Od niemal roku woda zalewa im działkę. Problem zostanie w końcu rozwiązany? [ZDJĘCIA, WIDEO]

20240819 175208 2024 09 27 173925

Od blisko roku – głównie po intensywnych opadach – woda z jezdni zalewa jedną z prywatnych działek w Niedźwiadzie w powiecie lubartowskim. Problem pojawił się po długo wyczekiwanej przebudowie drogi.

Zanieczyszczenia z jezdni spływają na działkę

– Ta woda nie spływa, zatrzymuje się w korytkach i stoi, wszystko idzie w tę stronę – mówi Olga Zawadewicz, mieszkanka Niedźwiady. – Wody jest bardzo dużo, bo wszystko spływa i stoi w tujach. Ostatnio jak weszłam w sierpniu, to miałam wody ponad kostki. W tamtym roku przy przebudowie wójt zamontował nam korytka odwadniające, które w ogóle nie spełniają swojej funkcji. Zamiast zbierać wodę, to wypuszczają ją na zewnątrz w stronę naszych działek i po prostu zalewa nam działki. Zanieczyszczenie, które do nas spływa, wszystkie oleje, wszystko, co jest na drodze, znajduje się u nas w stawie.

Wójt: rozmowy trwają i są na dobrej drodze

A także na trawie na działce państwa Zawadewiczów. Jak sami twierdzą, wielokrotnie próbowali zainteresować problemem urzędników, w tym wójta gminy Niedźwiada Marka Kubika.

– Nie było żadnych protestów, jeśli chodzi o dalszą część drogi. Ona wynosi ponad 6 kilometrów. Od 1 stycznia droga jest od nowa w zarządzie Zarządu Dróg Powiatowych. Razem z dyrektorem Zarządu Dróg Powiatowych współpracujemy, żeby to jakoś rozwiązać. Z tego, co słyszałem, rozmowy trwają i są na dobrej drodze – mówi wójt.

CZYTAJ: Ekspresówka w Lubelskiem się wydłuży. Kolejny odcinek do realizacji [ZDJĘCIA]

Co na to druga strona?

– Dzwoniliśmy do wójta, rozmawialiśmy z nim w czasie przebudowy, mówiliśmy, że te korytka nie spełnią swojej funkcji, bo widać, że ta woda nie będzie zebrana. Wójt nie zrobił nic, powiedział, że tak ma być – opowiada Olga Zawadewicz.

Zarząd Dróg Powiatowych obiecuje działania

Droga jest obecnie pod zarządem Zarządu Dróg Powiatowych w Lubartowie. Tam urzędnicy dostrzegają problem i obiecują poprawę.

– Pierwsza rzecz to technicznie źle rozwiązany zjazd do posesji – wskazuje dyrektor placówki Grzegorz Jaworski. – Korytko ma 7 centymetrów głębokości, to nie powinno być tak zrobione. Jak wjedzie się w takie korytko, to może wyrwać nawet kierownicę z ręki, ponieważ się wpada i wypada. W tej chwili, jak jest duża zlewa, to korytka, które są zastosowane, najprawdopodobniej nie są w stanie przyjąć tyle wody i dlatego ona się przelewa. Nie nazwałbym tego fuszerką, nie jest to błąd. Jest to rozwiązanie, które nie spełnia całkowicie tego, do czego zostało wybudowane.

I być może sprawdza się w innych miejscach, ale tu akurat nie.

– Obecnie nie mamy żadnego konkretnego rozwiązania tego problemu – mówi radca prawny i pełnomocnik państwa Zawadewiczów, Magdalena Gąsior-Kwasek. – Nie mamy żadnej konkretnej koncepcji, którą państwo Zawadewiczowie mogliby zweryfikować, przeanalizować i powiedzieć: “Tak, sprawdziliśmy, to jest rozwiązanie, które akceptujemy, zgadzamy się na to i kończymy sprawę”. Na jakimś etapie zawiódł po prostu czynnik ludzki.

Jak można rozwiązać problem?

Zapytaliśmy o potencjalne rozwiązania problemu w Zarządzie Dróg Powiatowych.

– Chcielibyśmy wykopać ażurowy rów, żeby on całkowicie odciął posesję od wody drogowej, i wyprowadzić docieki w odpowiednie miejsce, gdzie sam właściciel wie, że tam jest możliwość ich doprowadzenia. Niestety na poboczu na długości 15 metrów płot właściciela stoi w pasie drogowym i zabiera nam praktycznie 2 metry pasa drogowego – mówi Grzegorz Jaworski.

CZYTAJ: “To niezwykle ważne dla mieszkańców”. Lublin będzie bardziej zielony? [ZDJĘCIA]

Stąd też właściciele działki na własny koszt musieliby przesunąć płot. A jakie są kolejne rozwiązania?

– Tam do tych korytek dołożylibyśmy opór z ich strony wyższego obrzeża. Ta woda też byłaby szczelnie zamknięta. Jakby się lała, to powinna celowo popłynąć w to miejsce, które chcemy, a nie na posesję – tłumaczy Grzegorz Jaworski. – Trzecie rozwiązanie to użycie prefabrykatów wgłębnych, prawie pionowych, ale poza krawędzią jezdni, takie półmetrowe koryto, takie głębokie. To bardzo drogie i myślę, że będzie nieestetyczne.

Ale możliwość jest. Dlaczego to wszystko tak długo trwa?

– Mogę tylko przeprosić, że zostało to na moim biurku, na mojej głowie. Osobiście przyjadę. Na pewno dogadamy się, jak to wykonać. Musimy się wgłębić, zrobić, zainwestować jako Zarząd Dróg. Potrzeba nam półtora miesiąca, żeby to wykonać – szacuje Grzegorz Jaworski.

Państwo Zawadewiczowie poprosili nas o interwencje w swojej sprawie, a wspomniana droga, z której fragmentu woda zalewa ich działkę, kosztowała blisko 14 milionów złotych.

Do sprawy będziemy wracać.

MaTo / opr. WM

Fot. i film Państwo Zawadewiczowie / nadesłane

Exit mobile version