Minister, ministerka, a może pani minister? Coraz częstsze używanie feminatywów w języku polskim to znak naszych czasów – twierdzą językoznawcy.
– Każdy ma prawo do wyrażania siebie również w języku – mówi prof. Paweł Nowak z Instytutu Nauk o Komunikacji i Mediach UMCS, z którym rozmawiał Tomasz Maczulski.
Feminatywy są coraz częściej używane w języku. O czym to świadczy?
– Feminatywy są naturalną sekwencją rozwoju kultury. Są naturalną sprawą związaną z tym, że zmieniły się obyczaje i zwyczaje oraz role społeczne w naszym społeczeństwie. Coraz więcej ról tradycyjnie zarezerwowanych dla mężczyzn zostało przejęte przez kobiety i w związku z tym pojawiła się potrzeba określania tych ról jako kobiecych. Bo kobiety – nie wszystkie – nie chcą być cały czas opisywane jako te, które zastąpiły mężczyzn, tylko jako te, które samodzielnie na takie role i funkcje zasłużyły.
CZYTAJ: Ministra, ministerka czy pani minister? O „(Nie)równości płci w języku” na politechnice
Ja się do pana zwracam “panie profesorze”, ale może powinienem jakoś inaczej? Osobo profesorsko, panie profesorze, a może profesorszcze?
– To już się wiąże z trochę innymi zjawiskami kulturowymi. Bo na fali zmian społecznych, cywilizacyjnych, a także biologicznych, pojawiły się osoby, które uznano za niebinarne i wtedy osoba profesorska np. włącza wszystkie osoby, nie tylko z wyraźnie i jednoznacznie określoną płcią żeńską albo męską. Ale włącza także osoby, które nie chcą definiować swojej płci, albo też nie umieją definiować jej jednoznacznie i wyraźnie.
W takim razie czy możemy powiedzieć o pewnych zasadach? Jakie są klucze tworzenia tych nowych wyrazów?
– Zasad jednoznacznych nie ma, dlatego że język polski jest jednym z najbogatszych języków, w związku z tym oferuje przynajmniej kilka rozwiązań. Tak naprawdę grupa, do której to się odnosi, musi sobie wypracować wersję, która będzie najwygodniejsza. A często, tak samo jak w języku dotyczącym poprawności czy równowagi, czy jakichś innych elementów komunikacyjnych, chociażby gramatyki, są formy równoległe – możemy mówić i tak, i tak. Pewnie z punktu widzenia komunikacji byłoby lepiej, aby wybierać formy krótkie, jeśli odnoszą się do feminatywów, a nie “osoba ministerska”. Chyba że chcemy podkreślić, że jesteśmy niebinarni.
Czy są jeszcze jakieś granice tworzenia tych kwestii, o których wspomnieliśmy?
– Granicami są skojarzenia albo równoważności z wyrazami potocznymi, np. adwokatka, jako torba i jako funkcja. Ae to też jest kwesta decyzji tej osoby, która chce być tak określana.
To jaki jest w takim razie cel tego wszystkiego?
– To jest po prostu próba nazwania siebie zgodnie ze swoimi potrzebami. I dlatego podkreśliłem, że jest to trudne i na pewno nie upraszcza komunikacji, ale jeśli jest to możliwe, spełniajmy te ich potrzeby. Bo to nie komplikuje sensu tekstu, natomiast oczywiście utrudnia naturalność komunikacji.
Pierwszy wniosek, który się nasuwa, jest taki, że język polski żyje
– Tak, to absolutnie jest potwierdzeniem tego, że język musi odpowiadać na zmiany. Zmieniają się technologie, zmieniają się obyczaje, w związku z tym język prawniczy, język feminatywny, język urzędowy, język komunikacji publicznej też musi się zmieniać. Ale to już temat na inną rozmowę.
Zdaniem specjalistów feminatywy, czyli formy żeńskie, nie są czymś nowym – pojawiały się już na przełomie XIX i XX wieku.
MaTo / opr. LisA
Fot. Krzysztof Radzki