Trafiła na SOR po stłuczeniu ręki. Po kilku dniach zmarła

pm krasnickie 070323 011 2023 03 07 145437 2024 03 13 171512

W Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym przy al. Kraśnickiej w Lublinie wszczęto wewnętrzne postępowanie po śmierci jednej z pacjentek. Sprawę bada też prokuratura. 64-latka na początku marca trafiła na SOR ze stłuczoną ręką, kilka dni później zmarła.

Zmarła to 64-letnia Joanna Klimkowska z Lublina. Kobieta do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego przy al. Kraśnickiej w Lublinie trafiła 2 marca. Została jednak wypisana do domu. 5 marca zmarła.

Szpital prowadzi postępowanie wewnętrzne

– Chcemy wyjaśnić wszelkie okoliczności tej tragedii – zapewnia dyrektor szpitala przy al. Kraśnickiej w Lublinie, Piotr Matej. – Chcę przekazać wyrazy współczucia dla rodziny. Personel, jak i dyrekcja przeżyli tę sytuację traumatycznie. Medycyna potrafi już bardzo dużo, również w naszym szpitalu, ale niestety nie jest jeszcze w stanie pokonać wszystkiego. Deklaruję wolę współpracy zarówno po stronie rodziny, jak i postępowania prokuratorskiego. Oczywiście jest też postępowanie wewnętrzne wyjaśniające, które pokaże, czy wystąpiły po naszej stronie, po stronie organizacyjnej jakiekolwiek błędy. To wszystko zostanie też przekazane do postępowania prokuratorskiego.

CZYTAJ: Śmierć pacjentki po wizycie na SOR. Jest postępowanie wewnętrzne w szpitalu

Wypadek podczas wyjazdu na narty

64-letnia Joanna Klimkowska stłuczenia ręki doznała na zagranicznym wyjeździe na narty. Kobieta przewróciła się już po zejściu ze stoku. Na miejscu została zaopatrzona i przebadana przez służby medyczne. – Nie stwierdzono złamania ręki – mówi syn zmarłej kobiety, Krzysztof Klimkowski. – Ręka puchła i dziwnie się zachowywała, miała dziwne objawy. W sobotę mama wróciła do Lublina i pojechała na SOR, bo miała dziwne objawy – gorączka, wymioty, złe samopoczucie. Przyjechała na SOR, tam zrobiono jej rentgen głowy. Wypisano ją do domu w stanie dobrym. Okazało się, że ten stan wcale nie był dobry. Następnego dnia ręka znacznie spuchła.

Według relacji rodziny, pozostałe objawy również się nasiliły. Stąd też Joannę Klimkowską, już karetką pogotowia, przewieziono ponownie do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego przy al. Kraśnickiej. Tam miało okazać się, że w uszkodzoną rękę wdała się martwica, a stan kobiety pogarszał się z minuty na minutę. Ostatecznie miało dojść do wstrząsu septycznego i kobieta zmarła. 

W ocenie syna 64-latki, jego mama w ogóle nie powinna być wpisywana z SOR-u do domu. – W karcie informacyjnej jest informacja, że nie doszło do zrobienia badań krwi, podstawowej morfologii, która mogłaby wykazać, że coś złego dzieje się w organizmie – mówi Krzysztof Klimkowski. – Tym bardziej że mama zgłaszała takie objawy nienaturalne, niezwiązane ze stłuczeniem ręki. Być może nie doszło do wykonania tych badań, które powinny być zrobione. Tak czysto, po ludzku, myślę, że takie podejście zbyt błahe do sprawy i pacjenta mogło mieć tutaj znaczenie.

CZYTAJ: Ratunek dla chorych z niewydolnością krążenia. Nowy oddział w lubelskim szpitalu [ZDJĘCIA]

Sprawa pod lupą prokuratury

Sprawę cały czas wyjaśniają lubelscy śledczy, którzy wszczęli postępowanie w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci kobiety. O szczegółach mówi rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Lublinie, prok. Agnieszka Kępka. – W zasadzie jesteśmy na początkowym etapie postępowania. W tej chwili jesteśmy po przeprowadzonej sekcji zwłok, z tym że lekarz bezpośrednio po sekcji nie powiedział nam, jakie są jego wstępne wnioski z przeprowadzonej sekcji. W związku z tym czekamy na pisemną opinię biegłego w tym zakresie.

Śledczy zabezpieczają materiał dowodowy, w tym m.in. dokumentację medyczną ze szpitala.

Kodeks karny za nieumyślne spowodowanie śmierci przewiduje do 5 lat pozbawienia wolności. W sprawie nie postawiono na razie żadnych zarzutów. 

MaTo / opr. WM

Fot. archiwum

Exit mobile version