Premier Tusk: ponad 90 procent osób nielegalnie przekraczających granicę ma rosyjską wizę

net 24521539 2024 05 21 164957

Presja migracyjna na wschodnią granicę Polski nie jest spontaniczna. Ponad 90 proc. osób nielegalnie przekraczających granicę ma rosyjską wizę – powiedział premier Donald Tusk.

– Dostaliśmy potwierdzenie – i to jest niepokojący scenariusz – że presja na wschodnią granicę Polski to nie spontaniczna migracja ludzi, którzy uciekają z różnych krajów. Ponad 90 procent tych, którzy przekraczają polską granicę nielegalnie, to ludzie dysponujący rosyjskimi wizami – powiedział Tusk we wtorek (21.05) po posiedzeniu rządu.

CZYTAJ: Premier o aktach sabotażu w Polsce: dzisiaj w nocy zatrzymano kolejne trzy osoby

Dodał, że „inaczej niż to było na początku tego napięcia na granicy polsko-białoruskiej” obecnie migrację organizuje Rosja. – Nie mamy żadnych wątpliwości, to fakty zgromadzone także przez nasze służby: to państwo rosyjskie stoi za organizacją rekrutacji, transportu, a później prób przemytu tysięcy ludzi – powiedział premier.

Jak dodał, są to przede wszystkim osoby z Somalii, Erytrei, Jemenu i Etiopii, które przez „jedno z państw arabskich” przybywają drogą lotniczą do Moskwy, skąd „w sposób zorganizowany, transportem kołowym lub kolejowym, trafiają na Białoruś”. Jak powiedział premier dziennikarzom, informacja uzyskana w poniedziałek dzięki współpracy ze służbami sojuszniczymi wskazuje, że na terenie Rosji zlokalizowano kilka miejsc koncentracji tysięcy takich osób.

CZYTAJ: Tusk o wpływach rosyjskich w PiS: pętla informacji, jakie gromadzimy, zaciska się wokół Antoniego Macierewicza

Premier: na terenie Rosji zlokalizowano kilka dużych zorganizowanych grup migrantów, to są tysiące ludzi

Premier Donald Tusk przekazał informację – pozyskaną, jak podkreślił, w wyniku współpracy z sojuszniczymi służbami – iż na terenie Rosji znajdują się wielotysięczne, zorganizowane grupy migrantów wykorzystywanych w wojnie hybrydowej z Polską.

– To informacja z wczoraj, wynikająca z naszej współpracy z państwami sojuszniczymi. W tej chwili zlokalizowano kilka miejsc koncentracji na terenie Rosji dużych, zorganizowanych grup migrantów. Mówimy tu o tysiącach ludzi – powiedział premier na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu.

Podkreślił, że mówi o tym, by uświadomić jak „wymagającą, ciężką, a czasami nawet niebezpieczną pracę” mają służby strzegące granicy. Wymienił Straż Graniczną, policję i wojsko.

– Ważne jest pełne zabezpieczenie granicy zabezpieczenie granicy z Białorusią, a w perspektywie także granicy z okręgiem królewieckim, z Rosją. Ona na razie nie jest tak wrażliwa, jeśli chodzi o presję migracyjną, ale w każdej chwili może się to zmienić – dodał szef rządu.

CZYTAJ: Lublin: ruszył proces dwóch oskarżonych o szpiegostwo na rzecz Rosji

Premier: dość prawdopodobne, że służby rosyjskie miały coś wspólnego z pożarem na Marywilskiej

– Sprawdzamy wątki, one są dość prawdopodobne, że służby rosyjskie miały coś wspólnego z głośnym pożarem na Marywilskiej i postępowanie w tej kwestii trwa – powiedział premier Donald Tusk po wtorkowym posiedzeniu rządu. Poprosił, by powstrzymać się od domysłów.

Szef rządu podkreślił, że chciałby, „żebyśmy nie spekulowali w przestrzeni publicznej o tym, które ze zdarzeń w Polsce są być może efektem obcych służb, w tym rosyjskich i białoruskich”. Zapewnił, że w ścisłym porozumieniu z szefami służb, w tym z szefem MSWiA Tomaszem Siemoniakiem, będzie przekazywał „to, co można przekazać opinii publicznej”.

Dzisiaj – zaznaczył – nie mamy wątpliwości, że aktywność rosyjskich służb, współpracujących z białoruskimi jest duża i „nie ma się co czarować”.

– Mamy także dzisiaj prawo przypuszczać – to jest może złe słowo – ale sprawdzamy wątki, że służby rosyjskie miały coś wspólnego z głośnym pożarem na Marywilskiej i postępowanie w tej kwestii trwa – powiedział szef rządu.

Poprosił jednocześnie, „by nie dodawać tu kolejnych domysłów”, bo „nasze służby pracują efektywnie, ale muszą pracować w dyskrecji”. – Będą państwa informował o tym, o czym mogę i powinienem informować opinię publiczną, ale nic więcej – zaznaczył.

PAP/ RL/ opr. DySzcz

Fot. PAP/Piotr Nowak

Exit mobile version