Bez ubrań przebiegli prawie dwa kilometry. Wszyscy uczestnicy “Biegu na golasa” zameldowali się na mecie nad Zalewem Zemborzyckim w Lublinie.
– Dystans to dokładnie 1 mila morska. Biegamy wzdłuż linii brzegowej w nietypowym odzieniu – mówi organizator, Paweł Drozd z lubelskiego Klubu Morsów. – Na golasa, tzn. w listku figowym minimum, w gatkach, żebyśmy nie dostali mandatu, bo chcemy tę imprezę robić co roku. Z tego co widziałem, rozpiętość wiekową mamy od lat 20 do 70. Morsy, biegacze, ale są też osoby, które chyba pierwszy raz biegły i pierwszy raz morsowały.
Jednym z weteranów biegu jest 74-letni Henryk Kowalski. – Morsuję już 20 lat, a cztery lata biegam całą zimę w krótkich spodenkach i koszulce. Przymrozek trzyma, ale jest super pogoda, bezwietrznie. Nawet kiedy wyprowadzam psa na spacer, zakładam krotki rękaw – mróz, czy nie mróz.
CZYTAJ: Lubelskie morsy zachwycone mroźną zimą
Bieg organizowany był po raz czwarty. W tegorocznej edycji wzięło udział ponad 100 osób.
FiKar / opr. LisA
Fot. Piotr Michalski