Rośnie popularność wyprzedaży garażowych i targów staroci. Takie wydarzenia organizowane są w kolejnych miastach i miejscowościach, ostatnio także w Kurowie.
– Dzięki temu mniej przedmiotów ląduje na śmietniku, a zawsze można dać im nowe życie – mówi jeden z inicjatorów tego wydarzenia Tadeusz Mazurkiewicz. – Niektórzy w ogóle mają tak urządzone domy, że po prostu mają nowocześnie, ale parę starszych rzeczy dla okrasy domu jest. Wydaje mi się, że to jest po prostu moda. Dużo jeżdżę, bo sprowadzam skórę z Włoch i Hiszpanii. I tam też spotykam w małych miasteczkach pchli targ, targ staroci. Wydaje mi się, że to przyszło stamtąd. Chociaż Polak zawsze kolekcjonował, bo “wszystko się przyda”. W Kurowie dopiero zaczynamy. Jest to bodajże czwarta giełda, która odbywa się w każdą ostatnią sobotę miesiąca. Jak to mówi Jurek Owsiak, „do końca świata i jeden dzień dłużej”, przynajmniej za mojego życia postaram się to robić. Powoli to się rozrasta. Chciałbym, żeby kiedyś tak się to rozrosło, żeby ludzie nie mieścili się na rynku, by zrobić to na stadionie.
Nowe życie starych przedmiotów
– Wierzymy, że mieszkańcy mają na strychach czy w piwnicach coś, co ma wartość, a co można sprzedać, by przedmiot służył innym – zachęca Magdalena Małek-Stańkowska, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Kurowie. – Dostał swoje nowe życie po prostu. Oczywiście nastawiamy się na przedmioty, które mają swoje lata, np. stare monety, obrazy, elementy oświetlenia, dekoracje. Ale jeśli ktoś ma w swoim domu przedmioty nowsze też może je wystawić.
CZYTAJ: Sprawdzają, co słychać u ptaków. Obóz ornitologiczny rozpoczęty [ZDJĘCIA]
– Ja się kocham w starych widelcach – mówi jedna z klientek. – Kupiłam sobie takie ładne widelce z białymi rączkami. Mam różne kołowrotki, maselniczki, maszynę do szycia Singera, którą dała mi mama. Jeżdżę rowerem, zachodzę i oglądam. Szklanki, kubki, ale najbardziej interesują mnie łyżki i widelce. Nowe widelce są całe metalowe, a ja nie umiem nimi jeść. A te są tak fajnie ułożone i łyżki tak samo.
Sporo tego jest na strychach?
– Myślę, że tak – odpowiadają mieszkańcy. – Swoich rzeczy nie wystawiałem na targach, tylko przed domem. Kiedy byłem w Niemczech 10-20 lat temu, zauważyłem, że targi staroci to normalna rzecz. Przeważnie organizują je w niedzielę, dni wolne od pracy i ludzie masowo przybywają na te imprezy. Po prostu ludziom trzeba coś odmienić w życiu. Przyzwyczaili się do tych nowoczesnych kształtów, wyglądu przedmiotów, których używają na co dzień, ale jednak sentyment pozostaje, żeby coś sobie kupić z dawnych lat.
– Niech przywożą, niech handlują. Może i ja coś wywlekę – dodaje inny mieszkaniec. – Pół garażu u mnie stoi. Jest tego od groma.
Nie czujesz sentymentu? Sprzedaj!
– W miejscowościach, gdzie są stare domy i kupowane są przez nowych właścicieli, na strychach jest wiele rzeczy, którzy do nich nie czują żadnego sentymentu – mówi Arkadiusz Małecki z gminy Kurów. – I w wielu miejscach było tak, że te rzeczy trafiały na śmietnik czy na ognisko. A dla innych osób mogą mieć wielkie znaczenie sentymentalne lub historyczne. I tym rzeczom można nadać nowe życie.
– Ja kolekcjonuję dosłownie wszystko – dodaje Tadeusz Mazurkiewicz. – Mam też kolegów, którzy robią to chyba jeszcze szerzej niż ja. Jest taki Marek w Kazimierzu, który niedawno kupił czołg. I będzie można ten czołg zobaczyć na wlocie do Kazimierza. I mnie przebił. Zbieram wszystko od igły po pług do traktorka, ale on zdobył czołg. Wczoraj się o tym dowiedziałem i jestem w szoku.
CZYTAJ: Niegdyś kino, teraz parafialny magazyn. Budynek czeka inspirująca metamorfoza [ZDJĘCIA]
Czołgu w Kurowie zapewne nie zobaczymy, ale setki innych przedmiotów jak najbardziej.
Targi staroci organizowane są w każdą ostatnią sobotę miesiąca. Swoje przedmioty można wystawić bezpłatnie.
ŁuG / opr. LisA
Fot. archiwum