Motocykl wykorzystywany w dwóch częściach filmu „Top Gun” można oglądać w Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie. To nowy muzealny nabytek, ale jeden z wielu filmowych eksponatów, które znajdują się w Dęblinie.
Certyfikat autentyczności z Paramount Pictures
Wszystkie robią duże wrażenie na zwiedzających. Dziś grupie licealistów z lubelskiego Staszica o nowym nabytku opowiadał zastępca dyrektora muzeum, Jakub Mitek.
– To jest oryginał – jeden z sześciu motocykli, które grały w filmie „Top Gun”, i w części pierwszej, i drugiej. Jest szansa, że szanowna pupa Toma Cruise’a siedziała właśnie na tym, kiedy ścigał się np. z F14 w bazie Miramar w Kalifornii na przedmieściach San Diego. Faktycznie jest to jeden z przedmiotów, które grały w filmach. Drugi to np. śmigłowiec Mi-2, który grał w jednym z filmów o Jamesie Bondzie. Wsiadał do niego sowiecki generał i on autentycznie leciał w tym filmie.
– Dosłownie jeszcze ciepły, jeszcze znać ślady gumy na asfalcie. Dotarł do nas Kawasaki GPZ900R – mówi Jacek Zagożdżon, kustosz Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie. – Jest wiele pytań, czy to na pewno ten, bo powstało tyle replik, tzw. topgunki. Mamy przed sobą certyfikat autentyczności wydany przez Paramount Pictures. To jeden z sześciu, który był używany w nagrywaniu scen w filmie „Top Gun”.
To nie jedyna filmowa ciekawostka w dęblińskim muzeum
– Motocykl stoi na hangarze w naprawdę zacnym towarzystwie, m.in. silniki lotnicze o gigantycznej mocy – wskazuje Jakub Mitek. – Inny zespół eksponatów to (w naszym domku pilota z czasów Bitwy o Anglię) przedmioty, które grały w filmie „Dywizjon 303”. Wchodzimy do domku pilota, wita nas dzwonek alarmowy, który oznaczał jedno – start do bojowej misji. Domek pilota jest rekonstrukcją, jak najbardziej wierną, z czasów bitwy o Wielką Brytanię, czyli lato, zasadniczo wczesna jesień 1940 roku, kiedy ważyły się losy świata. Tutaj spora część eksponatów to rekwizyty, które były używane w filmie „Dywizjon 303”.
– Z ciekawostek filmowych mamy jeszcze wycinek, w zasadzie makietę wycinka kadłuba z samolotu pasażerskiego Polskich Linii Lotniczych, który wykorzystywany był z kolei w filmie „Broad Peak”, w którym to Maciej Berbeka zdobywa szczyt w paśmie Karakorum – mówi Jacek Zagożdżon. – Mamy schody lotniskowe, które wykorzystywane były w filmie „Gierek” czy samolot Jak-40, który był wykorzystywany w filmie „Smoleńsk”. Tych „aktorów” mamy całkiem dużo.
Dęblińskie muzeum również produkuje filmy
– Eksponaty, które grały w filmach, to jedno. Drugą rzeczą jest to, że Muzeum Sił Powietrznych samo produkuje filmy – mówi Katarzyna Kasprzak, specjalista ds. promocji Muzeum Sił Powietrznych. – W ubiegłym roku udało nam się wydać premierę dwóch filmów dokumentalnych. Jeden z nich dotyczy Władysława Gnysia, który był autorem pierwszego zestrzelenia niemieckiego samolotu podczas II wojny światowej. Natomiast drugim stworzonym przez muzeum filmem jest film „Bocian nad Tatrami. Historia szybowcowego rekordu wysokości lotu”, który opowiada o wyczynie, którego dokonali w 1966 roku Stanisław Józefczak i Jan Tarczoń, startując z lotniska w Nowym Targu. Wzlecieli oni na niebotyczną wysokość, która do dzisiaj w Polsce nie została pobita. Ustanowione przez nich rekordy to było 12 tys. 560 metrów oraz przewyższenie 11 tys. 680. Muzeum produkuje w tym roku kolejny film. Będzie to historia Formacji 1000, czyli historia formacji 43 samolotów Lim, które wystartowały z lotniska w Dęblinie, żeby 22 lipca 1966 roku stworzyć liczbę 1000 na warszawskim niebie podczas wielkiej defilady z okazji tysiąclecia państwa polskiego.
Premierę tego najnowszego filmu zaplanowano na początku przyszłego roku.
ŁuG / opr. WM