08.03.2024 Borszcz Ukraiński po Lubelsku – Wystawa Maksa Skrzeczkowskiego (cz.1)

kra 9545 2024 03 15 151646

Maks Skrzeczkowski to fotograf. Był uczestnikiem ważnych wydarzeń w Ukrainie takich jak: Pomarańczowa rewolucja, Majdan.  Fotografował także obecnie trwającą wojnę.

W Galerii Radia Lublin możemy podziwiać jego prace, które zostały wykonane na przełomie kwietnia i maja 2022 roku w Charkowie.

Więcej o wystawie opowie Maks Skrzeczkowski.

Maks Skrzeczkowski: Ja w ogóle mam, jak rzadko, kiedy autor wystawy wielkie niezadowolenie. W tym rozumieniu, że zazwyczaj fotograf jest dumny i pokazuje wystawę, bo ta wystawa go cieszy i jest jego jakimś sukcesem. Natomiast biorąc pod uwagę, że ten temat jest, ja bym nigdy nie chciał tych zdjęć zrobić ale ponieważ je zrobiłem to musiałem je pokazać. To jest trochę na tej zasadzie, że są zdjęcia które jakby reportersko są dobre ale ja mam bardzo duży dyskomfort. Pokazując te zdjęcia, mówiąc o tym, to jest trochę na takiej zasadzie, że nie chce mówić, że przełamuje, ale wolałabym o bardziej przyjemnych rzeczach opowiadać. Trochę to robię z takiego poczucia odpowiedzialności, ze ktoś to musi robić, bo inaczej iluś ludzi o tym się nie dowie, że tak sobie poczucie komfortu potraktujemy, jako wartość nadrzędną i nie będziemy sobie psuli humoru wzajemnie, nie będziemy o tym rozmawiać, nie będziemy się straszyć, ani nie będziemy mówić o takich sprawach, które w gruncie rzeczy, niby każdy wie ale spychamy je na margines. No to chcąc przełamać te milczenie to pokazuje te zdjęcia, ale to jest najtrudniejsza moja wystawa pomimo, że ich miałem dziesiątki. Bo nawet sie zastanawiałem jak ten wernisaż, co ja mam powiedzieć, bo w gruncie to jest tak, że ja bym najchętniej nic nie mówił. Wyszedł bym z założenia, że coś na tych zdjęciach widać, jakieś tam krótkie opisy, jeżeli ktoś kto ma wyobraźnie to rzeczywiście wejdzie w to zdjęcie. Bo fotografia jest takim obrazem, który coś unaocznia, jest jakimś wehikułem czasu, że wszyscy nagle poprzez tą fotografie wchodzą w te miejsca. Natomiast to jest straszne. Ogólnie w mediach się dużo mówi, może teraz  trochę mniej niż wcześniej, ale mówi. Trudno opowiedzieć coś takiego, ja mówię o swoim doświadczeniu. Cały czas się zastanawiam bo trochę, jak sam siebie słyszę to trochę w to nie wierzę ale no tak jest po prostu. Mam nadzieje, że tutaj nie powiedziałem nic nie stosownego, a nie nic jakiegoś niegrzecznego. Ale to jest niezwykle trudna sprawa.

Anna Kovalova: Skąd takie zainteresowanie Ukrainą?

Maks Skrzeczkowski:  Są niespokojne dusze, ja do nich należę i trochę jest tak, że trudno racjonalizować i kierować się takim przyczynowo skutkowym myśleniem. Po prostu ta Ukraina była dla mnie i dalej jest ważna i w momencie kiedy tam się działy tak ważne rzeczy, tak przełomowe, tak historyczne, a ja interesowałem się Ukrainą i interesuje od lat, to stwierdziłem, że to by było, właśnie teraz jest czas na podjęcie decyzji czy to jest powierzchowne czy to jest szczere, prawdziwe i wynika gdzieś z czegoś więcej, z czegoś głębszego. Myślę, że trochę to potwierdziła jednak ta zasada, że tą próbę nazwijmy to umownie przeszedłem. Chociaż to była taka próba którą sam miałem ten pełen rodzaj dylematu bo wiadomo, że tam jest niebezpiecznie. Wiadomo, że tu nie ma żartów. Napisał do mnie znajomy Messengerem wiadomość, że będzie jechał z pomocą humanitarną właśnie w okolice Charkowa i zadał mi takie pytanie: „jaką dałbym mu rade?” – jako osoba, która była tam wielokrotnie. I tak w gruncie rzeczy zastanawiałem sie bo to są niby rzeczy oczywiste, ale no rada jest taka, żeby mieć oczy na około głowy bo na wojnie nigdy nie wiadomo w którym momencie może wydarzyć się coś nieoczekiwanego i właściwie rada jest taka, żeby słuchał tych, którzy są tam na miejscu i mają lepsze wyczucie czasu i miejsca niż on, bo mają lepsze doświadczenie, bo są żołnierzami albo są mieszkańcami którzy mają większe orientacje w przestrzeni na przykład. To trochę jest taki paradoks. Są ludzi którzy tam jeżdżą i chcą dawać jakieś świadectwo. Wydaje mi się że to, nie chce tak stawiać sprawy zbyt górnolotnie, że to jest wymiernik przyzwoitości, ale jeżeli wszyscy by uznali, że to jest ryzykowne i można tam zginąć i że stamtąd trzeba uciec albo tam niewolno jeździć, nie powinno się  tam jeździć. Bo po prostu moja wygoda i moje poczucie bezpieczeństwa i tego komfortu jest ważniejsze, to nie byłoby tam dziennikarzy, reporterów, choćby Wojtka Grzędzińskiego, który dla Washington Post relacjonuje ten pobyt, jakby przebywa w Ukrainie prawie, że nieprzerwanie od pierwszych dni wojny i wraca na kilka dni czy tygodni, żeby trochę złapać powietrza, jakoś oderwać się od tej nienormalności. Choć wiadomo, że jak tu się jest i trzeba tam wracać to musi być bardzo trudne. Bo ja pamiętam, że jak wróciłem, do tego nazwijmy to komfortowego, bezpiecznego, cywilizowanego świata z tego piekła, bo to nie da się innego słowa użyć, z tego końca świata, bo to już dalej to ja nie wiem co może być. Gdzie po prosu już żadne zasady nie obowiązują z tego co znamy, z tego co się jeżeli mówimy o jakichś wartościach, o jakichś prawach, o jakichś zasadach takich etycznych, moralnych. Tam po prostu nic nie istnieje i człowiek wraca z tego szaleństwa, bo to jest szaleństwo trudno dobrać słowa. Ja pamiętam, że jak wróciłem to było u nas pięknie, słonecznie i dużo ludzi na ulicy, a ja z tego wymarłego dosłownie i w przenośni miasta, gdzie po prostu idąc półgodziny przez miasto nikogo nie spotykam, sam w środku wielkiego miasta, gdzie normalnie bym tysiące ludzi mijał. Pamiętam, że jak przyjechałem do Kazimierza i wyszedłem na rynek, a wtedy tam naprawdę było bardzo dużo ludzi, bo było wiosennie, fajnie, turystycznie. To ja w ogóle nie mogłem się odnaleźć. Ja cały czas miałem w głowie, bo to jest coś takiego, że my już nigdy nie będziemy sobą, tego się nie da wyobrazić. To jakbyśmy rozmawiali z kimś kto, no nie wiem ja załóżmy nurkowałem albo skakałem na spadochronie to ja nie jestem w stanie komuś tego stanu doświadczył powiedzieć, nawet jak robiłbym to najbardziej obrazowo, to nikt w moją skórę nie wejdzie kto tego nie doświadczył. Wojna jest właśnie takim nie rzeczywistym stanem bytu, który jest właśnie nieporównywalny. Bo z jednej strony mówimy o permanentnym stanie stresu napięcia i niepokoju. Z drugiej strony jakoś trzeba normalnie żyć . Więc jest ten absurd, ze jest nienormalnie a ludzie próbują żyć normalnie. Niektórym to się udaje co jest w ogóle dla mnie jakimś sprawdzianem psychiki i to jest rzecz absolutnie heroiczna, żeby w tych realiach bardzo takich ciężkich siermiężnych móc funkcjonować z dnia na dzień i po postu wypełniać swoją jakąś misje tez wnieść pomoc innym i tak dalej, bo to też jest imponujące, że często mając tak mało, ci ludzie są tak solidarni wobec siebie i to też tak wzruszające mówiąc najogólniej i to tak jest, że czasem oglądam w telewizji miejsca w których byłem albo innych, które podobnie wyglądają to to jest tak, że jakoś tak w głowie to powraca i na przykład zdjęcia które zrobiłem bardzo rzadko oglądam. Bo to jest coś takiego, że to nie jest fajne, to nie jest miłe. To jest ciężkie, to jest trudne i najlepiej by było do tego nie wracać. Ale z drugiej strony jeżeli już byłem, widziałem i złapałem to w obrazie fotograficznym to uważam, ze nie mam wyboru. To nie jest kwestia mojej decyzji, tylko to jest konieczność, każdy kto był świadkiem czegoś takiego, to powinien o tym mówić i powinien to pokazywać i powinien to nieść w jakimś sensie.

Wystawę pod tytułem „Pocałunek wojny” można oglądać w Galerii Radia Lublin przy ul. Obrońców Pokoju 2, do końca maja.

Za tydzień zapraszam na dokończenie rozmowy z Maksem Skrzeczkowskim.

Fot. Krzysztof Radzki

………………………………………………………………………………..

Maks Skrzeczkowski це фотограф. Брав участь у важливих подіях в Україні, таких як Помаранчева революція та Майдан. Фотографував і нинішню війну.

У галереї Радіо Люблін ми можемо оглянути його роботи, які були зроблені наприкінці квітня початку травня 2022 року в Харкові.

Детальніше про виставку розповість Maks Skrzeczkowski.

Maks Skrzeczkowski: Взагалі, як це рідко буває у автора виставки, я відчуваю велике незадоволення в тому сенсі, що фотограф зазвичай пишається і показує виставку, тому що це його радує і це його успіх. Але я ніколи не хотів би робити ці фото, але оскільки я їх зробив, я мав їх показати. Ці фото по-репортерські виглядають непогано, але мені дуже некомфортно. Мені звичайно хотілось б говорити на більш приємні теми. Я роблю це трохи з почуття відповідальності, що хтось повинен це робити, інакше деякі люди про це не дізнаються і будуть сприймати відчуття комфорту, як найважливішу цінність і ми не будемо псувати один одному настрій , ми не будемо про це говорити, нам не буде страшно і ми не будемо говорити про проблеми, про які насправді всі знають, але ми їх відсуваємо деь на бік. Я тут, щоб порушити це мовчання, показую ці фото і це моя найскладніша виставка, хоча їх у мене було десятки. Я навіть думав про вернісаж, що я маю сказати, насправді я б краще нічого не казав. На цих фотографіях щось можна побачити, є короткі описи, якщо у когось є фантазія, вони дійсно ніби проникають на ці фото. Оскільки фотографія – це зображення, яке нам щось показує, це якась ніби машина часу, через яку всі раптово потрапляють у місця, що зображені. Однак це жахливо. Я говорю про свій досвід, якому постійно дивуюся, бо коли чую сам себе то не вірю, але так воно і є. Сподіваюся, я не сказав тут нічого недоречного чи грубого. Але це надзвичайно складна справа.

Anna Kovalova:Чому Ви так зацікавились Україною?

Maks Skrzeczkowski:  Бувають неспокійні душі, я один з них і часом важко раціоналізувати та керуватися таким причинно-наслідковим мисленням. Просто Україна для мене була і залишається важливою, і коли там відбувалися такі події історичні, то я маю там бути.  На початку треба було задати собі багато питань, чи я це роблю щиро чи ні і я пройшов цей тест. Хоча це було важко, в мене виникла така дилема, бо відомо, що там небезпечно. Очевидно, що це не жарти. Один мій друг написав до мене в месенджері, що поїде з гуманітарною допомогою в околиці Харкова і запитав: «що б я йому порадив?» Як людина, яка була там багато разів. Це цікаве питання, тому що це нібито очевидні речі, але порада полягає в тому, щоб ретельно стежити за всім, що відбувається, тому що на війні ви ніколи не знаєте, в який момент може статися щось несподіване, тому порада полягає в тому, щоб слухати тих, хто поруч тому, що вони мають кращий досвід тому, що вони солдати або мешканці, які краще орієнтуються в просторі. Це певний парадокс. Є люди, які туди їздять і хочуть траслювати правду.

Якщо б всі думали про комфорт і свої відчуття безпеки, там не було б журналістів чи репортерів, наприклад Войтека Гжедзінського, який розповідає про перебування в Україні для Washington Post, він знаходиться майже безперервно з перших днів війни. Повертався на кілька днів чи тижнів, щоб перевести подих, якось відірватися від цієї ненормальності. Хоча ми знаємо, що як тільки ти повернувся сюди і тобі доведеться повертатися, то це важко. Бо я пам’ятаю, коли я повернувся, скажемо до комфортного, безпечного, цивілізованого світу з цього пекла. Тому що немає іншого слова, щоб це описати, з цього кінця світу, тому що  далі, я не знаю, що може бути. Ви розумієте, там просто не діють жодні правила з тих, що ми знаємо, з того, що ми говоримо про будь-які цінності, будь-які права, будь-які етичні чи моральні принципи. Там просто нічого немає і ти повертаєшся з цього божевілля, тому що це божевілля, важко підібрати слова. Я пам’ятаю, що коли я повернувся, було гарно, сонячно, на вулиці було багато людей, і я приїхав із цього мертвого міста в прямому та переносному значенні, де я не зустрів нікого, просто прогулюючись містом півгодини, де я б в звичайному житті зустрів би тисячу людей. І коли я приїхав до Казімєжа, я пішов на площу, там було справді багато людей, бо була весна, гарно, туристи гуляють. Мені було дивно, як ніби інша реальність, це не вкладалось у мене в голові весь час. Це вже не ти, ти сприймаєш все по-іншому, тут люди живуть своє життя, а за кордоном  триває війна. Всі, хто був на війні, вже ніколи не будуь собою, це неможливо уявити. Це як якщо б ми розмовляли з кимось, ну, я не знаю, скажімо, я пірнав або стрибав з парашутом, я не можу комусь передати цей стан, навіть якщо б зробив це в найбільш зрозумілий спосіб, той хто цього не пережив, ніколи не зрозуміє. Війна – це нереальний стан буття, який ні з чим не порівнюється. Тому що, з одного боку, ми говоримо про постійний стрес, напругу та тривогу. З іншого боку, треба якось жити нормальне життя. Тому виходить що це такий абсурд, що це ненормально і люди намагаються жити нормально. Деяким людям це вдається, що насправді для мене є психологічним випробуванням і це абсолютно героїчно – мати можливість функціонувати день у день у цих дуже складних умовах і при цьому допомагати іншим . Це вражає, коли ці люди мають так мало але діляться одне з одним. Це так зворушливо, загалом кажучи. Я іноді  дивлюся по телевізору місця, де я був, або інші місця, які виглядають схожими, ці моменти постійно повертаються до мене, і, наприклад, я рідко дивлюся на фотографії, які зробив. Це дивно, це не круто, це не красиво. Це важко і краще б до цього не повертатися. Проте з іншого боку, якщо я вже був там, бачив і зафіксував на фото, думаю, вибору в мене немає. Це не питання мого рішення, це необхідність, кожен, хто був свідком подібного, повинен про це говорити, показувати і нести в якомусь сенсі.

Виставку під назвою «Поцілунок війни» можна оглянути в галереї Радіо Люблін за адресою вул. Obrońców Pokoju 2, до кінця травня.

Наступного тижня запрошую Вас на закінчення розмови з Maksem Skrzeczkowskim.

На сьогодні це все і я з вами прощаюся. До зустрічі наступного тижня Анна Ковалова.

Exit mobile version