Poniedziałek (15.07) rozpoczął właśnie najgorętszy tydzień w instytucjach Unii Europejskiej od czasu czerwcowych wyborów do Europarlamentu. Parlamentarzyści zdecydują o obsadzie najważniejszych stanowisk we władzach Wspólnoty, w tym kluczowego – osoby, która pokieruje pracami Komisji Europejskiej przez kolejnych 5 lat. Jakie obowiązują w tym względzie procedury?
Formalnie europosłowie zasiadający w organach lub pełniący funkcję w 9. kadencji Parlamentu nadal sprawują swoje obowiązki. Nowo wybranych 720 deputowanych rozpocznie kolejną, 10. kadencję wraz z otwarciem pierwszej powyborczej sesji, czyli dopiero jutro (16.07) o 10:00. Co nie znaczy, że przez minionych 5 tygodni nic się nie działo. Najważniejsze było otworzenie grup politycznych, bo to one decydują o pracach tego gremium, a w najbliższy czwartek (18.07) o tym, kto stanie na czele Komisji Europejskiej. Nominacje na to stanowisko otrzymała od Rady Europejskiej dotychczasowa przewodnicząca Ursula von der Leyen.
CZYTAJ: ABW zatrzymała posła Marcina Romanowskiego [AKTUALIZACJA]
Dlaczego ona i jakie ma szanse na kolejną kadencje? – wyjaśnia Filip Skawiński z przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce.
– Szefa Komisji Europejskiej wybiera się z uwzględnieniem wyników wyborów do PE w ten sposób, że zwykle szefem Komisji zostaje osoba reprezentująca w PE tę grupę polityczną, która uzyskała najwięcej głosów. Mamy tutaj taki mandat wywodzący się z Parlamentu Europejskiego, który to Parlament Europejski później głosuje w głosowaniu tajnym, bezwzględną większością głosów, za zaproponowanym kandydatem. Kandydat bierze się z decyzji przywódców państw, czyli premierów i prezydentów, którzy spotykają się na Radzie Europejskiej i tego kandydata wskazują. 27 czerwca szefowie państw i rządów krajów członkowskich zdecydowali, że ponownie kandydatką na szefową Komisji Europejskiej będzie Ursula von der Leyen. Ta decyzja stanie się faktem, jeśli PE poprze tę kandydaturę. W zasadzie wydaje się, że jej kandydatura jest w miarę bezpieczna, ponieważ trzy partie, trzy siły polityczne, które udzielają jej poparcia, liczą łącznie 400 posłów w PE. 400 z 720, czyli jest tutaj dość bezpieczna przewaga. Aczkolwiek – tak bywało w przeszłości i tego można się spodziewać – nie wszyscy posłowie zagłosują za tą kandydatką. Głosowanie jest tajne, co trochę ułatwia zapewne ten brak dyscypliny czy ewentualne wyrażenie sceptycyzmu wobec tej kandydatury przez niektórych posłów. Z drugiej strony można się spodziewać, że część posłów z innych frakcji jednak tę kandydaturę poprze, więc najbardziej prawdopodobny scenariusz jest taki, że przewodnicząca von der Leyen uzyska akceptację PE.
Ursula von der Leyen potrzebuje 361 głosów i w teorii, jak wspominał Filip Skawiński, przy 400, jakie mogą zapewnić jej trzy największe ugrupowania ma bezpieczny bufor. Ale przy poprzednich wyborach przewodniczących Komisji innego zdania niż nieformalna popierająca koalicja, było nawet 13% głosujących. Niewykluczone, że ostateczne decyzje co do głosowania za lub przeciw będą efektem toczących się negocjacji co do wyboru pozostałych 26 unijnych komisarzy – tak spekuluje portal euractiv.pl w odniesieniu do Włoch i jej premier Giorgii Meloni, będącej w Grupie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Stanowisko Meloni mogłoby wpłynąć na głosy 27 włoskich deputowanych, nie tylko z EKR.
CZYTAJ: Nieudany zamach na Donalda Trumpa. Eksperci: jego szanse na wygraną rosną [ZDJĘCIA]
– Państwa członkowie proponują swoich kandydatów, a przewodnicząca Komisji (zakładam, że to będzie Ursula von der Leyen) rozdziela pomiędzy nich obszary odpowiedzialności, którymi mają się zajmować. Potem Parlament Europejski sprawdza kompetencje komisarzy do zajmowania się tymi dziedzinami. Robi to w ten sposób, że sektorowe komisje PE przesłuchują komisarzy, którzy za te tematy mają odpowiadać. Dana komisja daje pozytywną lub negatywną rekomendację dla danego komisarza. Zwykle zdecydowana większość komisarzy uzyskuje taką pozytywną rekomendację, ale nie wszyscy. W ostatnich kilku przypadkach formowania Komisji Europejskiej Parlament miał zastrzeżenia do niektórych kandydatów – albo natury merytorycznej, czyli uważał, że nie mają wystarczających kompetencji, albo czasem wskazywał na jakieś wątpliwości etyczne czy konflikt interesów i z tego powodu nie chciał zaakceptować danego kandydata – tłumaczy Skawiński.
Głosowanie nad kandydaturą Ursuli von der Leyen w czwartek o 13:00. Będzie poprzedzone jej wystąpieniem na forum PE i debatą. A jeśli jej kandydatura nie zyska większości? Rada Europejska będzie musiała zgłosić nową, a eurodeputowani zdecydują o jej lub jego wyborze na wrześniowej, drugiej sesji Parlamentu.
JB / opr. AKos
Fot. pixabay.com