Przywitała ich zamknięta brama i „Zakaz wstępu”. Co dalej z targiem przy ul. Ruskiej? [ZDJĘCIA]

pm ruska 010724 012 2024 07 01 172651

Targ przy ul. Ruskiej w Lublinie został zamknięty. Dziś (01.07) rano pracownicy Lubelskich Dworców – zarządcy terenu, na którym znajduje się targowisko – zablokowali bramy, a kupcy mieli problem z otwarciem stoisk handlowych.

Na miejsce wezwano policję, a sytuację obserwował nasz reporter Tomasz Maczulski.

Przwitała ich zamknięta brama i „Zakaz Wstępu”.

Kupcy na targowisku pojawili się dziś około godz. 7:00, ale część bram była zamknięta, wywieszono też kartki „Zakaz wstępu”. Handlujący mieli dowiedzieć się dopiero w piątek (28.06), że mają opuścić dziś targowisko, ale do końca nikt nie wierzył, że zostanie ono zamknięte.

Handlujący nie kryją rozgoryczenia.

– To jest oszustwo, chce się nas pozbyć w białych rękawiczkach. Zatrudniam 5 osób na umowę i co mam im w tej chwili powiedzieć? Z dnia na dzień wywiezieni jak psy do lasu – mówią rozgoryczeni kupcy. – Czekamy na rozwój sytuacji, bo chcemy wejść i normalnie pracować. Mam czynsz do zapłacenia, mieszkanie.

Według prezes Lubelskich Dworców Anny Kusiak kupcy wiedzieli o zamknięciu targowiska od dłuższego czasu.

– Informacja została im przekazana ustnie. Pracownicy od pierwszych dni czerwca informowali, że kupcy będą mogli handlować tylko do końca czerwca  W dniu 10 czerwca zeszła również ochrona, więc przygotowujemy się do porządkowania tego placu – dodaje Anna Kusiak.

Obecnie kupcy funkcjonują na targu bez jakichkolwiek umów, a teren mają zajmować nielegalnie. W marcu tego roku po rozmowach w Lubelskim Urzędzie Marszałkowskim handlujący dostali obietnicę pozostania w dotychczasowym miejscu do końca roku. Warunek był jeden – ustalenie nowych stawek za wynajem powierzchni handlowej.

Kupcy chcą, aby wywiązano się z obietnic. 

– Chcieliśmy i chcemy podpisać te umowy. Chcemy, żeby wywiązano się z danych nam kiedyś obietnic – mówią handlujący. – Chcieliśmy te umowy otrzymać, bo nam też na tym bardzo zależało. Chcielibyśmy być pewni, że mamy jakąś gwarancję, żeby zostać w tym miejscu. Były próby załatwiania tych spraw. Cały czas była informacja, że pan mecenas przygotowuje umowy, mówiono: poczekajcie, nie ma żadnego problemu. I tutaj znienacka spada na nas taka informacja. Wszyscy jesteśmy w szoku. Przecież pani prezes jest dla ludzi, a nie, żeby nas niszczyć. Zawsze można pójść na kompromis. Zarzuca nas takimi argumentami, których w ogóle nie podnosiliśmy. Oszukuje, że nie płacimy, chociaż wszyscy płacimy, mamy dokumentację.

Jednak według prezes Anna Kusiak nikt nie był zainteresowany podpisaniem wspomnianych umów.

– Od nikogo nie wpłynęło pismo dotyczące tego, że chcieliby zawrzeć z Lubelskimi Dworcami jakąkolwiek umowę. To wszystko to jest tylko bijatyka na słowa. Żadnej woli – oprócz krzyku i obrażania mnie bądź spółki urzędu marszałkowskiego, nie mamy nic – tłumaczy prezes Lubelskie Dworce.

Według pełnomocnika kupców cała sytuacja jest co najmniej kuriozalna.

Zdaniem adwokata pełnomocnika kupców z ul. Ruskiej w Lublinie, Piotra Pietraszki, cała sytuacja jest co najmniej kuriozalna. – Jeżeli doszło do jakiegoś spotkania czy z marszałkiem województwa, czy też przedstawicielem Lubelskich Dworców, to powinny być jasno przedstawione warunki ewentualnego opuszczenia przez kupców targowiska, a nie robienia z dnia na dzień sytuacji takiej, w której to ludzie zostają pozbawieni możliwości dalszej egzystencji i pracy – dodaje Piotr Pietraszka.

Doszło do spotkania prezes Lubelskich Dworców z handlującymi.

Sytuacja na targowisku rano była bardzo nerwowa. Kupcy w końcu weszli na teren targowiska, a część z nich otworzyła swoje pawilony. W pewnym momencie prezes Lubelskich Dworców Anna Kusiak wyszła do oburzonych kupców.

– Przydałoby się, żeby pani odniosła się do naszych pism, które złożyliśmy – mówił jeden z handlujących.

– Rozpatrzymy wszystkie pisma. Na dzień dzisiejszy prosiłabym państwa o niehandlowanie na tym terenie. Jeśli państwo chcecie wchodzić, to proszę o informacje i nie łamać prawa w kwestii tego, że jeśli są zamknięte bramy, to państwo usuwacie kłódki, bramy – mówiła Anna Kusiak.

Interwencja w lubelskim urzędzie marszałkowskim

Kupcy jeszcze w piątek (28.06) złożyli w lubelskim urzędzie marszałkowskim pismo z prośbą o pomoc i interwencję w swojej sprawie. Dziś handlujący jeszcze raz pojawili się w urzędzie, ale tym razem spotkali się z wicemarszałkiem Piotrem Bresiem, który obiecał im, że przeanalizuje sprawę.

– Szanowni państwo zapoznamy się z tematem. Porozmawiam z panią prezes i z panem marszałkiem. Jutro dam wam odpowiedź – powiedział Piotr Breś.

Stąd też szansa na zmianę decyzji o zamknięciu targowiska, przynajmniej w teorii, jeszcze jest.

Na targowisku znajduje się około 200 stoisk handlowych. Spotkanie z kupcami w lubelskim urzędzie marszałkowskim zaplanowano jutro (02.07) o godzinie 9:00.

MaTo / opr. AKos

Fot. Piotr Michalski

Exit mobile version