Nawiedzny dom w sercu Hollywood. Brubaker i Phillips w swoim żywiole

reckless 2024 08 06 235839

 

Duch w tobie, czyli kolejna opowieść z serii Reckless (wyd. Mucha Comics) rozgrywa się w 1989 roku, ale w kinie El Ricardo (zarządzanym przez bohaterów) grają Nagi pocałunek z ’64, Django z ’66 czy Blue Velvet z ’86. Kinofilski trop nie jest przypadkowy – nowe dzieło duetu Brubaker/ Phillips ponownie przesiąknięte jest hollywoodzkimi klimatami, a w centrum opowieści stawia przebrzmiałą gwiazdę kina klasy B, działającą pod uroczym i zabawnym pseudonimem Evilina.

CZYTAJ: Kreatywnie o Marvelu czyli hołd dla Cudownych

Brubaker świetnie buduje tło urealniające bohaterów – wnika w czar konwentów, na których dziewczyny są wyjątkami, a większość uczestników stanowią spocone chłopy, i opowiada historię nawiedzonego domu, który – tak, staje się kołem zamachowym tej fabuły. Scenarzysta umiejętnie podsuwa czytelnikom tropy. Ot, chociażby pojawiający się znienacka motyw matki Anny, która na jeden tom serii przejęła obowiązki głównej bohaterki od tytułowego zawadiaki, Ethana Recklessa. Początkowo jest to wątek z gatunku tych irytujących, jednak wraz z upływem stron okazuje się, że Brubaker wplótł go w fabułę dla jednej jedynej sceny, zresztą tej z gatunku ważniejszych w tej historii.

A historia brzmi prościutko: była gwiazdeczka małego ekranu prosi Annę, która okazuje się jednocześnie być jej wierną fanką, o pomoc w ogarnięciu tematu posiadłości, którą odziedziczyła. Bo tam straszy, skrzypi i śmierdzi śmiercią. Pod nieobecność szefa Anna przyjmuje zlecenie. I tu historia zaczyna się rozwijać. Temat pierwszy: nawiedzony dom, temat drugi: relacja pomiędzy gwiazdą a fanką, temat trzeci: tajemnice sięgające fundamentów posiadłości, temat czwarty: relacje matki z córką. Wszystko to skąpane w hollywoodzkim sosie i gęstym noir, czyli motywach, po które ten duet twórców sięga niezwykle często.

CZYTAJ: Siła czerni i bieli. Intensywna podróż przez tetralogię Bardo

Zmiana na stanowisku bohatera wiodącego okazała się zabiegiem ożywczym – seria została wspaniale odświeżona. Czytając ten album sugeruję nie zerkać na ostatnie plansze, by nie zepsuć sobie zakończenia, które jest tak prozaicznie wspaniałe, że pozwala osiąść spokojnie w fotelu z uśmiechem na twarzy.

DySzcz

Fot. materiał wydawcy

Exit mobile version