„To bardzo emocjonalne zwierzęta”. Wolontariuszki na pomoc gołębiom [ZDJĘCIA]

419289266 772667351562043 4369462629834239990 n 2024 01 29 172258

Miejskim, grzywaczom, sierpówkom czy rasowym – w Lublinie działają wolontariuszki, które pomagają gołębiom w potrzebie w ramach ogólnopolskiej fundacji Gruszętnik. W mieszkaniu jednej z ochotniczek jest ponad 30 sztuk tych ptaków.

– Teraz mam młodego na odchowaniu, on reaguje i pozwala się wtedy głaskać – mówi Oliwia, studentka psychologii. – 4 lata temu znalazłam pierwszego gołębia. Gołębie są bardzo niechcianą grupą, ludzie są do nich źle nastawieni – przede wszystkim dlatego, że ich nie znają. Gołębie są bardzo emocjonalnymi zwierzętami. Zauważyłam, że jak się do gołębi mruży, to one też mrużą do człowieka. Jeżeli są zrelaksowane i się do niech mruży, to mlaszczą, rozkładają się całe. Jak się im coś nie podoba, to albo można dostać ze skrzydła, albo zostać podziobanym. Podobnie jak szczury są źle postrzegane – a szczury, przynajmniej te domowe, są bardzo czyste. Chciałybyśmy chyba trochę odmienić los gołębi w Lublinie, bo niestety bardzo dużo jest chorych na takie swoiste choroby dla gołębi.

CZYTAJ: Ogromna korzyść dla pacjentów. Nowoczesny tomograf w lubelskim szpitalu [ZDJĘCIA]

– Jest różnica między stadem, które jest dokarmiane od roku, a stadem, które było zaniedbane – mówi Katarzyna Nowacka, wolontariuszka Gruszętnika. – Te gołębie mają lepsze pióra i lepiej się czują. Jak się nimi opiekujemy i karmimy dobrze – ziarnem, a nie chlebem – to jest mniejsza szansa, że zachorują. Jeżeli się o nie dba, to widać, że i kupy są mniej brudzące, i mniej problemów sprawiają.

– One są też całkiem inteligentne – dodaje Katarzyna Nowacka. – Moje na przykład nauczyły się przylatywać, jak je wołam. Jak mnie widzą, to już przylatują. Potrafią siąść na parkingu i nie pozwolić mi wyjechać samochodem, dopóki nie dam im ziarenek. Nauczyły się nawet, jaki jest samochód mojego męża, który ich nie karmi. Zauważyły, że tym samochodem jechałam. Były też robione badania na gołębiach w parku, gdzie weszły trzy osoby – jedna miała być dla nich miła, druga neutralna, trzecia je przeganiać. Następnego dnia te osoby zamieniły się ubraniami, znowu weszły, i gołębie od razu po twarzy rozpoznały osobę, która była dla nich miła i do niej poleciały. Nie dały się przechytrzyć.

CZYTAJ: „Sztukmistrz z Lublina” przełożony z jidysz na język polski. Dokonała tego profesor UMCS

– Dużo dzikich gołębi, które na przykład nie mogą już wrócić na wolność, trafia do adopcji – mówi Maria, studentka drugiego roku weterynarii. – Gołębie są cudownymi zwierzątkami domowymi. Nie niszczą rzeczy, potrafią się przywiązać do człowieka.

– Dla gołębi są specjalne majtki, żeby nie brudziły w mieszkaniu – mówi Oliwia. – Wymienia się je im, jak pieluszkę. Wtedy o wiele łatwiej zachować czystość. Myślę, że może to zachęcić niektóre osoby do adopcji gołębia.

– Myślę, że 20 sztuk będzie do wypuszczenia, kiedy zrobi się cieplej. Są przeleczone – mówi Katarzyna Nowacka. – W listopadzie i grudniu mieliśmy serię gołąbków z uszkodzonymi, połamanymi nogami. Mają opatrunki. To tak naprawdę cztery tygodnie w opatrunku, ewentualna kontrola i gołąb jest do wypuszczenia. Zdarzają się choroby. I tu apel do wszystkich, że jeżeli zobaczymy ptaka, który siedzi skulony, nie rusza się, nie ucieka, kiedy do niego podchodzimy, a zwłaszcza jeśli siedzi gdzieś na dole, kiedy jest ciemno, trzeba reagować.

– To jest bardzo duży problem, bo im się sznurki wokół łapek owijają – mówi Gosia, pomagająca ptakom od 5 lat. – Później im ta łapka albo palce odpadają, obumierają. Może wdać się zakażenie. Ludzie byle jak wyrzucają te śmieci, albo mają nieodpowiednie siatki na balkonach. Gołębie się w to zaplątują. Dużym problemem są też kolce, bo czasem się zdarza, że nabijają się na nie. To nie jest tak, że to je odstrasza, bo one i tak będą tam gniazdować.

– Niedługo zacznie się sezon na pisklaki. Broń Boże, nie należy próbować poić strzykawką – ptaki mają na języku wejście do tchawicy – i bardzo łatwo do zakrztuszenia i w konsekwencji do śmierci, zwłaszcza u gołębi, które wyjadają z wola rodzica, więc jeżeli takiego młodego gołębia się dokarmia, to tzw. sondą – mówi Katarzyna Nowacka. – To taka strzykawka z rurką, która idzie aż do wola, które jest takim rozwidleniem przełyku przed żołądkiem. Lepiej to zostawić osobom doświadczonym.

Wolontariusze Gruszętnika nie odmawiają także pomocy innym gatunkom ptaków. Kontakt do wolontariuszy można znaleźć na facebookowym profilu Gruszętnik – gołębie w potrzebie.

LilKa/ opr. DySzcz

Fot. www.facebook.com/gruszetnik/ LilKa

Exit mobile version