała kawalera, który jej się podobał, a który przychodził z kolędnikami do jej domu.
Szklane bombki pojawiły się dopiero w połowie XIX wieku. – Jako że są okrągłe i kuliste symbolizują nieskończoność, ciągłość i powtarzalność życia ludzkiego, a także cyklów w przyrodzie – stwierdza prof. Smyk.
Za złą wróżbę brano, gdy ozdoba spadła zbyt wcześnie z choinki. Miało to oznaczać, że ktoś z domowników w najbliższym czasie umrze.
Na zdj. Leopold Kalckreuth, Dzieci przy choince, fot. wikipedia.org
Co przed choinką?
Poprzedniczką choinki były podłaźniczki, czyli ucięty czubek drzewa iglastego, wieszany pod sufitem. Ozdabiane one były orzechami, jabłkami czy słomianymi łańcuchami. Obcinano także gałązki z tego drzewa i dekorowano nimi obrazy czy parapety. Na podłaźniczkach często wisiały ozdoby z opłatka, zwane światami lub wilijkami. Sklejano je śliną w gwiazdy, rozety czy kule, tworząc z nich często misterne konstrukcje. Wieszano je także na końskim włosiu na belkach sufitu, gdzie kręciły się pod wpływem ruchów powietrza.
Popularne były też słomiane pająki. Wisiały one u sufitu przez cały rok, aż do ich zniszczenia. Miały przynosić szczęście. Przypisywano im także właściwości magiczne. Na podlubelskiej wsi patrząc, czy pająk się poruszył po otwarciu drzwi, wróżono, jakie wieści – dobre lub złe – przyniósł ze sobą przybysz.
Fot. Ratomir Wilkowski / wikipedia.org
Opłatek
Nie wyobrażamy sobie wieczerzy wigilijnej bez dzielenia się opłatkiem. Warto jednak zauważyć, że jest to wyłącznie polski zwyczaj, spotykany jeszcze tylko w niektórych domach na Litwie. Stanowi on nawiązanie do ewangelicznego dzielenia się chlebem przez Jezusa i jego uczniów. – A łamanie się chlebem to dawanie sobie dobra – zauważa prof. Katarzyna Smyk.
Na zdj. wypiek opłatków w opłatkarni Archidiecezji Lubelskiej, fot. Mirosław Trembecki, archiwum RL
12 dań
Na wigilijnym stole musiała być ściśle określona liczba dań. Najczęściej miało być ich 12, czyli tyle, ilu apostołów i miesięcy. Ale w niektórych regionach mogło być ich 7, w nawiązaniu do dni tygodnia, albo też 9 – do chórów anielskich.
– Kiedyś wierzono, że jeśli będzie więcej dań, to będzie wróżyło śmierć kogoś w rodzinie – opowiadał Radiu Lublin twórca ludowy Michał Kowalik. – Potrawy te powinny zawierać to, co było dostępne z pola, z ogrodu, z łąki, z lasu, z wody. Były więc ryby, grzyby, mak, miód, suszone owoce, zboże, kapusta i oczywiście każde miało mniej lub bardziej coś symbolizować. Na przykład grzyby były kontaktem z tamtym światem, bo uważano, że nie były ani żywe, ani martwe. Były jakby „mediatorami” z zaświatami.
Każdego z tych dań należało spróbować. Przy ich serwowaniu często wykonywano czynności magiczne, mające zapewnić dobre plony. Kiedy jedzono kapustę chwytano się za głowy, by warzywo to było dorodne. Gdy spożywano kaszę, mierzwiono sobie wzajemnie włosy, aby wróble nie zjadały zboża na polu. Nie wolno było odchodzić od stołu przed zakończeniem wieczerzy. Miało to gwarantować, że domownicy na przyszłorocznej kolacji spotkają się w tym samym składzie i żaden z nich w ciągu nadchodzących 12 miesięcy nie umrze.
Puste miejsce przy stole
We współczesnej Polsce puste miejsce przy wigilijnym stole czeka na potrzebującego niespodziewanego gościa. Dawniej jednak oczekiwało na dusze przodków. Uważano, że tego dnia przybywają one do rodzinnego domu. Zwyczaje więc zabraniały w Wigilię przędzenia, szycia i cięcia sieczki, by przez przypadek nie zranić żadnej duszy. Dmuchano na ławy czy krzesła, aby przez przypadek nie przysiąść duchów. Zostawiano otwarte drzwi do sieni, aby mogły przybyć na wieczerzę. Ofiarowano im także część jedzenia.
Fot. pexels.com
Sianko pod obrusem
Ważnym symbolem polskiej Wigilii jest też sianko czy słoma wkładana pod obrus. Dawniej jednak rozsypywano je na podłodze całej izby. Materiały te wiązano z bogactwem. Zwyczaj ten więc miał zapewnić dobrobyt całemu gospodarstwu. Ale przypisywano im także więź z zaświatami. – Nasi przodkowie rozkładali słomę po całej izbie, żeby dusze zmarłych, które przyjdą na ucztę wigilijną, miały gdzie przysiąść – wyjaśnia prof. Smyk.
Dopiero później wigilijne sianko zaczęto kojarzyć ze stajnią, w której na świat miał przyjść Jezus.
Na zdj. Jacek Malczewski, Wigilia na Syberii, fot. wikipedia.org
Wigilijne wróżby
Jeszcze kilkanaście lat temu w czasie wieczerzy wigilijnej wielką popularnością cieszyły się wróżby. Były one najczęściej związane z miłością, szczęściem, a także zdrowiem. Różniły się one często w zależności od regionu, a nawet poszczególnych gmin.
– W gminie Baranów podczas kolacji wigilijnej młode dziewczyny wyciągały spod obrusa źdźbło siana i obserwowały, ile zadr jest na słomce. W zależności od liczby tych niedoskonałości wróżyły, że tyle jeszcze lat będą musiały poczekać na swego przyszłego męża. Natomiast w gminie Kazimierz Dolny w czasie kolacji wigilijnej sprawdzano stan swojego zdrowia. Robiono to poprzez obserwację własnego cienia na ścianie: im był on wyższy i wyraźniejszy, tym więcej lat w zdrowiu i szczęściu czekało taką osobę – opowiadała Radiu Lublin Katarzyna Adamowska-Kane z Powiatowej Biblioteki Publicznej w Puławach..
Wiele też było tradycyjnych zabiegów, które miały zapewnić urodzaj. Na przykład sypano groch na pola, aby ustrzec plony przed gradem.
RL / opr. ToMa