Lenny Kravitz jako “Zosia samosia” na najnowszym albumie sam zagrał praktycznie na wszystkich instrumentach, korzystając jedynie z pomocy swojego gitarzysty Craiga Rossa, który jednocześnie był inżynierem dźwięku. Jak twierdzi, im mniej jest ludzi wokół, tym więcej słyszy i “dochodzi do centrum wszechświata muzyki”. Cokolwiek to znaczy, chyba działa nie najgorzej bo otrzymaliśmy bardzo dobry album. “Ta płyta to celebracja życia, pełna radości i optymizmu” – tak swoje najnowsze dzieło określił Kravitz i nie sposób się z nim nie zgodzić.
AM