Pierwsze próby stosowania nieinwazyjnej stymulacji nerwu błędnego (tVNS) w leczeniu zaburzeń świadomości takich jak śpiączka dają nadzieję, że może się ona okazać skuteczna podobnie jak w przypadku depresji, padaczki czy zespołu pourazowego – mówili eksperci na sympozjum zorganizowanym przez fundację „Akogo”.
Potrzebne są jednak badania na znacznie większej liczbie chorych – podkreślili specjaliści.
Nerw błędny (po łacinie nervus vagus) to najdłuższy nerw w ludzkim organizmie (właściwie są dwa takie nerwy – lewy i prawy). Jak sama nazwa wskazuje, po wyjściu z czaszki nerw błędny „błądzi” po szyi, klatce piersiowej i jamie brzusznej, unerwiając wszystkie narządy – serce, płuca, żołądek, wątrobę, trzustkę, jelita, nerki. Zawarte w nerwie włókna przywspółczulne pozwalają regulować działanie praktycznie wszystkich narządów – obniżać ciśnienie, wpływać na oddech, spowalniać pracę serca czy perystaltykę jelit. To on odpowiada zarówno za mowę, jak i kaszel. Włókna układu przywspółczulnego obecne w nerwie błędnym odpowiadają za stan relaksu. To dzięki nim są skuteczne na przykład techniki medytacyjne czy ćwiczenia relaksacyjne.
CZYTAJ: Profilaktyka cukrzycy – jakie zasady stosować?
Nerw, który wpływa w zasadzie na wszystko, już dawno zwrócił na siebie uwagę lekarzy i inżynierów. Przecinanie odpowiedniego odcinka nerwu błędnego stosowano w leczeniu choroby wrzodowej – żołądek wytwarzał wówczas mniej kwasu. Z czasem pojawiły się implanty z zainstalowanymi pod skórą szyi elektrodami pobudzające nerw błędny, stosowane na przykład w niepoddającej się leczeniu depresji czy padaczce.
Jednak takie wszczepiane implanty są bardzo kosztowne i często prowadziły do powikłań, na przykład stanów zapalnych, kończących się nawet śmiercią. Trzeba też było wymieniać zasilające implant baterie. Dlatego obecny na sympozjum prof. Armin Bolz (Niemcy) opracował 20 lat temu stymulację nieinwazyjną tVNS – przy pomocy elektrody zakładanej na ucho (z pewnych względów wybierane jest ucho lewe). Jest to możliwe, ponieważ nerw błędny unerwia czuciowo małżowinę uszną. Impulsy elektryczne wysłane za pośrednictwem nerwu błędnego oddziałują na czynność mózgu – równie skutecznie co w przypadku implantu.
Początkowo tVNS wykorzystywano głównie w leczeniu depresji i padaczki opornej na leki, jednak wskazania do jej użycia coraz bardziej się poszerzają. Leczono już w ten sposób tysiące osób.
Jak przyznał prof. Bolz, w przypadku zaburzeń świadomości takich jak stan minimalnej świadomości (MCS), zespół niereagującego czuwania (UWS) czy śpiączka, stymulacja nerwu błędnego robi dopiero pierwsze kroki i potrzeba jeszcze wielu badań. Nie będzie też skuteczna w każdym przypadku, ponieważ każdy przypadek uszkodzenia mózgu jest inny.
CZYTAJ: Od ćwiczenia mięśni rosną neurony
Z drugiej strony cytowane przez prof. Arshada Majida (University of Sheffield, Wielka Brytania) badania chińskie dotyczące 60 pacjentów wykazały skuteczność tej metody w 60 proc. przypadków. Prof. Halil Ozcan, psychiatra z Ataturk University w Erzurum (Turcja), przytoczył z własnej praktyki między innymi przypadek „cudownego” odzyskania przytomności przez kobietę, która zapadła w śpiączkę z powodu komplikacji porodowych. Pierwsze trzy miesiące nie dały wyraźnej poprawy, jednak członkowie rodziny naciskali na kontynuację leczenia, wskazując na dostrzegane przez siebie drobne zmiany na lepsze. Po kolejnych sześciu miesiącach pacjentka odzyskała przytomność i zaczęła mówić, potem ruszać się. Teraz chodzi już o kulach.
Prof. Arshad Majid mówił o swoich pozytywnych doświadczeniach z wykorzystaniem tVNS w rehabilitacji po udarze – stosowana wraz z rehabilitacją jest na tyle skuteczna, że zatwierdzono ją w USA, wpływając na przykład na funkcjonowanie kończyn górnych. Pozwala też ograniczyć stosowanie leków farmakologicznych. Metodę tVNS stosuje się także w leczeniu chorób układu pokarmowego, lekoopornej padaczki, zespołu stresu pourazowego, migreny, szumów usznych, przewlekłego bólu, stanów zapalnych, a nawet chorób alergicznych.
Poproszony o porównanie technik medytacyjnych czy ćwiczeń oddechowych z tVNS prof. Arshad Majid przyznał, że tradycyjne techniki są skuteczne, wskazał jednak na trudności z oszacowaniem „jakości” medytacji oraz podkreślił, że nie każdy równie dobrze radzi sobie z tego rodzaju praktykami – on sam nie jest w stanie medytować więcej niż 15 minut.
CZYTAJ: Lubelski film z prestiżową nagrodą w Los Angeles [ZDJĘCIA]
Natomiast elektryczna stymulacja nerwu błędnego może być łatwiej oceniana podczas badań klinicznych (wiadomo, jakie były parametry elektryczne i jak długo trwała stymulacja). Nie wymaga także zaangażowania ze strony pacjenta (co zresztą w przypadku osób nieprzytomnych i tak nie jest możliwe). Niestety, aby przekonująco dowieść skuteczności danej metody potrzebne są kosztowne badania na dużą skalę. W przypadku tVNS są one kosztowne, a finansują je fundacje albo rządowe agencje, nie budzą natomiast zainteresowania wielkich firm – wskazał prof. Majid. Udało mu się uzyskać na przykład rządowe fundusze na badanie obejmujące 250 pacjentów po udarze z osłabieniem kończyn górnych. Jeśli wyniki będą pomyślne, terapia może stać się rutynowym leczeniem.
Jak zaznaczyła Ewa Błaszczyk-Janczarska, aktorka, prezes fundacji „Akogo”, każda nowa metoda leczenia, taka jak tVNS daje szansę na powrót do życia osobom w śpiączce, które jeszcze niedawno, przed stworzeniem kliniki „Budzik” takiej szansy praktycznie nie miały.
PAP / RL / opr. WM
Fot. pixabay.com