Pierwsza ofiara chłodów. Jeden telefon może uratować życie

policja 2024 11 05 170749

Grzybiarze znaleźli w lesie martwą 49-letnią mieszkankę gminy Karczmiska. To prawdopodobnie pierwsza ofiara wychłodzenia w Polsce. Wraz z ujemnymi temperaturami zapełniają się też noclegownie czy schroniska dla  osób bezdomnych. Służby apelują, aby nie być obojętnym na los innych.

Tragedia w lesie

– W niedzielę dyżurny opolskiej komendy został powiadomiony o znalezieniu przez grzybiarza w kompleksie leśnym kobiety, która nie wykazywała oznak życia – mówi starszy aspirant Katarzyna Bigos z opolskiej policji. – Wykonane na miejscu czynności oraz opinia lekarza pozwalają wstępnie stwierdzić, że przyczyną śmierci mogło być wychłodzenie organizmu. Kiedy na zewnątrz panują niskie temperatury, wiele osób narażonych jest na utratę życia lub zdrowia na skutek wychłodzenia organizmu. Problem ten dotyka przede wszystkim osoby bezdomne, samotne i w podeszłym wieku.

Na zagrożenie takie narażone są też osoby będące pod wpływem alkoholu.

Policja apeluje, aby nie być obojętnym na los innych osób, również nietrzeźwych. – Jeżeli zauważymy na ulicy bądź też w innym miejscu osobę, która może sobie sama nie poradzić z niskimi temperaturami, należy skontaktować się z numerem alarmowym 112. Pamiętajmy, że to tylko jeden telefon, a może uratować ludzkie życie – mówi Alicja Karpińska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.

CZYTAJ: Wychłodzenie organizmu prawdopodobną przyczyną śmierci 49-latki

Każdy miejsce znajdzie

Wraz z pojawieniem się ujemnych temperatur, zapełniają się lubelskie noclegownie i ogrzewalnie.

– Sezon dopiero przed nami, ale ludzi mamy coraz więcej – stwierdza Kinga Michalska, pracownik socjalny w ogrzewalni prowadzonej przez Bractwo Miłosierdzia im. św. Brata Alberta w Lublinie. – W ogrzewalni mamy obecnie 21 osób na 30 miejsc. Ale u nas każdy miejsce znajdzie. Jesteśmy przygotowani na to, że będzie można spać na materacach, krzesłach. Jeżeli ktoś będzie chętny, a ma spędzić noc na dworze, zapraszamy do nas.

Osoby bezdomne mogą liczyć na niezbędną pomoc. – Jest dach nad głową, można skorzystać z kąpieli, żywności, pomocy psychologa, opiekunów, pani pedagog. Jest możliwość uprania całego ubrania i normalnego życia. Można znaleźć też jakąś pracę. To punkt, z którego można wyjść na prostą – mówi pan Grzegorz, bezdomny od 3 lat.

Gorący posiłek w Kuchni Brata Alberta

Wraz z ujemnymi temperaturami rośnie też liczba osób, które korzystają z Kuchni Brata Alberta.

– To dla nich często jedyny gorący posiłek w ciągu dnia – stwierdza Małgorzata Krauze-Hałas, prezes Bractwa Miłosierdzia im. św. Brata Alberta w Lublinie. – Do kuchni przychodzi codziennie około 250-260 osób. A szacujemy, że może być ich do 350, w zależności od tego, jakie mogą być temperatury na zewnątrz. Jeżeli temperatura spada grubo poniżej 0 stopni, wiemy już, że musimy przygotować więcej zupy i bardziej treściwej. W godzinach porannych wydajemy wówczas także herbatę i kawę, tak aby osoby, które tutaj przychodzą, mogła rano zjeść ciepły posiłek i się rozgrzać.

Pani Renata przychodzi do Kuchni Brata Alberta od 22 lat. – Zapłacę za mieszkanie, światło, gaz, leki i zostają mi grosze. Mąż mi umarł, później matka i zostałam sama. Przyprowadziła mnie tu sąsiadka i tak zaczęłam przychodzić – opowiada.

Kuchnia Brata Alberta rocznie wydaje ponad 70 tysięcy posiłków, a z ogrzewalni w sezonie jesienno-zimowym korzysta około 200 osób.

Osoby potrzebujące pomocy mogą zgłosić się między innymi do Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie czy np. Straży Miejskiej, która dysponuje adresami placówek, które pomagają osobom bezdomnym. 

MaK / opr. ToMa

Fot. Policja Lubelska

Exit mobile version