Śmiertelne zatrucie galaretą. Są wyniki badań próbek produktu

pexels polina tankilevitch 3735782 2024 03 06 132247

Zawartość azotynu sodu na bardzo wysokim, toksycznym dla człowieka poziomie wykazały badania próbek galarety z Nowej Dęby. Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach zbadał przekazane przez śledczych produkty, które doprowadziły w połowie lutego do śmierci 54-latka z Ukrainy. Dwie inne osoby po spożyciu tych produktów trafiły do szpitala.

– W badaniach próbek galarety znaleziono bardzo wysoką zawartość tej substancji – wyjaśnia dyrektor Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach, prof. Stanisław Winiarczyk. – Stężenie azotynu sodu wahało się od 16 do 19 tysięcy miligramów na kilogram produktu. Z kolei badanie nieznanej substancji dostarczonej przez prokuraturę w postaci białego proszku wykazało, że jest to czysty chemicznie azotyn, który prawdopodobnie mógł być dodany omyłkowo do galarety.

CZYTAJ: Zatrute mięso z targowiska. Jedna osoba nie żyje

– Wprawdzie azotyn sodu jest używany do peklowania mięsa, ale nie w takim stężeniu – dodaje prof. Stanisław Winiarczyk. – Zawartość tzw. peklosoli azotynu sodu nie przekracza pół procenta, natomiast dopuszczalna ilość dodatku azotynu sodu w procesie peklowania surowca mięsnego waha się od 100 do 150 miligramów na kilogram surowca. Proszę porównać 100, 150 miligramów do 16 lub 19 tysięcy miligramów.

CZYTAJ: Po śmiertelnym zatruciu. Mięso pod szczególną kontrolą

Naukowcy z Puław zbadali także mięso przekazane przez śledczych. Wprawdzie również znaleziono tam śladowe ilości azotynu sodowego, ale jego stężenie nie było groźne dla człowieka.

Regina i Wiesław S., którzy sprzedawali galaretę mięsną wyprodukowaną we własnym gospodarstwie domowym, usłyszeli zarzut narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

ŁuG / EwKa / opr. WM

Fot. pexels.com

Exit mobile version