Choć młode lubelskie sokoły opuściły gniazdo, to tysiące internautów wciąż śledzą ich losy. Jest to możliwie między innymi dzięki nadajnikom telemetrycznym, tak zwanym plecaczkom, w które wyposażone zostały ptaki.
W Internecie pojawiły się zapisy pierwszych tras lotów Borowego, Chmielowej i Shani. Gdzie latają sokoły i czy – jak typowi młodzi dorośli – przylatują do swojej mamy Wrotki po słoiki? O tym opowiada Katarzyna Czerniecka, autorka i administratorka fanpage Sokole Oko w rozmowie z Magdaleną Kowalską.
CZYTAJ: Młode lubelskie sokoły doczekały się specjalnych „plecaków” [ZDJĘCIA]
Borowy, Chmielowa i Shani, zwana też księżniczką Shani na hałdzie węgla, to sokole dzieciaki, których życie tysiące internautów z całej Polski śledzą „od jajka”. Dziś młodych sokołów nie zobaczymy już w budce lęgowej, więc informacje o tym jak sobie radzą czerpiemy od miłośników lubelskich sokołów, którzy tak jak pani obserwują ich życie, także stacjonarnie. Proszę zdradzić co u Borowego, Chmielowej i Shani.
– Jeszcze w tym tygodniu nie byłam pod kominem. Na pewno wybierzemy się w weekend – mówi Katarzyna Czerniecka. – W zeszłym tygodniu byłyśmy, zdjęcia wrzucałam. Shani pilnowała węgla. Reszta latała, to było widać. W tej chwili mamy już odczyty z nadajników i widzimy ruchy. Trochę się martwiliśmy o Shani, bo przez parę dni nie było widać żadnego ruchu. Dzisiaj się odpaliła wreszcie. Wiemy, że żyje. Mamy trzy do odszukania w weekend.
Trasy lotów Chmielowej i Borowego, źródło Sokole Oko FB
Te trasy zarejestrowane przez nadajniki znacznie się różnią. Widać tam, że Borowy lata trochę dalej i zwiedza. Chmielowa trzyma się terenu elektrociepłowni. Niektórzy mówią, że szuka tam pierwszej pracy. Shani natomiast długo przesiadywała na tym węglu. Czy ta różnorodność tras, które podejmują młode sokoły, mówi nam coś o ich charakterze. Czy to wynika bardziej z ich dojrzałości i płci, bo to Borowy najdalej póki co lata.
– Na pewno samce pierwsze opuszczają gniazdo, więc om był chyba najbardziej gotowy. Jak wiemy dwa z trzech sokołów opuściły to gniazdo niekoniecznie z własnej woli. Borowego wypchnął Czajnik. Shani się potknęła o swoje nóżki, jak zwykle. Natomiast Borowy powinien jako pierwszy opuścić rewir matki i na pewno był najbardziej gotowy na to, żeby latać. To zresztą widać. On nie lata chaotycznie, ma przemyślane trasy i faktycznie coraz dalej się wypuszcza.
CZYTAJ: Dwie samiczki i samiec. Lubelskie sokoły już zaobrączkowane [ZDJĘCIA, WIDEO]
Ornitolodzy mówią, że jeszcze przez miesiąc sokoły będą w rejonie Wrotkowa, w rejonie elektrociepłowni. Tam będą się uczyć przejmowania łupu i polowania, a potem wylecą w świat.
– Dwa dni temu byliśmy świadkami, kiedy Borowy odwiedził budkę po raz pierwszy – powiada Katarzyna Czerniecka. – Było widać również samicę z łupem, która chwile posiedziała. Później z tym łupem latała, zataczała kręgi koło komina. Zaczęła się nauka przejmowania łupu w powietrzu. Wygląda to tak, że samica nosi łup. Zachęca swoje dzieci do latania za nią i w powietrzu rzuca ten łup. Zachęca, żeby łapały i do konsumpcji.
Po wylocie młodych z gniazda część internautów mówiła, pisała, że ma syndrom „pustego gniazda”. Ale to gniazdo bardzo szybko przestało być puste, bo w tym momencie stało się takim miejscem romantycznych schadzek Wrotki i jej nowego partnera, Czajnika. Ornitolodzy zapewniają za każdym razem, że nie ma możliwości jej drugiego lęgu w tym roku, ale Wrotka była widziana nawet podczas tzw. dołkowania, które zazwyczaj poprzedza złożenie jajek. Co to oznacza?
– Nie. Dołkowanie to jest takie bardzie porządkowanie gniazda – tłumaczy ekspertka. – Samice to robią, samce też. Robią to zawsze po wyjściu młodych, jeszcze przed złożeniem jajek, w trakcie złożenia jaj poprawiają. Samo dołkowanie nie jest objawem tego, że ona się szykuje do lęgu. Jest natomiast trochę nietypowa sytuacja. To co w tej chwili obserwujemy to są prawie typowe toki, które powinny się odbywać w styczniu, lutym. Ponieważ ten Czajnik dotarł do nas trochę późno, kiedy samica miała już duże dzieciaki, więc prawdopodobnie oni się w tej chwili poznają, docierają i to takie wstępne toki, trudno zgadnąć. Jajek nie będzie.
CZYTAJ: Sokola epopeja trwa. Znamy pierwsze trasy lotu młodych
Sytuacja w tym roku była bardzo nietypowa i też to zainteresowanie wynika również z tej tragicznej części historii, tzn. otrucia Czarta. Śledztwo w tej sprawie prowadzi policja, ale działa też detektyw wynajęty przez miłośników lubelskich sokołów. Czy cokolwiek możemy powiedzieć o pierwszych ustaleniach w tej sprawie?
– W niedzielę byłam na komisariacie oficjalnie składać zeznania. Policja prosiła, żeby na razie nie informować. Mogę powiedzieć, że działa detektyw, działa policja dość sprawnie. Jesteśmy nastawieni na to, że chcemy tę sprawę zamknąć skazaniem, a nie umorzeniem. Nie mogę powiedzieć dokładnie. Tyle co pisałam, że detektywni skontaktowali się z kilkoma gołębiarzami, że mamy kilku informatorów. Ale wiadomo, to wszystko jest teraz w toku i żeby nie popsuć nie będę nic więcej mówiła.
Jednego możemy być pewni. „Wrotkowscy” to najbardziej znane ptaki w Polsce, a ich życie od początku toczy się w otoczeniu kamer i mikrofonów. Jednak życzymy naszym sokołom, żeby kolejny sezon lęgowy był spokojniejszy i aby nie było w nim dramatycznych zwrotów akcji.
MaK / opr. PrzeG
Fot. Sokole Oko FB