Pomiędzy „dzień dobry” a „do widzenia”. Codzienne życie pani od plastyki

459232118 1106904048103745 2649153185241195185 n 2024 11 03 194956

Pani od plastyki (wyd. Granda) jest mi bliska, ponieważ jako pan od komiksu od czasu do czasu przeżywam podobne przygody. Ostatnio na przykład mała Pola na zajęciach stworzyła postać Globlita, która totalnie mi się spodobała. Powiedziałem o tym Poli, na co odparła, że ma jeszcze inne świetne stworki: Pilit, Gliblot, Blablet, itd. Wiadomo, że to radosny dziecięcy strumień świadomości, ale z drugiej strony imiona tych bohaterów brzmią jakby zostały wyjęte z kolekcji VHS-owych klasyków science-fiction z lat 80. Ten spontaniczny geniusz, połączony ze świeżymi pomysłami, jak również zniewalająca szczerość to coś, co w sztuce dziecięcej jest najlepsze.

CZYTAJ: Pogodził się z własnym losem? Ostatnie myśli Blakiego

Pani od plastyki zdaje się uwielbiać komiksy najmłodszych. Oraz swoją pracę. Pań od plastyki jest na świecie mnóstwo. Ta konkretna, o której dziś mowa, to Eda Kranc – artystka wizualna, komiksiara i dydaktyczka, która w świecie komiksu istnieje już od dawna. Tutaj ukazuje czytelnikom jedno ze swoich wcieleń, o którym mówi tak: „Prowadzenie zajęć plastycznych to fantastyczna przygoda (…). W pracowni panuje twórcza, inspirująca atmosfera. Ale oprócz malowania, rysowania, wycinania i innych kreatywnych czynności, na plastyce padają śmieszne pytania, mają miejsce zaskakujące sytuacje. Są także bąki, bekanie i rozlewająca się farba”. No właśnie. Zajęcia z dziećmi to zarówno szał twórczy, jak i rozmowy o życiu i śmierci. Kolejne spotkanie to zazwyczaj wielka niewiadoma – znasz bohaterów tego wydarzenia, ale nie wiesz, w którą stronę pójdzie historia.

Zbiór prac Edy Kranc to takie rysunkowe sprawozdanie z codzienności warsztatowej, zawierające wszystko, co dzieje się pomiędzy „dzień dobry” a „do widzenia”. Artystka przyjęła tu równie spontaniczną technikę – szkice są więc szybkie i surowe, a komiksy zostają uchwycone w kilku kadrach. Trochę jak te dziecięce komiksowe zmagania, w których najważniejsza jest szczerość przekazu, spontaniczność i magia chwili.

Pani od plastyki to porządne narzędzie dydaktyczne albo dziennik z życia dla animatorów kultury komiksu, komiksowych streetworkerów, którzy wychodzą poza komfort szczegółowych plansz i akceptują wielonurtowość tego medium. To garść praktycznych spostrzeżeń, które dla ludzi pracujących z komiksem i z dziećmi będą czymś, co znają ze swojej codzienności. I przy czym uśmiechną się bądź pokiwają głową. Bardzo cenny materiał.

CZYTAJ: Zaburzenia pamięci i pomieszanie czasów. Promienie Xi na ratunek

DySzcz

Fot. materiał wydawcy

Exit mobile version